• Facebook
  • E-mail

Może się przedstawię:

Jestem N.

dawniej Nuadell i Pani Kotełkova.


Trochę o mnie:

Na(talia)

Polonistka - z charakteru, zboczeń, prawdopodobnie też z krwi i kości.

Bibliofilka. Kolekcjonerka książek.

Mityczne stworzenie zwane 'graczem-kobietą'; łac. nazwa: kobietus graczus nielamus.

Marzycielka, bezustannie z głową w chmurach.

Gaduła, co tylko gada i gada. I gada, i jeszcze raz gada. Lubi gadać.

Trochę blogerka.



Pani Kotelkova

Trochę o NaRzecze:

NaRzecze to dawny blog funkcjonujący pod nazwą Wypstrykando. Jednakże tak jak przerwa w blogowaniu przysłużyła się mojemu zdrowiu, tak na zdrowiu podupadła dawna domena.

Żałuję? Ani trochę. Po pierwszej złości uważam, że przez tyle czasu JA się zmieniłam, WY się zmieniliście, to i Wypstrykando powinno się zmienić.

O czym piszę? O życiu, ludziach, relacjach, poli... nope!, o polityce nie, śmierdzący temat.

Czyli tak jak dawniej, ale... krócej. Bez elaboratów na setki stron.

AKTUALNOŚCI


piątek, 30 listopada 2018

#197 Matka matce madką.

#197 Matka matce madką.

Kiedy szłam na urlop, zaczęło pojawiać się pojęcie madki. Wiedziałam, że to w późniejszym czasie będzie temat na miarę artykułu i nie myliłam się. Bo kimże są madki? Jeśli myślisz, że to kobiety z dziećmi, którym wszystko się należy; które żyją z programu 500+ i przejawiają patologiczne zachowania wychowawcze i społeczne - to masz rację. Ale madki to ktoś więcej, o czym istotnie zapominamy. 

Każda matka myśli, że jej dziecko jest najładniejsze, najmądrzejsze, a ona i jej metody wychowawcze są tymi najlepszymi. Co się stanie, gdy spotkają się dwie matki na jednym forum o macierzyństwie i dzieciach? Możliwości są dwie: pierwsza, wymienią się doświadczeniami i rozstaną się w pokoju, bogatsze w doświadczenie tej drugiej. Jest to jak najbardziej pożądana wersja, ale czy prawdopodobna? Druga niestety jest bardziej prawdopodobna i to właśnie o niej chcę rozmawiać.
Czasami z czystej ciekawości przeglądam fora wsparcia dla matek - gdzie matrony wymieniają się spostrzeżeniami, informują o istotnych sprawach, albo toczą regularną wojnę, wyzywając się nawzajem z takim słownictwem, jakby nadal tkwiły w gimnazjum. I najczęściej widuję to ostatnie, w których zwykła wymiana zdań nie wywołuje kłótni, tylko wywołuje rzeź.

matka matce madką.

Matki są różne i nieważne jakie by nie były, są matkami. I to nie o nich chcę rozmawiać: chcę rozmawiać o tych, które wiedzą najlepiej. O tych, które zawsze mają rację; o tych, które uważają, że im się wszystko należy. Chcę rozmawiać o madkach, które są niczym zaraza i próbują rozszerzać swoje wpływy nie tylko w swoim gronie, ale sięgają do większego: do grona internetowego. Większość z nas cicho się z nich śmieje; śmieje się z tego co uważają i tego co piszą. Przesyłamy sobie ich rozmowy, ale zapominamy o istotnym fakcie.
Grupy wsparcia na facebooku łączą ludzi, którzy właśnie wsparcia potrzebują. I fora dla matek w domyśle miały łączyć matki - by bardziej doświadczone mogły doradzać, opowiadać swoje historie, być matkami matek. Zamiast tego toczy się tam regularna wojna. O co? Tylko one mogą wiedzieć. Wylewają swoją frustrację jak wiadro pomyj; ośmieszają inne by móc poczuć, że są lepsze. Że są najlepsze. Że tylko ich poglądy są poglądami słusznymi.

