Photo credit: mer chau via Foter.com / CC BY |
Kiedy człowiek ma dość sesji, studiów i użerania się z wykładowcami, studentami i całą masą problemów, naturalna jest niechęć do studiów. Kilka miesięcy temu, w okresie kończącym studia napisałam bardzo wylewny post o tym, „Dlaczego nie lubię być studentem”. Jednakże, po okresie wakacyjnej stagnacji i nudy, gdy nie widziałam ludzi przez długi, długi czas, odnalazłam kilka powodów, dla których uwielbiam być nie tylko studentem, ale być studentem dojeżdżającym. Dlatego, w kontrze do poprzedniego postu, przedstawię kilka faktów.
Komunikacja
miejska
Masz czasami ochotę pobyć sam ze
swoimi myślami? Albo w spokoju poczytać książkę? W domu bezustannie rodzice
zaganiają do roboty, kot depcze stronice, gra telewizor, mama co chwilę wchodzi
do pokoju i zostawia otwarte drzwi w chwili, gdy wychodzi. Codzienność
nastolatka. Nie spotyka mnie na co dzień nawet połowa tych rzeczy: nie mam
drzwi w pokoju, telewizor rzadko słyszę gdy siedzę u siebie w pokoju; gorzej z
kotem i obowiązkami domowymi. Dlatego godzina w autobusie to dla mnie idealny
moment na założenie słuchawek, włączenie ulubionej muzyki i co ważniejsze,
zostawienie mnie z moimi myślami. Jazda autobusem to najbardziej kreatywny czas
w ciągu dnia; siedzę i albo patrzę za okno, albo opieram głowę o okno i drzemię,
cały czas napędzając myśli w stronę kreatywnej twórczości. Połowa tematów, jak
i nie całe noty powstawały w mojej głowie w trasie do autobusu, włącznie z
poprzednią, o kropce nad „i”.
Czasami, w autobusie, spotykam
znajomych, których nie widziałam całe lata. Wówczas siadamy i prowadzimy luźną,
niezobowiązującą pogawędkę o mało istotnych tematach, umilając sobie
jednocześnie godzinę jazdy. Sporadycznie poznajemy nowe osoby; a to
przystojniak na drugim końcu się patrzy i uśmiecha, a to dziewczyna obok zagląda
niepewnie. Autobus to skarbnica, choć częściej po niej klnę jak chwalę.
Znajomi
Kiedyś moja koleżanka z okresu
gimnazjum powiedziała bardzo mądre słowa na temat młodzieży szkolnej. „Nie
muszę ich lubić, jak oni nie muszą lubić mnie. Jesteśmy losową zbieraniną ludzi
z zupełnie różnych środowisk i miejscowości, nic nas nie łączy poza faktem, że
musimy uczęszczać do tej szkoły i na te lekcje”. Właśnie tym jest szkoła
podstawowa, gimnazjalna i średnia. Zlepkiem losowych ludzi. Idąc na studia,
spotkamy już zupełnie inną zbieraninę; zbieraninę osób, które przyszły do tego
miejsca z podobnych pobudek do Twoich. Lubisz pisać opowiadania, prowadzisz
bloga, fascynujesz się literaturą zamierzchłych czasów, a może chcesz zostać
dziennikarzem lub nauczycielem języka polskiego? Coś nas łączy, nawet jeśli
jesteśmy zupełnie odmienni, różni.
Kiedy w pierwszym semestrze
poznałam kilka osób, zastanawiałam, skąd oni się urwali. Są dziwni, inni, nie
pasujemy do siebie i nigdy się nie dogadamy. Po dwóch latach razem; po niezliczonej
ilości zaliczeń, udostępnionych notatek, zmów milczenia i ucieczek na piwo
dochodzę do wniosku, że bez tych ludzi będzie pusto. Odnalazłam wspólny język z
tymi, z którymi się nie spodziewałam. Niektórych odkryłam dopiero rok temu,
innych na samym początku, jeszcze inne osoby poznaję. Nie ma znaczenia jak
dobrze się znamy, jesteśmy mimo wszystko podobni. Mamy podobną dolę na uczelni.
Dlatego ucieszyłam się na ich widok,
widok studentów czekających na egzamin; jak oni cieszyli się na mój,
przybywającej wiecznie na ostatni moment.
Wiedza
Wiedza to coś, co zdobywa się na
uczelni samemu. Pewną część informacji dostajemy na tacy, ale całą pozostałą
część musimy odnaleźć sami, w bibliotekach, w podręcznikach i czasopismach, w
Internecie. Na studiach nie ma zadań domowych, więc teoretycznie jest
„lajtowo”. Koleżanka z uczelni słusznie powiedziała: „Chodziliśmy do szkoły
średniej, bo musieliśmy. Myśleliśmy, że to zło konieczne, że na studiach chodzi
się jak się chce. Gówno prawda. Wystarczyło mieć 50% obecności i zdawało się
semestr, a tutaj? Spróbuj mieć więcej niż jedną nieobecność, do tego
usprawiedliwioną zwolnieniem lekarskim”. W praktyce znów nie jest tak
strasznie; nie wszyscy sprawdzają obecność, nie wszyscy się nią przejmują. Są
służbiści, ale oni są wszędzie.
Wiedza, którą pozyskiwało się w
szkole, była wiedzą ogólną. Wszyscy to wiedzieli; zarówno sprzedawczyni w
sklepie, jak i kierowca autobusu, nauczycielka, uczeń profilu matematycznego i
uczeń profilu humanistycznego. Wszyscy uczyli się tego samego. Na studiach jest
inaczej; poznajesz elitarne informacje tej dziedziny. Możesz „zabłysnąć” w
towarzystwie anegdotkami, możesz pochwalić się znajomością detali o
Mickiewiczu, jakich w szkole nigdy nie poznasz. Nawet my, studenci, mamy
zupełnie inny zakres wiedzy. Filologia polska to nie tylko czytanie książek i
pisanie wypracowań; czasami mam wrażenie, że to najmniejsze obowiązku studenta.
