Większość
porad zaczyna się od tego, co powinno się zrobić, by było dobrze. Osobiście
wybrałam inną ścieżkę udzielania rad - mówię, czego nie powinno się robić. Tę
część „Pan wejdzie, Pan usiądzie. Kotlecika?” poświęcam dość ważnej kwestii,
która nawet nie jest odgrzanym kotletem, ponieważ sama tematyka zakrawa o
coś... Innego.
Wielokrotnie w swojej działalności literackiej powtarzałam, że wizytówką opowiadania jest pierwszy rozdział, prolog, pierwsze akapity. To one decydują o tym czy czytelnik pozostanie, a ma to miejsce nie tylko w opowiadaniach, ale i całych książkach. W końcu, drogi Czytelniku, zdarzyło Ci się sięgnąć po coś, co już od samego początku „wciągnęło” Cię w fabułę do tego stopnia, że przebrnąłeś przez czterysta stron na jednym tchu? Albo wziąłeś losowy tom w księgarni i zacząłeś czytać, po czym odłożyłeś, zupełnie niezainteresowany? Akapity, pierwsze rozdziały to oczywiste oczywistości, a co z pierwszym zdaniem?
Właśnie wbrew temu, co myśli większość Autorów, to właśnie pierwsze zdanie decyduje niemalże o wszystkim. One wprowadza warsztat, przedstawia pierwszy klimat, ukazuje bohatera lub wydarzenia. O ironio, pierwsze zdanie mówi nam również co nieco o Autorze, a w końcu zależy nam, by pozostawać autonomiczną jednostką w opozycji do bohaterów opowiadania i zachować anonimowość.
Pierwsze
zdanie jest niczym aromat świeżo zapalonej świeczki waniliowej. Zapach czujemy
niemalże od razu, jest delikatny lub intensywny, ale po czasie przestaniemy go
czuć, bądź też stanie się nie do zniesienia. Pierwsze zdanie jest tym pierwszym
wdechem. Jeśli nie lubimy zapachu wanilii, zgasimy płomień niemalże od razu i
pójdziemy szukać dalej zapachu dla nas.
To,
co piszę może wydawać się dziwne i niedorzeczne, dlatego też pozwoliłam sobie
znaleźć różnego typu świeczki zapachowe, te aromatyczne i te śmierdzące. Każde poniższe zdanie
jest dziewiczym początkiem przeróżnych autorów:
1. Niska brunetka o oczach koloru świeżo zmielonej kawy, kiwnęła wolno i niepewnie głową.
2. Witam! Jestem >>...<< i jestem uczennicą Liceum o zacnej nazwie >>...<<.
Pierwsze
z powyższych dwóch zdań ukazuje motyw opowiadania, którego centrum jest
bohaterka. Autor bardziej skupia sie na wyglądzie zewnętrznym, niż na aktualnej
sytuacji fabularnej, otoczeniu czy innych, równie ważnych kwestiach. Stąd mogę
przypuszczać, że dla Autora/Autorki najważniejszy jest wygląd, a fabuła
ograniczy się do prostego romansu.
Drugie
zdanie z kolei jest... Cóż. Najczęstszy błąd w narracji pamiętnikarskiej -
przedstawienie postaci w taki sposób, jakby ona sama zdawała sobie sprawę z
tego, że jest „czytana”. Wszystko wówczas sprowadza się do teatru,
odgrywania roli, a nie autentyczności.
Co
mogę powiedzieć o samych zdaniach? Bardzo często w ten sposób zaczynają się
proste romanse, bez zawiłej fabuły. Ujawnia się w nich prostota, nieskromność i
tendencja do przesadnego wyidealizowania postaci. Dlatego też unikam historii,
które zaczynają się w ten sposób.
3. Rudo-biały corgi jeżył się, obnażał kły i warczał.
To
zdanie ma ten sam defekt, co zdanie pierwsze. Nie jestem fanką zwierząt i
potrzebowałabym wikipedii by wiedzieć, czymże jest corgi.
4. Kilka minut przed drugą w nocy.
5. Przeciwników było sześciu.
6. Cisza, przyjemna cisza.
Powyższe
zdania doskonale tworzą klimat, ale nie wtedy, gdy są wyizolowane, na samym
początku. Coś musi je poprzedzać, by mogły odnieść zamierzony skutek. Bo w
kontekście całego akapitu mogą robić piorunujące wrażenie, ale kiedy je
obnażymy z otoczki akapitu, pozostanie coś... Gołego. I nijakiego.
7. Czym jest miłość?
8. Kim jestem?
Pytania
egzystencjalne tak bardzo. Wow wow. Nieuszanowanko.
Może
jednak odpuszczę sobie to ironizowanie i przejdę do sedna. Pytania retoryczne,
bądź też egzystencjalne zadawane na początku rozdziału sugerują, że Autor
będzie chciał na nie odpowiedzieć w trakcie opowiadania. Wielokrotnie zabiera
się za to w sposób nieporadny, zapominając, że postawił tezę historii już na
samym początku i opowiadanie, które miało być o tym, „czym
jest miłość”, staje się marną imitacją licealnego romansiku.
Co
więcej. Wyizolowałam każde zdanie jako pierwsze, ale gdybym przekopiowała cały
akapit, z pewnością zalałaby nas fala patosu i bólu emocjonalnego podmiotu
lirycznego. W zdaniu siódmym byłby wielce skrzywdzony i sponiewierany, a w
ósmym z kolei zakrawałoby to o coś z fantastyki, gdzie dramat „przemiany” czy
też „zagubienia” przebiegałby po łebkach. Ambitnie, zbyt ambitnie.