Ponownie proszę, niech mnie źle nie zrozumieją ci, którzy mają swoje poglądy; bo posiadanie własnych poglądów to naprawdę wartościowa rzecz. Ale! Często spotykam się z sytuacją, w której matka matce madką. Spotykam się z tym częściej, niżbym sobie tego życzyła. I to są spory na płaszczyznach, które z jednej strony są komiczne, a z drugiej tragiczne. Przykłady?

urodziny kontra wydobyciny 
Czyli kobiety rodzące metodami naturalnymi są bardziej matkami od tych, które poddano cesarskiemu cięciu. Dzieci urodzone drogą naturalną świętują urodziny, a te przez cesarskie cięcie świętują wydobyciny. Nie mają prawa świętować urodzin, bo nie urodziły się, tylko zostały wydobyte z łona matki! Czujecie to popieprzenie? 
Nieważne, że było ryzyko dla dziecka; nieważne, że kobieta miała zbyt wąską miednicę; nieważne, że sytuacja była kryzysowa i i musieli jak najszybciej oddzielić matkę od dziecka. Nieważne, że kobieta miała taki kaprys, bo nie chciała ryzykować problemów zdrowotnych związanych z naturalnym porodem. Nieważne. Dziecko cesarskiego cięcia to gorsze dziecko, a matka która rodziła normalnie, jest prawdziwą matką.

cycki kontra butelka
Czyli odwieczny problem: czym lepiej karmić dziecko? I spotkałam się z opiniami, że tylko dziecko karmione piersią jest tym, które właściwie się rozwija. Kobieta, która kupuje mleko w proszku jest kobietą wyrodną; nie ma prawa nazywać się matką. Co z tego, że nie ma własnego pokarmu? Albo ma go mało? Albo dziecko nie ma tyle siły, by ssać? 
Czyli co, dla takich kobiet śmierć głodowa dziecka jest lepsza niż stanie się wyrodną madką? 

Przedszkole? Nie kochasz swojego dziecka?
Czyli to głupie pieprzenie, że matka, która oddaje dziecko do żłobka czy do pierwszej grupy w przedszkolu by pójść do pracy to wyrodna matka. Bo to wylęgarnia zarazków, bo dziecko będzie chorować; bo oddaje dziecko w kluczowym momencie życia pod wychowanie obcych ludzi! 
I bądźmy szczerzy, która matka chciałaby mieć wybór? A ile tych matek nie ma wyboru i by móc opłacić mieszkanie, kupić lepszy produkt dla dziecka i mieć na czarną godzinę, na przykład na leki, musi iść do pracy? Kobiety takie myślą przyszłościowo: ich dziecko potrzebuje nie tylko matki, ale i pieniędzy. Dlatego podejmują trudną decyzję. A czy złą? To jest indywidualna sprawa kobiety.
A głosy, że przecież są zasiłki rozbrzmiewają jak dzwony. Po to jest 500+ i inne świadczenia! Jednakże matka wie, że nie pracując daje przykład dziecku - daje przykład, że może nic nie robić, a i tak dostanie cukierka.

moje dziecko a twoje dziecko
Czyli matka wychowuje swoje dziecko. Są zasady, których przestrzega. Są nagrody, a i być może jest system kar. Są tłumaczenia, dlaczego nie wolno tego i tego. Dziecko nie jest głupie, rozumie to i się uczy. Ale dziecko madki może wszystko. Może krzywdzić, może niszczyć, może robić co chce, bo to TYLKO dziecko. I jeszcze gdy takiej zwróci się uwagę, to krzyczy, a jakże, ale nie na tę osobę co powinna. I gdy dziecko madki zrobi krzywdę dziecku matki, to o co cały raban? To tylko dzieci, bawiły się. Ale tłumaczenia, że nie wolno grabkami bić kolegi jak nie było, tak nie ma.

