• Facebook
  • E-mail

piątek, 14 sierpnia 2015

#71 Harry Pottter - plagiat czy nie plagiat, oto jest pytanie

Photo credit: lozikiki via Foter.com / CC BY-ND
Artykuł zainspirowany blogiem Humanistki na obcasach, mojej drogiej Papryczki.
Internet nie jest środowiskiem sprzyjającym młodym twórcom; ba, internet nie sprzyja wszystkim twórcom. Na każdym kroku okrada się ludzi z intelektu, poświęconego czasu i wiedzy, jaką zdobyli. Obdziera się autorów z godności, jaką zdobyli przez wiele lat pracy. Bujda?

Praca domowa - wikipedia, ściąga.pl, mnóstwo opracowań. Wystarczy wpisać w przeglądarkę. 
Zdjęcie na tapetę - wpis w google interesujący Cię motyw i znajdź, wykorzystaj. 
Chcesz obejrzeć film - pobierz z torrentów, wejdź na cda.pl, poszukaj na youtube. 
Chcesz pobrać cokolwiek - jest chomikuj, tu znajdziesz wszystko. Prawie wszystko. Tylko raz nie było rzeczy, której szukałam. W internecie znajdziesz to, czego szukasz i jeśli masz pecha, zapłacisz za to. W większości jednak jesteśmy na tyle przebiegłymi użytkownikami, że bez cienia wahania czy skrupułów potrafimy okradać innych ludzi. Uważamy to za złe? Nie. Uważamy to za nielegalne? No też nie. Może czasami pojawi się ta malutka myśl: czy to legalne? Nie etyczne, ale nielegalne. Pisanie głupiego fanficka książki, którą wszyscy znają, może być plagiatowaniem lub może zostać uznane za kradzież - należy napisać, że opowiadanie jest inspirowane taką i taką powieścią tego i tego autorstwa.

Kradzież jest typowa dla XXI wieku... Czekaj, STOP. Teorię Darwina napisał ktoś inny, Darwin po prostu ukradł pomysł i wydał pod swoim nazwiskiem. Pamiętam z lekcji historii, że wielu literatów dawnych czasów bezczelnie inspirowało się cudzymi tekstami. Prawa autorskie? Proszę was, dopiero niedawno (patrząc na cały okres istnienia ludzkości „cywilizowanej”) wymyślono coś takiego jak prawa autorskie, więc ludzie chyba nie do końca wyszli jeszcze z okresu kredy i nadal chętnie pobierają, udostępniają i nie przejmują się, że ktoś to już wymyślił. 

Głośna była nie tak dawno sytuacja, w której chora na raka trzynastolatka ukradła powieść i wydawała pod swoim nazwiskiem. Mianowicie, wydała książkę Yakuza, bliźniacza krew, skradzioną z bloga panny Joanny Gałeckiej, która prowadziła bloga z podobnym (khe, khe, identycznym) opowiadaniem od 2007 roku. Joanna prowadziła bloga z opowiadaniami naruto, bla bla, przeszło to w jej indywidualną historię, bla bla. Większość osób piszących fanfictiony wie co się działo. Niemniej, wyżej wspomniany blog miał spore zainteresowanie i ogólnie można powiedzieć, że był popularny. W 2012 roku ktoś podszywał się pod użytkownika onetu, rzekomo chcąc wyłudzić hasło. Oczywiście, prowokacja nieudana. Sytuacji było sporo, nie będę jednak kopiowała fragmentów historii Joanny Gałeckiej, proponuję przeczytać relację z pierwszej ręki (klick).

Główną rolę w całej historii odgrywa stwierdzenie „chora na raka”. Dorosłym ludziom w sądzie mózgi wyparowały, bo dziecko chore, bo dziecko nie wie co robi. Jak piszą o tym na portalach informacyjnych, wydano powieść, ponieważ dorośli chcieli spełnić marzenie chorego dziecka. Nikt niczego nie sprawdził. Patrząc jednak na szczegóły całości, wszystko było dokładnie przemyślane i wykonane z premedytacją. Dlaczego autorka nie może odzyskać swojej własności? Dobre pytanie. Idąc jednak dalej z tematem - autorka powieści raczej ma przerąbane w sieci i ogólnie w świecie. Dlaczego więc tak bardzo przerąbane nie ma J.K. Rowling i jej Harry Potter? W ogóle ktoś wie, że jej historia jest plagiatem kilku innych dzieł? Nie twierdzę, że plagiatowała, ale nie twierdzę, że tego nie robiła. Na początek pragnę jedynie przedstawić ewentualne inspiracje.

