Przejdźmy może do ubioru, bo z nim również są niesamowite niuanse. Z jednej strony mężczyźni oczekują od nas, byśmy były seksowne; jednocześnie jeśli ubierzemy się seksownie, patrzą na nas jak na dziwki. Wróć! Zagalopowałam się.
Utarło się dziwne przekonanie, że seksowna kobieta to ta, która ubiera szpilki (w końcu upodobniają kształt nóżek do nóżek podczas orgazmu), nosi kuse spódniczki (pobudza wyobraźnię), znajduje koszulkę z dekoltem (pokazuje, że ma czym oddychać). To dziwne przekonanie mówi jednocześnie, że tak ubiera się dziwka. Bądźmy szczere, jak popatrzymy na kobietę, która jest właśnie tak ubrana i co myślimy? No tak szczerze-szczerze, nie jest tak? Z jednej stronie przyjemnie popatrzeć na taką kobietę gdzieś na komputerze - popatrzeć na profesjonalną modelkę w takich ubraniach, która naprawdę wygląda zmysłowo. Później odnajdujemy zdjęcie kobiety w tych samych ubraniach, lecz ta nie wygląda zmysłowo, a wulgarnie. Niestety, większość z nas ma problem z wyczuciem:
seksownie -
wulgarnie.
Nawet nie próbuj spełniać męskich realizacji przez seksowny ubiór: oni nie odróżniają seksowności od wulgarności, a jeśli tak, to bardzo rzadko. Bądźmy seksowne inną drogą: nie ubierajmy miniówek, głębokich dekoltów; nie kręćmy tyłkiem w rytm kiepskiej muzyki. Seksowność, według mnie, to zmysłowa sukienka - nie musi być mini, wręcz przeciwnie, długa do ziemi z rozcięciem na udzie sprawdzi się po stokroć lepiej. Podkreślmy talię, nadgarstki, szyję, biodra - to właśnie jest atrybutem naszej kobiecości. Nie krótka spódniczka i dekolt, a całokształt. Zapominając o tym, staniemy się wulgarne, nie seksowne.
Oczywiście, jeśli chodzisz w ubraniach wygodnych (i ładnych), jesteś ładna, a nie seksowna. Mianowicie, jeśli nosisz ładne jeansy, które podkreślają Ci pupę; jeśli nosisz koszulkę, która chowa krągły brzuszek a pokazuje, że masz czym oddychać (bez wylewnego dekoltu); jeśli nie eksponujesz bardzo swojego piękna, jesteś przeciętna.
Przeciętna bardzo. Ubierasz się jak każda inna, w końcu oni nie widzą różnicy w tym, jak wyglądamy na co dzień: widzą różnicę, kiedy jesteśmy seksowne. I to za właśnie taką odwrócą się na ulicy.
Otarłam się o ten punkt już w poprzednim, pisząc „Nikt nie chce być w związku z kobietą, która spała z wieloma mężczyznami.”. Prawdę mówiąc, w pewnym wieku mężczyzna zaczyna mieć parcie na to, by dla jego ukochanej był tym pierwszym. Nie mówię, że ma kaprys, ale parcie, obsesję wręcz. To jak polowanie na dziewicę, a on jest tym smokiem. Nie spotkałam się z tym typem co prawda, ale moja bliska przyjaciółka już tak. Parcie na dziewicę.
Jednocześnie, na to, by przespać się z kobietą mają wielkie, i to już od najmłodszych lat. Wiadomo, nieśmiertelność możemy sobie zapewnić tylko i wyłącznie poprzez reprodukcję, przekazywanie swoich genów kolejnej generacji. Choć nie wiem, czy to właśnie z tego wynika to parcie na to, by spać z kobietą. Im więcej kobiet zaliczy, tym większy szacunek na
dzielni. Im więcej kobiet za nim szaleje, tym większy z niego kozak. Już w szkole średniej, a nawet gimnazjum (jeśli w podstawówce też, to nie chcę o tym wiedzieć) chłopacy mają parcie właśnie na to, by przespać się z koleżanką. Oczywiście, dla niektórych samo posiadanie dziewczyny jest osiągnięciem. Dla niektórych.
