Zastanawiam się jakim typem człowieka jesteś - czy wracasz ze szkoły/pracy i siadasz przed telewizorem, komputerem, a każdą chwilę spędzasz na... Na niczym. Oglądaniu „Trudne sprawy”, „Dlaczego ja” czy graniu w gry komputerowe, a może na przewijaniu facebookowej tablicy (opierasz wówczas rękę na dłoni i patrzysz, by po chwili stwierdzić, że nic ciekawego się nie dzieje). Może mnie zaskoczysz i po powrocie do domu siadasz przed komputerem, ale zamiast spędzać czas bezsensownie, włączasz program tekstowy by popisać; odpalasz grę by ją zrecenzować; grasz by zrobić poradnik/solucję/tłumaczenie. Może siadasz w fotelu i czytasz książkę, sam od siebie. A może wyciągasz farby, płótno; albo ołówki i szkicowniki. Może jesteś poetą, może rysujesz na komputerze. Nieważne kim jesteś i nieważne co robisz: jeśli COŚ robisz, to jest to temat dla Ciebie.
Jesteś
nieobiektywny.
Z tym zarzutem spotykam się najczęściej jako artysta słowa. W przekonaniu społeczeństwa utarło się, że dobrze napisany tekst jest bezstronny. Mówi o tym jak jest, a nie jak to widzi - i jeśli mam być szczera, gdyby media w ten sposób działały, być może bym się nad tym zastanowiła. Być może, ponieważ po lekcjach języka polskiego, po zajęciach z psychologii na studiach wiem, że obiektywizm nie istnieje.
Od pierwszego dnia, kiedy zaczynamy mieć samoświadomość, ma na nas wpływ otoczenie. Każda nasza porażka i sukces, nasz rodzic (jeden i drugi), nasze otoczenie - sąsiedzi, sąsiadki, kuzyni, kuzynki - decyduje w pewnym sensie o tym, kim jesteśmy. Każdy z nas pochodzi z innego środowiska i inaczej wpływa na inną osobę. W jakiś sposób właśnie tak nieistotne elementy decydują w szczegółach o tym, kim jesteśmy. Gdzieś nasze poglądy, nawet najbardziej obiektywne, są zakodowane w przeszłości i nie mamy na nie wpływu. Między innymi to wpływa na subiektywizm. Nie przejmuj się brakiem obiektywności, bo ja tego nie robię. Dzięki temu jesteś wyjątkowy, bo nie boisz się pokazać tego, kim jesteś.
Utalentowany
malarz nie korzysta z referencji.
Nie ma znaczenia czy mówimy o grafice komputerowej,
szkicowaniu czy malowaniu pędzlami, lub jakimkolwiek innym sposobie na
malowanie otaczającej nas rzeczywistości. W każdej tej dziedzinie znajdą
się „znawcy”, którzy mają swoją teorię, że prawdziwi malarze nie
korzystają z referencji. Dla laików: czym jest referencja? Jeśli malujesz
bukiet słoneczników, patrzysz na bukiet słoneczników; malujesz człowieka w
ruchu, patrzysz na człowieka w ruchu; rysujesz zwierzę - patrzysz na zwierzę.
XXI wiek udostępnia nam - na szczęście - zatrzymanie tego wszystkiego w jednym,
prostym kadrze (mówię o fotografii). Fotografia przedstawiająca obiekt, który
rysujesz lub na którym się wzorujesz jest referencją.
Tak! Dobrze myślisz - istnieją znawcy, którzy uważają, że
musisz rysować z głowy. W głowie mieć bukiet słoneczników, człowieka w ruchu
czy zwierzę. Musisz znać każdy detal anatomii bez patrzenia na pierwowzór. Tak
na logikę, jest to idiotyczne. Twoim talentem jest odwzorowywanie
rzeczywistości, a nie odtwarzanie jej z pamięci. Jeśli rysujesz i korzystasz z
referencji, nie wstydź się tego! Nie wierzę, że Van Gogh miał słoneczniki w
głowie a nie przed sobą. Nie wierzę, że Da Vinci miał w głowie Monę Lisę. Tak
szczerze, myślę, że siedziała gdzieś na stołku w jego pracowni i uśmiechała
się.