Wedle źródeł odnalezionych przeze mnie, pierwszym plagiatowanym dziełem są X-meni Stana Lee. Komiksy znane, Wolverine, Ruda i inni bohaterowie. Jednakże jako plagiatu bym tego nie traktowała. Schemat fabularny o tajemniczej szkole (Hogwart-Akademia), uzdolnionych uczniach (czarodzieje-mutanci), tym złym pragnącym zdominować świat (Voldemort-Magneto) i ogólnej nietolerancji ludzi, mógł według mnie wymyślić każdy. To po prostu schemat fabularny więcej niż jednej powieści, utarty, więc trudno szukać właściciela i domagać się praw autorskich. 

Bardzo znany Władca pierścieni J.R.R. Tolkiena. Tutaj wskazuje się na kolejną serię podobieństw: dementorzy i nazgule; zły wpływ horkuksów i Jedynego Pierścienia; Gandalf i Dumbledore, Sauron oraz Voldemort, ku chwale ojczyzny, obaj nazywani Czarnymi Panami; duże pajączki. 
Autorka w odpowiedzi na pytanie o inspiracje zapożyczone z „Władcy Pierścieni” (którego czytała jako nastolatka), skwitowała: „Tolkien wykreował zupełnie nową mitologię, której nie miałabym prawa nigdy stworzyć. Z drugiej strony, myślę, że mam lepsze dowcipy”.
Serią, mało znaną w Polsce, ale bardzo popularną w krajach anglosaskich jest Ciemność rusza do boju, Susan Cooper. Drugi tom pięcioksięgu zaczyna się trochę podobnie do Harry'ego Pottera. Jedenastoletni chłopiec o imieniu Will Santon odkrywa w sobie tajemniczą moc, jednocześnie odkrywa istnienie alternatywnej rzeczywistości, a sam - podobnie jak Pan Potter - jest wybrańcem mogącym stawić czoła złu, istniejącemu pod postacią czarodzieja. Trochę (a nawet bardzo) podobne.

Kolejną powieścią zarzucającą Rowling plagiat (a może bezwstydne inspirowanie się?) jest Czarnoksieżnik z Archipelagu, Ursuli K. LeGuin. Podobny motyw jak w innych - magiczny chłopiec zostaje wysłany do równie magicznej szkoły. Zapytano autorkę Ziemiomorza o komentarz do zaistniałej sytuacji, a ta odpowiedziała w następujący sposób: „autorce przygód Harry’ego Pottera przydałoby się odrobinę dobrych manier i taktu w inspirowaniu się cudzymi pomysłami”.

Gra Endera, książki nie czytałam, film z przyjemnością obejrzałam. Autorka bardzo popularnego cyklu po raz kolejny zainspirowała się czymś znanym, bo książka wcześniej wspomniana zdobyła prestiżową nagrodę Nebuli. Bardzo bawi mnie fakt, że Ender został wydany w 1985 roku, a autorka Rowling bezczelnie pozwała autora o plagiatowanie swojej książki, która bagatela została wydana dużo później. Haha, dobry żart, pani Rowling. Czyżby widziała pani drzazgę w oku brata, a belki w swoim nie? 
O plagiacie Endera pisze się w następujący sposób: Jej fabuła znana jest doskonale wszystkim fanom Pottera – to, że do niej nigdy zapewne nie zajrzeli, wcale nie jest przeszkodą. Oto młody chłopak trafia do szkoły, w której kształci się dzieci o specjalnych zdolnościach. Wkrótce okazuje się, że Ender jest kimś szczególnym i będzie musiał stoczyć walkę z siłami zła.

Czy to wszystko? Otóż, nie! Istnieje jeszcze książka o tytule Tajemnica peronu 13 *khem khem* Tytułowy peron jest przejściem do krainy magii, a główny bohater to książę wychowany przez zwykłych ludzi w zwykłym świecie. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to sprawa wygrana w sądzie. Niemniej, Eva Ibbotson nie podała do sądu Rowling, tylko oficjalnie podziękowała Rowling za inspirowanie się książką. Gratuluję podejścia, bo okazało się na tyle skuteczne, że w Harry'm Potterze istnieje adnotacja o inspiracji Peronem 13 i przełożyło się to znacznie za sprzedaż. 