karmienie piersią
Są matki, które dyskretnie potrafią wyciągnąć pierś, karmić dziecko tak, by nie było nic widać. Potrafią odwrócić się i zapewnić sobie odrobinę dyskrecji (nie wspomnę tu o wścibskich spojrzeniach mężczyzn, którzy aż zmieniają miejsce siedzące by lepiej widzieć). Mogą pójść do specjalnie przygotowanych dla nich pomieszczeń (nie mówię o łazienkach), mogą owinąć się chustą, usiąść w zaciszu. Jest mnóstwo propozycji.
ALE! Dla madek karmienie piersią jest zupełnie naturalne, więc nie maja oporów  by wywalić piersi na wierzch, tak po prostu i przy wszystkich. Nic sobie nie robią ze zgorszonych spojrzeń, z upomnień i próśb kelnerów, że ich restauracja jest przygotowana do takich sytuacji. Powiem jeszcze raz: nie twierdzę, że karmienie piersią to coś wstydliwego i kobieta powinna się z tym chować po kątach. Mówię, że można inaczej, z godnością.

przewijanie dziecka
W ostatnim czasie coraz częściej słyszy się o kobietach, które bez zawahania potrafią położyć dziecko na stole w restauracji i zacząć go przewijać. Oczywiście, pampersy i kupki to coś naturalnego, ale przewijanie w miejscu, w którym ludzie jedzą; przewijanie na stole, na którym ludzie będą jeść jest co najmniej... bezczelne? Obrzydliwe? Raczej nikt z nas nie zabiera talerza z zupą do kibla, by jednocześnie się opróżniać i uzupełniać. 
Słyszałam też o matkach, które wchodzą do przebieralni z dzieckiem i je tam przewijają. No cóż, nie mnie oceniać sytuacji - może nie było przewijaka, może był zbyt długo zajęty; albo nie potrafiła go znaleźć. Mniejsza o to - zdarza się. Ale zostawianie zużytej pieluchy w przebieralni? Albo jak już wspominałam, na stole w restauracji? Matka tak nie zrobi. Matka nie pozwoli, by w świecie różnych zwyroli ich dziecko świeciło dupą w miejscu publicznym. I nie pozwoli sobie na dawanie złego przykładu.

prywatność kontra nie kochasz go
Czyli matka, która nie ma setek zdjęć na swoim profilu na facebooku pewnie nie kocha swojego dziecka. Nie ma zdjęcia kupki, nie pokazuje gołych zdjęć swojego skarba. Prywatność dziecka? A co to jest, prawda? Po stokroć wolę matkę, która wrzuci normalne zdjęcie swego dziecka od czasu do czasu od madki, która napastuje mnie swoim dzieckiem w każdym możliwym momencie życia. 
A potem taka madka dziwi się, że gdy dziecko podrasta, nie ma szacunku do niej; skoro ona nie szanowała jego, gdy nie mogło się przeciwstawić. I tak, naprawdę spotkałam się z zarzutem, że matka która nie ma setek zdjęć swojego dziecka na facebooku nie ma prawa się wypowiadać, bo nie jest ani dobrą, ani kochającą matką. Ludzie! Nie dajmy się zwariować.

jak ty go wychowujesz?!
Spotkałam się z sytuacją, w której matka w towarzystwie drugiej matki powiedziała do swojego dziecka: jeśli jesteś głodny, to zrób sobie kanapkę. Co zrobiło dziecko? Otworzyło lodówkę, to na co miało ochotę; posmarowało wcześniej pokrojony chleb i zrobiło sobie kanapkę. Bez krzyku, bez płaczu, bez awantury.
Awantura była, ale ze strony drugiej matki. Bo jak ona śmie kazać dziecku samemu sobie zrobić kanapkę? Znęca się nad nim, wymagając umiejętności ponad jego siły. Bo jej dziecko nie musi nic samo robić. Absolutnie nic. Bo ona jest matką! To jej zadanie. 