Zrobić zdjęcia to
każdy potrafi.
Osobiście uważam, że posiadanie lustrzanki nie czyni z
Ciebie profesjonalnego fotografa, ale kto powiedział, że bycie amatorem to coś
złego? Amator to człowiek, który robi coś z pasji (a nie jak się utarło, bo
jest w tym kiepski). No ale ale, lustrzanka nie czyni z Ciebie profesjonalisty;
ale doświadczenie już tak. By przejść tę drogę, trzeba opanować światło,
ujęcia, swój sprzęt, ostrzenie, obiektywy - i wiele, wiele innych.
Przyznaję, były momenty, kiedy śmiałam się z fotografów.
Przyznaję się, że robiłam to z zazdrości. Uważałam, że to niesprawiedliwe, że
ja nad jednym tekstem męczę się kilka godzin, a ktoś na zdjęcie poświęci raptem
kilka-kilkanaście minut i voila,
on ma wielu fanów. Przyznam się po raz kolejny, że teraz już nie robi mi to
różnicy i uważam, że to bardzo ciężka pasja. Nie jest tak łatwo zrobić dobre
zdjęcie i nie jest to kwestia kilku minut, czy jednego pstryknięcia. To kwestia
zrobienia czasami kilku-kilkudziesięciu zdjęć by złapać to jedno, upragnione
ujęcie. Ci, którzy tego nie wiedzą, nigdy nie będą doceniać Twojego talentu lub
będą mówić, że każdy tak potrafi. Wiedz jednak, że dobrze zrobione zdjęcie jest
czymś naprawdę cenionym: w końcu, kto nie chciałby zdjęcia profilowego na
facebooka na długi czas? Znajomi będą Cię non-stop maltretować o spotkanie z
aparatem, a zapłatą będzie kawa i ciastko. Warto? Warto!
Będziesz tańczyć
na rurze.
Czyli jak demotywują najbliżsi, kiedy Twoją pasją jest
taniec. Tańczysz w zespole, chodzisz na warsztaty; krwawe odciski po porządnym
treningu to norma. Rytm, synchronizacja, dobry układ - to wymaga więcej niż
kilku godzin. Chodzisz na salę po szkole, w weekendy, w każdej wolnej chwili.
Razem z innymi, a może i solo, szlifujecie umiejętności, figury. Zalany potem,
nie masz chwili wytchnienia. Jednakże, komentarze najbliższych
bolą. „Taniec nie jest dla mężczyzny!” albo „Potem skończysz na
rurze”.
Wiadomo, kariery tanecznej nie zrobi się od razu - to raz.
Dwa, nie zrobi jej każdy. Jednakże każdy ma szansę szlifować swoje
umiejętności; co więcej, taniec to według mnie coś więcej, jak umiejętności. To
również hartowanie ducha, wzmacnianie charakteru. Dlaczego? Mało kto po wielu
upadkach, stłuczeniach czy zakrwawionych skarpetkach zdecyduje się wrócić na
parkiet. Mało kto po krytyce lub wyśmianiu, porażce, jest wstanie wrócić do
tego samego. A w tańcu wystarczy gorszy dzień, ból głowy i wszystko, na co
pracowałeś, leci na łeb na szyję. Dlatego jeśli tańczysz, nie poddawaj się;
jeśli ktoś w Twoim otoczeniu tańczy, doceń go. Bo taniec to coś więcej niż
zwykłe kręcenie bioderkami.
Blog jest dla
dzieci.
No nie ukrywajmy, każdy prowadził kiedyś bloga. Mając naście lat, miałam już kilka blogów,
kilka upadków czytelniczych, pierwsze spotkania z krytyką. Każdy z nas zaczynał
właśnie w wieku nastu lat i niestety, utarło się, że blogi są dla dzieci i
nastolatków. Jeśli skończyłeś osiemnaście lat, wstydem jest, że zajmujesz się
tym czym zajmują się dzieci w podstawówce.