Wiesz, ile razy słyszałam o zakładzie „kto zaliczy więcej dziewczyn”, albo „ona ulegnie prędzej mi jak tobie”. Dla mężczyzn jesteśmy zabawką, zakładem, formą prymitywnej rozrywki. Nigdy nie pomyślą, że robią krzywdę kobiecie na całe życie; że nasza psychika może ucierpieć do tego stopnia, że już nigdy nikomu nie zaufamy. Liczy się dla nich tylko to, że mają swój
fun. Jesteś ofiarą rozgrywek i rozrywek, nawet jeśli o tym nie wiesz. Jeśli wiesz, nie wchodzisz w pułapkę: wówczas nazwą Cię cnotką niewydymką. Nie twierdzę, że każdy mężczyzna chce tylko zaliczyć i zostawić, by wyruszyć na kolejny żer. Jednakże, każdy facet to zdobywca. Lubimy być zdobywane, nieprawdaż? Jednakże, nie takim kosztem i nie w formie zabawy. Żadna z nas, nigdy, tego jestem pewna.
Impreza za imprezą / W domu najlepiej
Tutaj pojawia się niemały zgryz. Z jednej strony mężczyźni ruszają na żer właśnie do klubów. Tam zdobywają kobiety, a po zaliczeniu, porzucają je. Mężczyźni lubią kobiety zabawowe - takie, co wiedzą jak pić, co pić i ile wypić, by nie wypić za dużo. Lubią te, co potrafią zmysłowo kręcić tyłeczkiem na parkiecie; te, co śmigają w szpilkach jakby chodziły boso. Po prostu lubią się dobrze zabawić i lubią mieć z kim się zabawić.
Jednakże, gdy przyjdzie co do czego, zaczyna im przeszkadzać imprezowy tryb życia partnerki. Mówię o sytuacji, gdy przyjdzie dorosłość i trzeba iść do pracy, pomyśleć o rodzinie. Nagle alkohol jest obawą o stan potencjalnego dziecka; nagle imprezy są podstawą do myślenia o tym, że zdradza. Późne powroty do domu, całonocne libacje, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności. On straci ochotę na imprezy, bo trzeba utrzymać mieszkanie, wyżywić siebie i członków rodziny. Do tego dochodzą obowiązki domowe, zmęczenie. Jeśli para ma szczęście, on zarabia tyle, że ona może posiedzieć w domu i zająć się
obowiązkami kobiety
. Czy imprezowiczka ugotuje obiad, zrobi pranie i posprząta po całonocnym chlaniu, będąc na mocnym kacu?
Niestety, kobieta, która od początku nie imprezuje, tylko siedzi w domu, czyta książki, spotka się z przyjaciółką na wieczorny film, i tak dalej, i tak dalej, jest po prostu nudna. Nie dlatego, że ma wąski krąg zainteresowań i nie ma nic sensownego do powiedzenia. Dlatego, że nie chodzi na imprezy, nie tańczy, nie pije. Dla niej zabawa to spotkanie w gronie znajomych przy grze planszowej albo przy teleturnieju na konsoli, a nie alkohol. Jesteś nudną domatorką, nikim innym. Dopiero w późniejszym etapie mężczyzna doceni to, jaka jesteś (o ile do tego dojrzenie). Niestety, a może i stety, Ciebie już nie będzie. Obok Ciebie będzie inny mężczyzna, który doceniał Cię od samego początku. Nie ma sensu marnować czasu na kogoś, kto nawet jeśli wydaje nam się wspaniały, kochany, czarujący i
pożądany, jeśli ten ktoś nas nie doceni od razu. Musi do tego dojrzeć, ale do tego czasu wielokrotnie Cię zrani, upokorzy, skrzywdzi.
Nie ma sensu czekać, bo on nigdy nie doceni tego, że czekałaś. Nigdy, przenigdy.
Zasługujesz na niego, bo czekałaś - takie jest ich myślenie. Zasłużyłaś na to, by był z Tobą. Zasłużyłaś tym, że czekałaś cierpliwie, znosiłaś ból i upokorzenie. Zapewniam Cię, koszta są za duże w stosunku do korzyści. Jeśli zaś poczekasz i zniesiesz to wszystko, nigdy Cię to nie zostawi. Na zawsze pozostanie w Twojej pamięci jako żywe, krwawiące rany.
Kobieta z nadbagażem
Czasami zdarzy się tak, że para wpadnie. No cóż, dziecko to niebagatelny problem, tym bardziej, kiedy czas ku temu nie odpowiedni. Za młodzi, albo dopiero szukają pracy, albo - co gorsza - nijak nie dojrzeli do tej roli. Wówczas bywa tak, jak mówi
zabawny mem w internecie. „Kiedy zaszła w ciąże, wszystko się zmieniło. Moje nazwisko, mój adres zamieszkania...”. Przezabawne w cholerę, a to mężczyźni śmieją się najgłośniej i klepią po plecach, że
prawilnie. Skurczybyki z uśmiechem na ustach pozostawiają kobietę z problemem - no bądźmy szczerzy, nieoczekiwane dziecko to problem - znikają bez śladu. Czasami alimenty płacą, ale to całe wsparcie, na jakie może liczyć. Pozostaje sama z dzieckiem, a - choć nie jestem matką - wiem, że to musi być niewyobrażalnie ciężkie.
Tym bardziej, że automatycznie kobieta przestaje być kobietą.
Kobieta z nadbagażem, bo tak mężczyźni patrzą na matkę, nie jest tą do wzięcia. Ma problem, cudzy problem, którego większość z nich nie chce wychowywać. Nie chcą odgrywać roli tatusia dla cudzego dziecka. Jeśli kobieta jest
zajebista, mogłaby bachora oddać do domu dziecka i zmajstrowaliby sobie własne. Żaden tak nie powie, ale mniej więcej tak wygląda to myślenie. Matka ma trąd, świąd, hiv, aids, pryszcze, w i ogóle jest jakaś upośledzona - bo ma narośl, nadbagaż, który pozostanie z nią przez osiemnaście lat najmniej. Niezbyt satysfakcjonująca perspektywa: zbierać resztki po innym.
Jak ja nienawidzę takich określeń, a czytuję takie teksty od czasu do czasu. Bo kobieta z dzieckiem to resztki po innym mężczyźnie, których nikt nie chce dojeść. Co z tego, że wcześniej tego samego skurczybyka poklepie po plecach i powie, że dobrze robi. Co z tego, że pozostawiają ją samą na prawie całe życie, tak o, bo wygodnie? Co z tego, że ona cierpi? Grunt, że jemu jest dobrze. Dlatego też włosy mi się jeżą na głowie gdy tylko słyszę o dziewczynach, które celowo „wpadają” z chłopakiem. A to by go przy sobie zatrzymać, a to bo chcą być mamusią. Dziecko jest czymś, co czyni kobietę niewidzialną.
Friendzone vs. Bycie suką
To chyba największy wróg męskiego ego:
friendzone. Mężczyźni, by zdobyć kobietę, potrafi zrobić wszystko, włącznie z tym, by być dla niej miłym, doceniać ją i szanować. Jednocześnie uznają kobietę za automat: wrzucę komplementy i kilka dobrych uczynków, zaraz wypadnie kilka pocałunków i może
związek seks. Dlatego, gdy im nie idzie po myśli, sami wpadają w pułapkę friendzone. Kobiety tej strefy nie widzą, z prostego względu. Pojawia się w naszym życiu facet, z którym fajnie się gada, jest miły i dobrze się przy nim czujemy. Mimo to, nie pojawia się między Wami chemia, iskierka do rozpalenia ognistej miłości. Nie wciągasz ani siebie, ani jego w bezsensowny związek, tylko pozostawiasz go w tej roli, w której - UWAGA - sam się postawił.
Jeśli zaś nie jesteś zainteresowana związkiem od samego początku i nawet nie chcesz spróbować, postarać się, po prostu go zbywasz. Im mocniej napiera, tym mocniej mu odmawiasz - w efekcie czego, jesteś suką. Po prostu, jesteś suką, bo nawet nie dałaś mu szansy. A nóż byś się w nim zakochała? No, jeśli nie, sfriendzonowałabyś go na bank. Bądź tu mądra, moja droga kobitko. Niby kobiety mają skomplikowane myślenie, ale na samym przykładzie tego nieszczęsnego friendzone widać, że to nie do końca my mamy luki.
Feministka vs. Kura domowa
Nieważne czy jesteś feministką czy kurą domową, nieważne w krótką półeczkę
kategoryzowania ludzi Cię wcisnęli, i tak nie będą Cię szanować. Feministek nie szanują, bo uważają je za kobiety obłąkane. Chcesz zrobić karierę, osiągnąć coś w życiu, ale jeśli będziesz zarabiać więcej od niego, mieć lepszą pozycję od niego - będziesz w jakimkolwiek stopniu lepsza od niego - odrzuci Cię albo będzie próbować zniszczyć. Podkopie Twoje ego, poczucie własnej wartości, rzuci żarcikiem „miejsce kobiety jest kuchni”. Jeśli kariera jest dla Ciebie ważniejsza od zakładania rodziny, uznają Cię za chorą psychicznie, o czym pisałam w artykule
Być kobietą, ach, być kobietą. Tak tak, uznają Cię za chorą psychicznie przez to, że świadomie zrezygnujesz z dziecka, wiedząc, że nie spełnisz się w roli matki. Społeczeństwo Cię napiętnuje, w tym mężczyźni, ponieważ nie chcesz im dać potomka, nie chcesz spełnić się w podstawowej roli kobiecej: dawaniu życia kolejnej generacji.
Oczywiście, jeśli jednak pozostaniesz w domu i zamiast robić karierę, pracujesz gdzieś na pół etatu za psie pieniądze i zajmujesz się dziećmi na cały etat. Sprzątasz, pierzesz, gotujesz, wychowujesz, pilnujesz, dbasz. Jesteś kurą domową, więc nie należy Ci się szacunek, ponieważ nie pracujesz. Nie wiesz co to ciężka praca i powinnaś swojego spracowanego mężulka obsługiwać, kiedy to zmęczony po kolejnym dniu w pracy pada przed telewizor i ani myśli kiwnąć palcem w domowych obowiązkach. Jeszcze bezczelnie domagasz się pomocy? Przecież Ty nic nie robisz cały dzień, tylko w domu siedzisz i telewizor oglądasz!
Niestety, nawet w tak podstawowej sferze nie mamy co liczyć na szacunek. Nieważne czy kariera, czy ognisko domu rodzinnego. Cokolwiek chcesz zrobić, nie jesteś pełnowartościową kobietą. Bo jeśli nie masz rodziny i nie masz dla niej czasu, jesteś wyrodna; jeśli poświęcasz się, nie masz pojęcia o życiu i ciężkiej pracy. Mężczyźni boją się kobiet sukcesu, bo te są silne, twarde, potrafią się im postawić. A co zrobi taka biedna kura domowa? Jest od niego zależna, nie tylko finansowo. Z czasem związek staje się toksyczny, patologiczny - pojawia się syndrom sztokholmski. Może za mocno powiedziane, ale nie jest tak chociaż w połowie? Jak w tym serialu „Przyjaciółki”? Kto nie widział, już tłumaczę. Kobieta całe życie wychowywała dzieci i zajmowała się domem, poświęciła swoją karierę i studia prawnicze. Natomiast jej mąż skończył studia i stał się renomowanym prawnikiem: ona harowała w domu, zaniedbując siebie z braku czasu - on rozkwitał w kancelarii, odnosił sukcesy i w końcu zdradzał ją z atrakcyjną kobietą, którą z czasem (ku mojemu ogólnemu rozbawieniu) również próbował sprowadzić do roli kury domowej. Romanso-związek skończył się, gdy ten wymagał domowego, ugotowanego obiadu, bo był zbyt zmęczony by iść na miasto.
Voila!
POPYT : PODAŻ
Cały ten artykuł sprowadza się do prostego podsumowania, które brzmi: mężczyźni pragną dwóch rodzajów kobiet. Tworzą
popyt na kobiety, które są rozwiązłe, chętne na przypadkowy seks, nie oczekują wiele w związkach. Takie kobiety powinny być atrakcyjne fizycznie, seksowne, a co więcej, powinny umieć się bawić. Jednocześnie, Ci sami mężczyźni nie chcą mieć takiej żony i córki. Nie chcą mieć żony, która spała z wieloma mężczyznami, miała przelotny seks z nieznajomymi. Nie chcą żony, która imprezuje, pije, wie jak się bawić. O córce ani nie mówię: córka ma być aniołkiem, grzeczną dziewczynką do końca ich życia. Ciekawa teoria? Nie do końca wyssana z palca, a powiedziana przez mężczyznę.