tańsze kontra droższe
Jestem z tego pokolenia, które wychowało się w ubraniach po starszych kuzynkach; w wózku pożyczonym od sąsiadki i posiadające sprzęty po starszym rodzeństwie. Czy mam o to żal do rodziców? Absolutnie. Nauczyli mnie, że zepsute naprawić; że stare wykorzystać; że jeśli jest dobre, to po co nowe? 
W dzisiejszych czasach coś się nie podoba, coś się zepsuło - nowe. Kobiety, które korzystają z rzeczy po kimś są gorszymi matkami, bo nie chcą dla swojego dziecka jak najlepiej! Bo jak śmią kupić buty na przecenie za kilkadziesiąt złotych zamiast adidaski za kilkaset? 
Madki tworzą pokolenie materialistów; materialistów, którym dają doskonały przykład. O czym mówię? Już przechodzę do kolejnej części artykułu.

_____________________________________________________________________

Skąd wziął się ten problem? 

Być może nie zdobędę uznania wysuwając tutaj tezę, że problem z madkami był obecny od zawsze.  Tak jak pisałam - problem był, ale mniejszy, bo internet nie dawał do tego takiego wglądu. Toksyczne relacje pozostawały w zamkniętych gronach. Nastawienie, że mie się wszystko należy nie zrodziło się nagle i z niczego, ale nie było tak powszechne jak teraz. Zachowania społeczne dej nie były tak mocno zarysowane jak dzisiaj; tak i społeczeństwo nie było aż tak negatywnie nastawione do kobiet z gatunku dej.
Typuję dwa przełomowe momentu rozwoju się tej choroby. Pierwszy przełom to moment, w którym powstała strona internetowa z lokalną wymianą rzeczy pojawiały się negocjacje. Jako, że nie były to aukcje alledrogo, a była właśnie wymiana sąsiedzka, pojawiały się propozycje opuszczenia cen. I nie patrzono na nie - matki - jak na pasożytów - bo gdy pisała, że ma trudną sytuację finansową i czy można coś negocjować, ludzie negocjowali. Po prostu, jak można było negocjować, to się negocjowało - jak nie, to szło się dalej. I cała filozofia. Do czasu (i z wyjątkami).

a potem pojawiło się 500+

Nigdy nie byłam zwolenniczką socjału, który dawał ludziom pieniądze, bo mieli dzieci. Ale nie dlatego, że nie zasługiwali. Już tłumaczę: dlaczego pieniędzy nie dostają ci, którzy pracują i uczciwie zarobiliby na swoje dodatkowe pieniądze? Dlaczego te pieniądze są odbierane za przekroczenie progu o kilka złoty? Dlaczego 500+ dostają rodziny, które nie pracują i utrzymują się z socjału, a dzięki temu żyją lepiej niż rodzina, w której oboje rodziców pracuje? Dlaczego te niemałe pieniądze dostają ci, którzy tylko biorą, a nie ci, którzy też coś od siebie dają? Oczywiście, takie poglądy sprawiają, że zwolennicy tej dotacji mnie nie lubią. Bo śmiem twierdzić, że im się te pieniądze nie należą. 
Lwia część społeczeństwa uważa, że właśnie ten socjał przyczynia się do rozwoju patologii: bo ta się mnoży, bo jej za to płacą. I to w takim olbrzymim uproszczeniu - bo nie każdy pobierający 500+ to patol, nie każdy to pasożyt; tak jak nie każda matka to madka. Ale społeczeństwo i tak w dużej mierze jest przeciwne temu, jak to wygląda. Temat 500+ budzi kontrowersje od dawna i budzić będzie. Ale dlaczego od niego niejako zaczynam jako źródła problemu? 
Bo rząd promując swój program, mówił ludziom, że im się należy. Mówił to ludziom, którzy żyją w socjalnych mieszkaniach i pobierają socjał zamiast iść do pracy. Mówił to ludziom, którzy nie zamierzają pracować za najniższą krajową, bo ten kraj da im większe pieniądze. Mówił to ludziom, którzy wiedzieli jak błędy systemu wykorzystać i te błędy wykorzystali. 
I nagle ludzie dostali informację z góry, że mogą brać więcej, bo im się należy.  