Ale ale! Nikt nie zwróci uwagi na jakość Twojej strony;
nikt nie zapyta o czym piszesz; nikt nie wejdzie i nie zobaczy, że Twój blogasek nie świeci od
kolorowych neonów, kursorów, a w tle nie gra tandetna, melancholijna muzyczka
podkreślająca Twój buńczuczny charakter. Możesz prowadzić bardzo dobrego,
rzetelnego bloga; możesz uważać siebie za profesjonalistę i pisać jak
profesjonalista - jednakże, jeśli powiesz znajomemu, że prowadzisz bloga, zaraz popatrzy na Ciebie
z pobłażaniem i postuka się w czoło. Blog? Przecież jesteś dorosły! Zajmij się
czymś porządnym, a nie marnuj czasu na takie bzdety.
Nawet jeśli jesteś nastolatkiem; nawet jeśli Twój blog wygląda jak typowy blog,
pełen gadżetów to wiedz, że każdy kiedyś zaczynał i każdy był w tym miejscu co
Ty. Niektórzy o tym zapomnieli i mądrzą się niesamowicie. Wiesz co? Miej ich w
głębokim poszanowaniu! Oczywiście, krytyka krytyką, ale czepialstwo
czepialstwem.
Są lepsi od
Ciebie.
„Mam znajomego, który robi to co Ty i jest o niebo lepszy”.
Jakże irytujące, nieprawdaż? Zaczynasz coś robić, robisz pierwsze kroki na
nowej drodze życia, zaliczasz pierwsze rozczarowania i małe sukcesy. Właśnie
wtedy, gdy odnosisz mały sukces, decydujesz się pochwalić w gronie znajomych (załóżmy, że na grupie na facebooku). Otrzymujesz jakże cudowne słowa
wsparcia „A on potrafi lepiej”. No cholera jasna, oczywiście że potrafi
lepiej. Zajmuje się tym dłużej, ma więcej czasu, ma więcej możliwości. On ma
taki start, ja mam taki start. Opinia ma dotyczyć MNIE, a nie tego, że ON robi
inaczej. Ciebie też to spotkało przynajmniej raz, a jeśli nie, przygotuj się
mentalnie.
Ludzie uwielbiają w ten magiczny sposób podkopać czyjeś
ego. Osiągnąłeś mały sukces, bo zrobiłeś pierwszy idealny szkic oka? Albo
napisałeś pierwszy, porządny tekst? A może zrobiłeś naprawdę dobrą, artystyczną
fotografię? To Twój pierwszy sukces; tylko zakuty
łeb odbierze Ci przyjemność jego celebrowania. Owszem, do idealnej
twarzy, idealnego opowiadania czy idealnego portfolio wiele Ci brakuje, ale
zrobiłeś pierwszy krok ku temu, by być lepszym. Nie daj sobie podkopać
samooceny. Chuj z innymi - to Twój sukces.
Zrobiłbym to
lepiej.
Czyli moment, kiedy mam ochotę odpowiedzieć „To zrób to,
kurwa*, lepiej.”; nie ukrywam, ten typ wkurza mnie najbardziej, bo właśnie z
nim borykałam się przez długi czas i to właśnie ten typ najmocniej podkopywał
moją autorską samoocenę. W końcu, o ile rysowanie to naprawdę talent w pojęciu
przeciętnego Cebulaka, to pisanie, robienie zdjęć czy tańczenie nie jest
absolutnie talentem. Kręci dupą byle nastolatka w klubie i nie wymaga to zbyt
wielu ćwiczeń; zdjęcia robią wszyscy, telefonem i aparatem, co za filozofia
kliknąć przycisk?
Opowiem jednak o pisaniu, ponieważ pisać każdy potrafi.