Mało kto podoła takiemu wyzwaniu, więc nie rzucajmy się z motyką na słońce.
9. Dzień nie zapowiadał się być tak okropny, co wieczorem.
10. Wszystko zapowiadało się na to, że będę miała najwspanialszy dzień w całym moim życiu.
11. Tego dnia wszystko było jakieś inne, tak dobrze znana mi droga do domu cioci teraz wydawała mi się pusta, obca…
12. To był ten dzień.
Do
kompletu brakuje tylko „Nikt się tego nie spodziewał”. I wiele
podobnych określeń, które zmierzają do jednego: zapowiedzenia czegoś
niezwykłego. Zabieg nietrafiony, bo Czytelnik od razu się nastawia na coś, a
jak się na coś nastawia, to go nie zaskoczysz. Jak go nie zaskoczysz, drogi
Autorze, to niestety, zawiodłeś. Nie lepiej Czytelnika znokautować, żeby
usłyszeć „Nie spodziewałem się tego”?
13. Ja, pochylona nad jego martwym, umierającym ciałem.
14. Z zamyślenia wyrwał ją odgłos hamującego pociągu.
Wiedziałam,
że na trzynastkę przypadnie coś dramatycznego. No i się nie pomyliłam - motyw
śmierci. Już w pierwszym zdaniu, ale tutaj nie będę polemizowała z zamiarem
Autora. Powyższe dwa przykłady mają ukazać coś dramatycznego, jakąś akcję i to
urwanie. Aż się prosi, by dopisać więcej; aż się prosi, by zadać pytanie: co
dalej?
Niestety,
równie często nie pada odpowiedź na pytanie - co dalej? Natomiast jeśli pada,
to jest to przerysowane i patetyczne do tego stopnia, że ból egzystencjalny
przecieka przez monitor i zalewa klawiaturę.
15. Dzień był deszczowy i ponury.
16. Był ostatni dzień wakacji, kiedy Felicję obudziły promienie słoneczne, przedzierające się przez koronkową firankę.
17. Szykował się zwykły, słoneczny dzień – zupełnie jak każdy ostatnio, mimo że lato powoli dobiegało końca.
Te
zdania, wbrew pozorom, są dobre. Nawiązują w jakiś sposób do akcji poprzez opis
pogody, a to już więcej, niż mówiły te ukazane wcześniej. Jeśli się przyjrzysz
dokładniej, Czytelniku, zauważysz, że im dłuższe zdanie, tym pełniejsze w
pewien zasób informacji.
Nie
mam do powiedzenia nic ponad to, że powyższe zdania są dobre i w pewien sposób
nawiązują do akcji, nie zdradzając nic o Autorze czy o intencji opowiadania.
18. Westchnąłem ciężko zamykając oczy i przyłożyłem dwa palce do skroni.
19. Z cichym jękiem otworzyłam jedno oko i spojrzałam na czarny zegar wiszący na ścianie.
20. Chociaż serce waliło jej jak oszalałe, pewnym krokiem przemierzała szkolny korytarz.
Powyższe
zdania niby są urwane, jak przykłady trzynasty i czternasty, a jednak
zakwalifikowałam je do zupełnie innej kategorii. Mianowicie, rozpoczynanie od
emocji. Jest to zabieg stary, poniżej pasa, ale i diabelnie skuteczny. Nie
interesuje nas dlaczego hamował pociąg, ale przyczyna przyspieszonego pulsu już
tak.
My
- ludzie - jesteśmy istotami empatycznymi, więc z miejsca zainteresujemy się
bohaterem i tym, co wzbudziło w nim strach, podniecenie czy wywołało łzy.
Nakręca nas niewiedza, więc chcemy wiedzieć, a jeśli chcemy wiedzieć, musimy
czytać. Dość prosta zależność, nieprawdaż?
21. >>...<< szedł długim korytarzem, odgłosy kroków były tłumione przez dywan ciągnący się aż do bogato rzeźbionych drzwi sali tronowej.
22. Na kilka minut przed dwudziestą pierwszą, kiedy dopiłam swojego drinka, rozejrzałam się po barze, do którego schodziło się coraz więcej ludzi.
23. Młody mężczyzna siedział samotnie przy długim stole, zastawionym wieloma ciastami w przeróżnych smakach, kolorowymi babeczkami oraz ciasteczkach w każdym kształcie jaki można sobie tylko wyobrazić.
Ostatnie
trzy przykłady to swoista wisienka na torcie dobrze napisanego zdania. Nie
znaczy to, że wszyscy mają tak zaczynać. Po prostu, według mojej, subiektywnej
oceny jest to najlepszy sposób na rozpoczęcie - nawiązanie akcji z opisem,
momentami emocjonalnością. Mieszanie wszystkich „dobrych” i „złych” przykładów
da efekt, którego będą zazdrościć, więc?
Nie
bójmy się długich zdań!
Powyższy
tekst nie jest potępieniem warsztatu Autorów, ale próbą uświadomienia, że
pierwsze zdanie rzutuje na cały późniejszy utwór i na postrzeganie Autora jako
takiego. Przede wszystkim, to bardzo subiektywny tekst, oparty tylko na
obserwacji, więc lektura jako taka, a nie poradnik jako taki.