Świat Dysku Terry'ego Pratchetta to dla mnie jedna z najbardziej znanych serii fantasy obok Władcy Pierścieni i (nieszczęsnego) Harry'ego Pottera. Dawni fani pisarza zaczęli oskarżać go o plagiatowanie pomysłów Rowling.
Niewidzialny Uniwersytet, o którym mówiono, że powstał z inspiracji Hogwartem (uniwersytet, na którym wykłada się magię w Harrym), po raz pierwszy pojawił się w trzecim tomie cyklu „Równoumagicznienie” (1987) i nawiązywał nazwą do autentycznego Invisible College (prekursor Towarzystwa Królewskiego – organizacji zrzeszającej najwybitniejsze umysły Wielkiej Brytanii). Wielbiciele powieści Rowling twierdzili także, iż jeden z bohaterów cyklu, Myślak Stibbons, to jawna kalka Pottera. Przeoczyli tylko jeden maleńki szczegół – Myślak pojawia się u Pratchetta w roku 1990. Oczywiście Rowling nigdy w kwestii pożyczania motywów od twórcy Dysku się nie wypowiedziała, zaś on sam ponoć skwitował zamieszanie dookoła książek stwierdzeniem „niech jej się wiedzie”.

Książki Neilga Gailmana poznałam już kilka lat temu, czytając Gwiezdny pył. Przy okazji, zekranizowano tę powieść. Autor ten napisał również Księgi Magii opowiadające o przygodach niejakiego Timothy'ego Huntera. Tytułowy chłopak to dwunastolatek, który odkrywa prawdę o sobie. Jest czarodziejem i jego przeznaczeniem jest walka ze złem. Oczywiście (brzmi znajomo?) zostanie najpotężniejszym czarownikiem.   



O ile plagiatowanie w wykonaniu Agaty Romaniuk, „autorki” Yakuzy jest oczywiste, o tyle rzekome plagiatowanie Rowling jest dość sporne. Z czego to wynika? Romaniuk kopiowała fragmenty, o ile nie całość gotowego tekstu napisanego przez zupełnie inną osobę. Nieudolnie zmieniała szczegóły i czasowniki, co niestety, nie zmieni tekstu na tyle, by nie był rozpoznawalny przez autora. Plagiat to kradzież, dość oczywiste.



Rowling jednak nie kopiowała całych fragmentów, nie przerabiała cudzych tekstów na własną korzyść. Wykorzystywała cudze motywy, przerabiając je i udoskonalając do własnego tekstu. Czy to plagiatowanie? A no w moim przekonaniu, nie do końca. To silna inspiracja, momentami aż za silna. Można to nazwać plagiatowaniem, można to nazwać kradzieżą, ale spójrzmy obiektywnie. Najpierw popatrzmy na ilość książek na księgarnianych półkach; spójrzmy na ilość wyprodukowanych filmów i gier. Każde wydane dzieło posiada niepodważalną fabułę, autonomię na dane motywy? A no, chyba nie bardzo. 



Ludzie, czyli my, mamy dziurawą pamięć. Obejrzymy w ciągu miesiąca dwadzieścia filmów, nieważne czy w telewizji, w kinie czy na laptopie. W ciągu życia czytamy mnóstwo książek, artykułów. Codziennie trafiają do nas kolejne historie, kolejne schematy. Przykład? Marta i Jacek są przyjaciółmi od dziecka. Kiedy Jacek obwieszcza jej, że się zaręczył i bierze ślub, Marta uświadamia sobie, że go kocha. Ile widziałam komedii romantycznych o podobnej fabule? Co najmniej trzy, o ile nie cztery. 



Wszystko, co trafiło do naszej podświadomości, siedzi cicho do momentu, aż zapomnimy skąd to znamy. Później to się aktywuje i wydaje nam się, że to nasz pomysł. Dopiero po czasie znajdują się dowody, że nie jest to do końca prawdą. Oszukuje nas ludzka natura. Dlatego nie zawsze plagiat jest plagiatem, czasami jest silną inspiracją. Bronię Rowling? Nie. Atakuję Rowling? Też nie. Wiem, ponieważ piszę różne teksty, że wiele rzeczy dzieje się mimo woli. Pragnęłam napisać artykuł „Jak bezboleśnie popełnić samobójstwo”, a po napisaniu kilku akapitów i podesłaniu ich pewnemu czytelnikowi, dowiedziałam się, że tekst ten jest bardzo podobny do innego. Otrzymałam linka i faktycznie, tak bardzo podobny, że prawie plagiat. Ważna informacja? Nie czytałam wcześniej tego artykułu; nie wiedziałam o istnieniu tej strony. Taki psikus plagiatorski. Podobnie trafiłam na jakiś blog, który miał artykuł „Dlaczego nie warto czytać” - łudząco podobny do mojego (klick), napisanego w późniejszym okresie niż mój. Co z tym zrobiłam? A no nic, bo nie było sensu. To tyle. Mimo wszystko, dalej nie lubię Rowling. 



Źródła inspiracji i wiedzy: DzikaBanda, Newsweek, Wp.pl,

Harry Potter, HarryPotter, Harry Potter to plagiat, czy harry potter to plagiat, J.k. rowling oskarżona o plagiat, #harrypotter 

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl