Prawie rok temu napisałam post O blogowaniu, czyli stylistyka bloga, w którym skupiłam się przede wszystkim na technicznej stronie bloga (czcionki, justowanie i inne pierdoły). Chyba każdy twórca w blogosferze próbował napisać swój przepis na udane blogowanie, z mniejszym lub większym skutkiem. Po trzech latach surfowania po tejże sferze, zdecydowałam się podzielić kilkoma uwagami. Oczywiście, mój przepis jest raptem sugestią i przepis na „sukces” jest nie tylko subiektywny, ale może się nie sprawdzić u każdego. Warto jednak próbować różnych sposobów, dlatego, oto moje.
Przede wszystkim, jak zacząć?
Początki nie były, nie są i nigdy nie będą proste. Ciężko z góry mieć wiedzę o tym, jaka będzie ostateczna forma. Załóżmy, przy pisaniu opowiadania - prolog sobie, ale dalsza historia sobie. Wielokrotnie prolog pisałam z myślą o zupełnie innej historii, a w trakcie staczałam się na inną drogę niż wcześniej zakładałam. Albo była krótsza, albo ciekawsza, albo mniej uczęszczana. Podobnie jest ze wszystkim - nie wiemy jak to się zakończy. Tym bardziej trudno powiedzieć to w kwestii blogowania. Zamierzasz pisać o modzie, ale może będziesz czuć, że się nie realizujesz, że to nie dla Ciebie. Zaczniesz zmieniać posty, zaczniesz zmieniać styl - nader wszystko, zaczniesz się rozwijać. Dlatego nie zakładaj o czym będzie Twoja strona, bo tego nigdy nie będziesz wiedziała. Nawet wypstrykando miało swoje okresy tematyczne. Zatem - jak zacząć?
Najwięcej blogerów zaczyna od klasycznego przedstawienia się i nie jest to zła droga, wręcz przeciwnie - to bardzo dobra droga. Nie ma co na siłę być anonimowym, ponieważ anonimy źle się czyta - nie wiadomo kto jest po drugiej stronie, jak to mówią. Nie musisz od razu prowadzić ekshibicjonistycznego trybu życia, nie musisz pisać o każdym intymnym szczególe, ale ogólne informacje są bardzo przydatne. Jednakże, jak o nich pisać, by nowy czytelnik nie znudził się i nie stwierdził „ale to już było” (i nie wróci więcej, na na na). Suche fakty o sobie to za dużo i za mało jednocześnie.
Pamiętaj: jesteś marką, podobnie jak Twoja strona. Musisz przekonać czytelnika, że masz mu coś do zaoferowania. Dlatego, kiedy opowiadasz o szczegółach związanych ze swoim życiem, od tego ile masz lat, jakie szkoły skończyłaś, powiedz również, co możesz tym zaoferować. Masz trzydzieści lat? Masz niemałe doświadczenie życiowe. Wychowałaś dwójkę dzieci? Znasz problemy macierzyńskie i lifehacki na dobre wychowanie potomstwa. Recenzje blogowe? Z niejednej studni piłeś i z niejednej misy jadłeś, znasz się na książkach i masz konkretny gust literacki. Stań się argumentem w dyskusji „dlaczego mam czytać właśnie Twoją stronę”. Nie Twoja strona, nie Twoje pobudki mają stać się argumentem, ale właśnie Ty. Pamiętaj: suche fakty źle się czyta - wprowadź odrobinę narracji.
Pozycjonowanie Google
Wyszukiwarka Google to bardzo potężne źródło wejść, o czym przekonałam się przez jeden, konkretny artykuł. Mianowicie, pierwszy napisany przeze mnie tekst mówił o Badoo. Miałam szczęście, ponieważ codziennie ktoś wchodzi na moją stronę przez wyszukiwarkę google, poprzez wpisywanie zapytań odnośnie tego portalu. Najczęściej brzmią one: „jak zacząć rozmowę na badoo”, „jak zagadać na badoo” (i wiele podobnych kompilacji). Pomijając problematykę zagadywania, jest sporo pytań technicznych. Niestety, zbłąkane dusze trafiają na tekst, który miażdży męskie ego i nie raz dają (dawali, póki nie usunęłam opcji komentowania z anonima) upust swoim emocjom.
Jak to się stało, że mój niepowiązany artykuł ma 24 tysiące wyświetleń? W treści bardzo często używałam nazwy portalu, a w międzyczasie pojawiały się słowa kluczowe jak „rozmowa” i „zagadać”. Pozycjonowanie, o którym mówię, jest stosowane przez każdego bardziej doświadczonego blogera, ale i nie tylko. Wszystkie portale informacyjne również wykorzystują tenże mechanizm Wujaszka. Niestety, bardzo dużo tekstów pisanych z hasłami SEO (tak to się profesjonalnie nazywa) przypominają papkę słowną, gdzie co zdanie pojawia się któryś ze słów kluczowych. Osobiście nie praktykuję tej taktyki, bo lubię, gdy moje artykuły są przejrzyste i czytelne? Czy zrezygnowałam z haseł? Nie.
Agencja seo. jest dobrym rozwiązaniem dla osób leniwych lub nierozumiejących te wszystkie konwencje „seo”.
Agencja seo. jest dobrym rozwiązaniem dla osób leniwych lub nierozumiejących te wszystkie konwencje „seo”.
Częstotliwość publikacji
Zdarzyło się nie raz i nie dwa byłam świadkiem, jak ktoś zaczynał. Hip, hura, duży potencjał, duże chęci i teksty pojawiały się codziennie. Przez miesiąc, później nadeszła stagnacja, brak czasu, zmęczenie materiału. Blog taki dryfuje w sieci po dziś dzień, zapomniane biedactwo. Autor do niego nie wraca, choć były przypadki, że wrócił i strona znów odżywała. Jednakże, najczęściej kończy się to usunięciem, by po jakimś czasie autora znów zebrało na chcicę pisania, by założył kolejnego bloga i by znów przez jakiś czas publikował na hip, hura, duży potencjał mam.
To nic złego, że ktoś świeżo prowadzący bloga ma duże chęci i dużo tematów, wręcz przeciwnie, to bardzo dobrze. Warto jednak rozplanować jakoś czas: mieć świadomość obowiązków, braku weny oraz okresów, kiedy człowiek nie ma nastroju na pisanie i dzielenie się swoimi opiniami. Z doświadczenia wiem, że przestój na stronie zagraża życiu bloga bardziej od niekompetencji czy głupich tematów. Dlatego, kiedy tylko jest wena, jest zapał i są tematy: pisz, pisz i jeszcze raz, pisz. Im więcej napiszesz, tym więcej będziesz mieć na okres „nie chce mi się”.
Wiem o tym, ponieważ sama przez to przechodziłam i teraz radzę sobie w inny sposób. Przez święta miałam mnóstwo wolnego czasu i mnóstwo wolnych tematów. Mam kilka gotowych artykułów, leżących sobie grzecznie w kopiach roboczych. I niech tam leżą, nie będę wrzucała po jednym artykule każdego dnia. Wolę wrzucić co drugi, trzeci dzień, ale mieć zawsze coś na zapas. Zbliża się sesja, zbliżają się zaliczenia i zbliża się mój okres „nie chce mi się”.
Reklama dźwignią handlu
Podstawą ruchu jest reklama. Oczywiście, istnieje głębokie przekonanie, że dobra marka nie musi się reklamować, bo czytelnicy przyjdą sami - „produkt sam się obroni”. Niestety, współcześnie mamy taki napływ różnych możliwości, opcji, że musimy się reklamować, nawet najlepsi. Bo czymże jest fanpage, jak nie reklamą? Jednakże im mniejszy jesteś, tym więcej musisz się napracować. Cóż, taka cena sławy, prawda?
Podstawą reklamy jest fanpage, który nie tylko zbierze Twoich fanów w jednym miejscu, ale pozwoli im na bieżąco śledzić wszystkie Twoje działania, nie tylko na stronie. Wiadomo, jakieś swoje spostrzeżenia, humorki. Warto podpatrzeć „tych dużych” w prowadzeniu fanpage. Osobiście wybieram drogę, że nie spamuję każdym fragmentem swojego życia, nie wrzucam codziennie zdjęć. Nader wszystko, dzielę się przede wszystkim działalnością.
Oczywiście, w grę wchodzi Instagram (nikt nie lubi anonimowych twórców, bo ludzie lubią czuć więź); Twitter (relacjonowanie myśli i spostrzeżeń, na szybko). Najważniejszą dźwigną handlu jednakże będą grupy na facebooku. Z samego blogowania jest ich ponad setka, zrzeszająca od kilkudziesięciu po kilka tysięcy osób. Każdy z nich to potencjalny czytelnik. Jeśli nauczysz reklamować swoje posty w sposób interesujący, ktoś wejdzie, ktoś zostanie i może ktoś udostępni.
Autoreklama
Skoro już jesteśmy przy reklamie, warto wiedzieć jak się reklamować. Po pierwsze, nie wywyższaj się - nie jesteś najlepszy, nie byłeś i nie będziesz. Nie można być najlepszym w pisaniu, bo ciężko porównać umiejętności literackie, style i stopień posługiwania się słowami. Ale, ale, to tak na marginesie, ponieważ największym błędem jest całkowity brak autoreklamy.
Siedzę na grupach facebookowych służących do reklamowania swojego bloga (jest ich ponad czterdzieści). W ciągu godziny pojawia się mnóstwo linków, ale znaczna część ogranicza się do „zapraszam do siebie”. Kiedy pojawi się, załóżmy, dziesięć takich linków z takim opisem, a dwa w jakiś sposób zachęcą Cię do sięgnięcia po linka, po który sięgniesz? Sama okładka i tytuł to za mało, trzeba dodać coś od siebie. Najmniej dwa-trzy zdania, czasami dłuższą wypowiedź; niektórzy wrzucają fragment lub pierwszy akapit. Wszystko zależy od Ciebie, ale grunt, to wiedzieć jak się zareklamować.
Bardzo często opieram taktykę prowokacji: piszę artykuł, załóżmy o wspieraniu tych, którzy tego potrzebują, ale w „zaproszeniu” zawieram treść przeciwną (potrzebujący są żałośni, skoro nie mogą sobie sami poradzić). Raz, wejdą osoby, które się ze mną zgadzają, a kto odważnie wygłosił ich pogląd. Dwa, wejdą osoby, które chcą mnie zganić, naprostować. Wychodzi różnie, ale zapewniam, każda strona jest zaskoczona efektem.
Bardzo fajnie ten temat poruszyła Humanistka na obcasach, zapraszam po rozszerzenie wątku do niej.
Sztuczne zapychanie obserwacji
Czyli bardzo popularne „obserwacja za obserwację, komentarz za komentarz”. Wymiana komentarzy jest o tyle sensowna, o ile ludzie będą komentować z sercem, a nie jedynie odbębnić, zareklamować i zapomnieć. Z reguły staram się wypowiedzieć sensownie, z szerokim opracowaniem tematu - inni wolą skrobnąć coś krótkiego, bez czytania. I niech nikt mi nie wmawia, że tak nie jest - jeśli tak nie robisz, jesteś wyjątkiem na całą rzeszę.
Nie skuś się na to, bo po pierwsze, tracisz wiarygodność jako rzetelny bloger. Lecisz tylko na ilość komentarzy i puste obserwacje, a nie jakość czytelniczą. Osobiście wolę mieć mniej obserwatorów i komentarzy. Wiem jednak, że mam ich z serca, bo zasłużyłam w jakiś sposób, a nie bo ich przekupiłam.
O czym chcielibyście poczytać?