Studiuję edytorstwo i redakcję tekstu, wiem jak edytować tekst, potrafię
projektować okładki w programach profesjonalnych, wiem jak powinna wyglądać
korekta; poznałam fachowe nazewnictwo i zaznaczanie. Student dziennikarstwa
również ma pewien zakres tej wiedzy, ale tylko zakres; posiada za to dużo
większe obeznanie w gatunkach, wie jak napisać dobry artykuł, wie jak konstruować
tekst do czasopisma. Nasza wiedza nachodzi na siebie tylko we fragmentach i
zawsze możemy się dowiedzieć czegoś fajnego od drugiej osoby. W szkole tego nie
było, w szkole wszyscy wiedzieliśmy to samo.
Okienka
Pomijając fakt bezsensowności
okienek, czyli marnotrawienia cennego czasu na oczekiwanie na kolejne zajęcia,
mogę powiedzieć, że to bardzo fajny okres. Jest to moment, kiedy mogę usiąść na
spokojnie z koleżankami z uczelni, odłożyć notatki na bok i porozmawiać; po
prostu porozmawiać o życiu, o doświadczeniu, o nas. Naszym ulubionym miejsce
jest rzadko używana klatka schodowa za budynkiem, z widokiem na parking.
Siedzimy albo na stopniach, albo na ławeczce i patrzymy na parkujące samochody;
obgadujemy śmiesznie wyglądające osoby. To taka chwila przerwy; chwila oddechu
w bitwie o zaliczenie semestru. Każdy student narzeka na okienka, każdy, ale
jednocześnie każdy z nas dobrze je wspomina. Wyjścia na piwo, wspólna nauka,
albo po prostu rozmowy, które działają lepiej niż niejeden psycholog.
Być
oczytanym
Pisałam w poprzednim artykule, że
na studiach należy być oczytanym i znać odpowiedzi na każde pytanie. Cóż, nie
jest to do końca prawdą. Są wykładowcy, z którymi można normalnie porozmawiać o
życiu, pośmiać się i pożartować, a wiedza jest czymś, co zdobywamy przez całe
życie i mamy prawo „nie wiedzieć”. Niestety, są też tacy, dla których nasza
niewiedza jest brakiem kompetencji idącym w parze z „nie powinno cię tu być”.
Miałam przyjemność mieć zajęcia z panią magister o tym, że nie powinno się
przyjmować studentów nie znających podstawowych ugrupowań literackich, ich
przedstawicieli oraz głoszonych idei, ponieważ za jej czasów były rozmowy
wstępne i na nich sporo studentów odpadało.
Cóż, cieszę się, że nie ma teraz
rozmów wstępnych, a uczelnie biorą całe mięso armatnie jakie tylko się
napatoczy, w trakcie pierwszego roku oddzielając ziarno od plew. O
ugrupowaniach literackich tak czy siak się uczyłam, na innych zajęciach, rok
później. Bardzo miło wspominam te zajęcia, podobnie jak panią prowadzącą. Na
naszą niewiedzę reagowała niedowierzaniem, ale nigdy nie powiedziała, że nie
powinno nas tu być. Doradzała, by się pod tym kątem pouczyć.
Na studiach przede wszystkim
nauczysz się odpowiedzialności. Jeśli chcesz coś załatwić, sam bierzesz
dokumentację, pukasz do dziekanatu i masz nadzieję, że pani jest w dobrym
humorze, inaczej opieprzy cię z góry na dół. Warto wiedzieć, że kobieta w
dziekanacie zmienną jest. Niemniej, nie wyślesz przecież mamusi by pomogła Ci
wziąć warunek, albo załatwiła innego prowadzącego. Wszystko sam, Zosiu Samosiu.
Chcesz sam mieszkać, to sam sobie ugotuj. Chcesz mieć współlokatora, przygotuj
się mediacje, wojnę i znikające przedmioty (w zależności na kogo trafisz).
Mieszkanie i jedzenie kosztuje, więc w wolnych chwilach łapiesz fuchy;
rozpoczyna się pierwsza praca, pierwszy szef i spiny z pracownikami, i tak
dalej.
Małe sukcesy
Kto grał choć raz w simsy, zna pewnie moment, w którym sim nie radzi sobie z brakiem awansu i sukcesów. Jest to czynnik ujemny na jego samopoczuciu. Niby nic, ale czasami, kiedy sobie tak siedzę i nic nie robię, mam wrażenie, że i u mnie pojawia się taki współczynnik. Blog to dobra odskocznia - małe sukcesy w ilości wejść czy komentarzy; nie zastąpi to jednak prawdziwego sukcesu zdania sesji. Sesja!
Dla niektórych studia to pierwszy
krok w dorosłość, a dla jeszcze innych to bezustanny czas imprez, picia. To, co
wyciągniesz ze studiów, to zależy od Ciebie. Od Ciebie zależy, czy będziesz ich
żałować. Dzienne, zaoczne, filologia polska czy kulturoznawstwo, matematyka czy
prawo, to wszystko nie ma znaczenia. Znaczenie ma Twój pomysł na siebie, na
swoje życie i to, jak wykorzystasz zdobytą wiedzę. Sam fakt ukończenia studiów
nie gwarantuje niczego, włącznie z tym, że będziesz człowiekiem inteligentnym
czy mądrym.