Codziennie piszemy maile, wiadomości na facebooku, na grupach; w szkole
uczniowie piszą wypracowania, rozprawki; studenci piszą prace licencjackie,
magisterskie czy semestralne. Wszyscy piszemy każdego dnia, więc co za
filozofia?
A no, do diabła, filozofia jednak jest. Gramatyka i składnia, ortografia i
interpunkcja, mowa potoczna i synonimy. Umiejętność układania myśli tak, by
łączyła się w składną całość; umiejętność ubierania myśli w słowa bez chaosu;
umiejętność manipulowania uczuciami odbiorcy; umiejętność odczytywania jego
myśli i reakcji, przeciwdziałanie im. Dla mnie pisanie to coś więcej niż
stukanie na klawiaturze. Przy czym 90% piszących polegnie na samej
interpunkcji; o reszcie nie wspomnę.
Dowód? Przejrzyj tablicę na facebooku. Przejrzyj ogłoszenia
na grupach. Przejrzyj inne blogi i strony. Nawet prof. Krystyna Pawłowicz robi
błąd przy pisaniu skrótu „tysiąca” i upiera się, że tak może. Nie, nie może, bo
są normy w pisowni. Wszystko to, co wymaga od nas język pisany polski nie jest
wymysłem, a wielopokoleniową, ciężką pracą. Najbardziej jednak powinniśmy
(mówię to niechętnie) podziękować Mickiewiczowi, bo to za sprawą jego publikacji
rozpowszechniły się pierwsze normy językowe. Odrobina szacunku dla języka, bo
jest najpiękniejszy i najtrudniejszy, co widać po obywatelach Polski - bo nawet
oni nie do końca wiedzą jak się nim posługiwać. A Ty potrafisz?
Z tego nie
wyżyjesz.
A no, załóżmy, że nie wyżyjesz. Czy wyżyjesz z wracania z
pracy i siadania przed telewizorem? Wyżyjesz z wracania ze szkoły i siadania
przed komputerem/konsolą? Nie wyżyjesz, więc dlaczego masz nie robić czegoś
więcej; czegoś, co ukształtuje Twój charakter, pomoże Ci stać się lepszą wersją
siebie. Hobby uczy nas pokory; pokora jest potrzebna w życiu.
Każdy w pewnym etapie rozwijania ma przekonanie, że jest już najlepszy i
zachowuje się, jakby wszystkie rozumy pozjadał. Większość zalicza twarde
lądowanie (a niektórzy nadal tkwią w przekonaniu o swojej zajebistości) i przekonuje się,
że jednak najlepszym nie był, że nawet nie sięgał. Dlatego każdy kolejny sukces
uczy pokory i zmusza do pytania: czy
to już? Zapewniam jednak, że to już nigdy nie nastąpi, bo zawsze będą
lepsi i gorsi od Ciebie; zawsze będziesz w czymś lepszy od kogoś, a
ktoś będzie lepszy od Ciebie w czymś innym. No ale, ale, odbiegam!
Fajnie byłoby zarabiać na swoim hobby - wiadomo - wówczas
nie przepracowałbyś ani jednego dnia. Jednakże by móc utrzymywać się z tego co
kochasz, musisz wpierw opanować coś w stopniu bezkonkurencyjnym. Tańczysz?
Otwórz szkołę tańca - ale wpierw skończ szkołę, zdobądź wykształcenie, stań się
autentyczny w tym co robisz. Fotografujesz? Studio fotograficzne - ale wpierw
miej dobre portfolio, niech ludzie wierzą na słowo, że nie spartaczysz sprawy.
Piszesz? Dziennikarz, pisarz, blogger - ale wpierw kursy, szkoły, poznaj język
polski, zdobądź doświadczenie. Droga do sukcesu jest długa, wyboista i usłana
kolcami róż. Można ją jednak przebyć, tylko trzeba mieć plan. Jak masz plan na siebie, wyżyjesz z
wszystkiego. Musisz mieć
jednak umiejętności, doświadczenie i chęci. Dlatego nie daj się zbić z drogi
tylko dlatego, że „z tego nie wyżyjesz”, bo pieniądze to nie wszystko. Nie
wykształcisz charakteru i umiejętności płaszcząc dupę przed TV i grając w gry
przed komputerem. O, o! Chcesz zakosztować prawdziwej wojny? Wybierz się na ASG
w Twojej okolicy, ktoś pożyczy Ci sprzęt i dowiesz się co to znaczy w
prawdziwym życiu!
Coś Ci to nie
idzie.
Ponieważ nie od razu Rzym zbudowano. Ostatnio zaczęłam szyć
na maszynie i przyznam się szczerze, pierwsza maskotka to była tragedia. Nijak
nie wyszła jak chciałam; ale obdarowanej prezent się podobał, bo od serca i
naprawdę się przy tym starałam. Później zaczęłam szyć drugą maskotkę, trochę
dłużej rozplanowałam. Postawiłam sobie poprzeczkę wysoko: maskotka do
naklejenia na tylną szybę w samochodzie. Nauczona doświadczeniem poprzedniego
pluszaka, wiedziałam gdzie muszę coś zmienić i pod pewnymi względami wyszła bardzo
dobrze. Jeszcze odrobina kreatywnego kombinowania i wyszła naprawdę
nieźle.
Niemniej, mogła wyjść lepiej. Jestem tego w pełni świadoma. Gdy będę drugi raz
robić dokładnie to samo, będę wiedziała co, gdzie i jak inaczej, a co tak samo,
a co w ogóle sobie darować. Moja mama, która jest krawcową, powiedziała tylko
dwa komentarze. Pierwszy, kiedy zaczynałam szyć: „mierz siły na zamiary”
oraz drugi, kiedy skończyłam: „nieźle jak na drugi raz”. Nie wyszło
idealnie, fakt, ale dała mi dwie bardzo dobre rady. Po pierwsze, jeśli
narzucamy zbyt duże wymagania na samym początku, szybko się poddajemy, bo nam
to nie idzie. Moja mama okazała się dobrym oparciem, bo pochwaliła mnie, mimo
że maskotka nie wyszła jak miała. Zdarza się jednak, że oparcie nie jest „oparciem”
i zamiast poklepać po ramieniu, pocieszyć, pochwalić - wykpi, wyśmieje,
skomentuje tak a nie inaczej.
Nie umiesz przyjąć
krytyki.
Bywa tak, że odwiedzam bloga i piszę obszerny komentarz, że
brak wyjustowania, że tak się nie pisze, że stosuje się normalne cudzysłowy, i
tak dalej, i tak dalej. Autor bloga odpowiada, że z tym się zgadza, ale z tym
nie, bo to zabieg celowy. End
of story.
Niestety, ponownie pojawiają się „znawcy”, którzy uznają, że to tylko
wymówka i nie potrafisz przyjąć krytyki. W tym miejscu to ja miałabym odgrywać
takiego znawcę, ale czasami sama łamię zasady jako zabieg celowy. Mam do tego
inne podejście, bo życie skorygowało pewne kwestie i po prostu odpuszczam, po
co to zgorszenie? Są jednak tacy, którzy zaczynają wojować, bo nie potrafisz
przyjąć krytyki, bo nie masz racji, bo zasady są po ich stronie. Oni pojawiają
się nie tylko na blogach, ale wszędzie. Na stronach z opowiadaniami; na
stronach dla malarzy i grafików; dla fotografów. Robisz coś, bo tak chcesz, ale
zaraz Cię atakują, że się nie znasz. Kiedy mówisz jak sprawa wygląda, robią z
Ciebie tego złego autora, bo masz przerośnięte ego.
Nic nie robisz.
Poddałeś się?