Blog jest Twoją cząstką internetu, Twoim portem na nieprzyjaznym morzu. To Ty decydujesz o tym, czy dany komentarz zostanie upubliczniony, a który usunąć. To Ty decydujesz o wyglądzie, czcionce i mnóstwie innych pierdół. Dlaczego więc oddajesz najważniejszą rzecz - tematykę postów - czytelnikom?
Jesteś kapitanem swojego okrętu, to Ty o wszystkim decydujesz. Załoga, czyli my, czytelnicy, nie potrafimy sterować i jedyne co możemy zrobić, to sprowadzić statek na skały. W pewnym momencie blog przestanie być Twój, a pisanie stanie się żmudnym obowiązkiem, nie frajdą. Dostosowywanie się zabija to, co w blogowaniu jest najważniejsze: nieuginanie się. Oczywiście, czasami mam chwile załamania i napiszę do kilku bliskich osób z pytaniem o temat.
Robię to jednak rzadko i przede wszystkim, w poszukiwaniu tematów. Tak, tak, czasami usycham z braku tematów i sprawdzam, bo może ktoś ma coś ciekawego. Niektórzy sami podsyłają i jeśli mi się spodoba, piszę; ale tylko wtedy, kiedy to mnie się spodoba. Też tak rób - nie bądź marionetką w rękach czytelników, bo Cię zniszczą.
Chcę założyć bloga, ale…
A) Nie wiem co pomyślą znajomi. Jeśli boisz się opinii znajomych, nie ma sensu zakładać bloga. Ludzie zawsze będą gadać, zawsze będą oceniać, zawsze będą o Tobie mówić za Twoimi plecami. Blog jest dla człowieka, który nie boi się iść pod prąd - jeśli zaś pragniesz iść z nurtem, nie ma sensu o tym pisać, bo nie powiesz niczego nowego i odkrywczego.
B) Nie wiem o czym. Najczęściej to problem ludzi, którzy chcą prowadzić bloga, chcą być popularni, i mieć czytelników, ale nie wiedzą jak to zrobić i liczą, że ktoś zrobi to za nich. Z doświadczenia wiem, że takie osoby nie wiedzą co powiedzieć, bo chcą przypodobać się innym, a co za tym idzie, mówią jak zawieje wiatr.
C) Nie wiem jaki adres. Czasami, kiedy przewijam grupy na facebooku i patrzę na ludzi reklamujących swoje blogi. Niby budowanie marki na imieniu i nazwisku zapewnia niepowtarzalność, brak możliwości kopiowania, i tak dalej, ale bałabym się jednocześnie ośmieszyć imię i nazwisko. Co więcej, bardzo dużo nazw albo zawiera literki, albo składają się z zagranicznych wyrazów, albo - co jeszcze bardziej mnie bawi - opierają się na kiepskim naśladowaniu popularnych marek. W nadziei, że ktoś zbłądzi i do nich zerknie.
Czasami ten sam szablon, podobna nazwa i nagłówek. Może zmylić, oj może, na szczęście bardzo często treść zdradza mistyfikację.
Jednakże, najważniejsze w prowadzeniu bloga jest to, by prowadzić go z pasją i od siebie. Kiedy zamierzasz założyć stronę o danej tematyce, zadaj sobie pytanie: co mam do zaoferowania? Błędne myślenie młodych twórców mówi „co blogowanie może mi dać”; prawda jest taka, co Ty możesz dać blogosferze. Co masz do zaoferowania czytelnikowi? Jesteś w jakiś sposób wyjątkowy, czy może będziesz tylko powielać wielokrotnie powielone?
Mam na myśli pisanie o modzie czy kosmetykach. Większość z nich opiera się na powielaniu tego, co już było - podobne kreacje, podobne sklepy, podobna tematyka, podobny wygląd. Wszystko jest takie same i trze ba mieć to coś, tę iskierkę by wybić się wśród stron, których jest na pęczki. I właśnie od tego powinno zacząć się blogowanie: co JA mogę zaoferować? Nie czytelnik, nie firmy od współprac, ale właśnie Ty. Reszta przyjdzie sama, później, po ciężkiej pracy jako zasłużona nagroda.