Każdy ma taki dzień, tydzień a nawet miesiąc, że jedyne na co ma ochotę, to leżeć w łóżku i kontemplować bezsensowność swojej egzystencji. Wracasz z pracy, jesteś przepracowany; zmęczenie plus bezsenność dają się we znaki. Może wracasz ze szkoły, masz mnóstwo zaliczeń, a przedmioty nie bardzo Ci odpowiadają, dlatego sporo czasu poświęcasz na naukę. Pamiętaj jednak, jeśli jesteś artystą, nie możesz nie mieć czasu, nie możesz być zmęczony, nie możesz mieć blokady twórczej.
Jesteś artystą - musisz tworzyć. Jeśli tego nie robisz przez jakiś czas, nie wrzucasz niego nowego, nie spamujesz tym na fb, zaraz zjadliwi ludzie snują swoje teorie, że się poddałeś. Przekonałeś się, że jednak jesteś beztalenciem i zrobiłeś światu przysługę, rezygnując z tego co robiłeś. Potrafią podkopać samoocenę, bo cieszą się, że nic nie robisz, jesteś mało aktywny. Prawda jest taka, że oni robią to bo nie wiedzą jak to jest być artystą, nie wiedzą co to przemęczenie lub brak czasu/blokada twórcza. Może wiedza, a robią to, by pozbyć się konkurencji? Pamiętaj, każdy przejaw hejterstwa, jest jednocześnie przejawem słabości i strachu Twojego przeciwnika. W końcu, jak słaby musi się czuć, skoro musi Cię atakować w tak prymitywny sposób?
Żebrzesz o uwagę.
Tworzysz? Bo ja, jak widać, staram się pisać dużo, publikować dużo i chcę, by moja strona trafiła do jak największej liczby osób. Udostępniam każdy artykuł na swojej osi czasu; wrzucam we wszystkie grupy na facebooku, czasami dorzucam na tumblra albo twittera. Staram się, by link do mnie był wszędzie tam, gdzie byłam - by ktoś mógł łatwo do mnie trafić. Żebrzę o uwagę? Nie, walczę o nią. Każdy, kto coś robi, chwali się na lewo i prawo - liczy, że zdobędzie odbiorcę, a być może i fana. To żaden wstyd, w końcu każdy chce być doceniony.
Rzadko kiedy proszę kogoś o udostępnienie mojego artykułu na osi czasu, ale jeśli wiem, że komuś temat się podoba, podsyłam mu i mówię, że jak znajdzie czas to niech przeczyta, a jak mu się spodoba, byłabym wdzięczna za udostępnienie. To żaden wstyd, prawda? Moja przyjaciółka napisała na DeviantArtcie notę, w której marudziła, że Daily DeviantArt przypada głównie pracom z popularnej tematyki, ale niekoniecznie dobrym jakościowo. Oczywiście, marudzenie zostało odebrane jako „żebranie” o uwagę i głosy.
Pamiętaj - nieważne co zrobisz, ludzie i tak będą wiedzieli lepiej. Jeśli będziesz na coś marudzić, oni uznają, że się żalisz. Jeśli będziesz się reklamować gdzie się da, oni uznają, że żebrzesz o uwagę.
Niestety, robienie czegoś więcej od przeciętnej Cebuli zawsze spotka się z atakami, krytyką lub próbą zniszczenia marzeń. Nigdy, przenigdy, nie pozwól odebrać sobie tego, co jest dla Ciebie najważniejsze. Nieważne, czy Twoją pasją jest sport, szycie, szydełkowanie, rzeźbienie, pisanie, malowanie, fotografowanie - i pierdylion innych rzeczy, które kształtują Twój charakter.
Każdy kiedyś zaczynał, każdy popełnia błędy, nikt nie jest idealny - i tak dalej, i tak dalej. Powiem Ci jeszcze, że masz prawo wątpić; masz prawo się poddać, masz prawo się zatrzymać i zastanowić czy dobrze robisz. To Twoje prawo i nikt Ci go nie odbierze. Nie powiem Ci: „Nie rezygnuj”, „walcz”, „Weź się w garść”, „dąż do celu”, „bądź niezastąpiony”. Jedyne, co mogę Ci powiedzieć, to nie przejmuj się za bardzo. Życie jest na to za krótkie.