 mie się należy, bo mam chorom córkę

Czyli coś, z czego ciśnie bekę pół internetu. Przepraszam za kolokwializmy i momentami mowę potoczną, ale ona doskonale odzwierciedla to, co dzieje się w społecznościach internetowych. A dzieje się to, że ludzie mają postawę roszczeniową. Bo ci, którzy mają więcej, powinni im oddawać, bo mają mniej. Nieważne, że ci ludzie zapracowali na to ciężko; że odkładali pieniądze. Ważne jest to, że skoro mają więcej, to muszą oddać tym, co mają mniej. I zaczęło się dej, bo mam chorom córkę. Ty masz zdrowe dzieci, więc oddaj mi. Zaczęło się żebranie; zaczęło się oszukiwanie.
Oczywiście, nie drwię z kobiet, które mają prawdziwie chore dzieci i naprawdę ich nie stać. Bo te kobiety to ja osobiście podziwiam. Drwię natomiast z madek, które piszą tak, bo liczą na litość. Mówię o hienach, które żerują na dobrym sercu. Drwię o takich wymianach zdań, w których pojawia się
- dej, bo nie mam tyle pieniędzy a mam dzieci
- też mam dzieci i też potrzebuję tych pieniędzy (na coś tam)
- to weź sp... 

Autentyk? Prowokacja? Widziałam taką rozmowę. Sama przeżyłam podobne sceny: mianowicie, po przeprowadzce wystawiłam czerwony, dziewczęcy tapczan-łóżko, idealny dla dziewczyny. Z ozdobnymi poduszkami, uszanowany, czysty i w ładnym kolorze. Chciałam za niego zawrotną kwotę stu złotych i odbiór osobisty. Jakie wiadomości dostawałam? 
Potrzebuje do córki, bo (wstaw dramatyczną historię). Opuści pani z ceny? Opuściłam o połowę, bo nie zależało mi. I co? Niech mie to jeszcze pani przywiezie. A na odpowiedź, że nie mam jak, bo auto nie te, to że mam choćby pieszo przynieść. Sprzedałam? Oczywiście, że nie. Ilu było takich, co targowało a potem nie przychodziło? Bo to trzeba samemu nosić! A co, miałam rosłemu facetowi nosić? Ja? Potem już chciałam oddać komuś za czekoladę, bo a nóż faktycznie ktoś potrzebuje i te pieniądze to za dużo. Zaczęło mi zależeć bardziej na tym, by się mebla pozbyć. I co?
I w końcu wystawiliśmy go na śmietnik, bo miałam dość. I ktoś wziął, za darmo. Sam sobie przeniósł. Da się? Da. Tylko dlaczego zamiast ze śmietnika a nie jak człowiek, od człowieka?

 bo należy się tylko pełnym rodzinom!

Mie się należy z czasem zaczęło rozszerzać swoje wpływy. Skoro im się należy, to dlaczego innym też się należy? Zaczęło się kalkulowanie, że jak tym i tym się odbierze, to pula będzie większa. A jak pula będzie większa, to i im więcej skapnie. I zaczęło się kombinowanie co zrobić, by mieć więcej. I widziałam propozycję madki, która twierdziła, że 500+ należy się dzieciom z pełnych rodzin, a pełna rodzina to matka, ojciec i dziecko. Dlatego też te pieniądze powinny zostać odebrane samotnym rodzicom! Bo oni rozbijają rodziny i krzywdzą dzieci! 
I oczywiście, argumenty, że to najczęściej ojciec odchodzi i że zostawia matkę z dzieckiem samą nie trafiały. Że właśnie taka rodzina z małymi dochodami potrzebuje tych pieniędzy bardziej od nich. Ale nie, nie należy się i już, bo ona ze swoim Sebką potrzebuje tych pieniędzy na swojego Brajanka. Bo są pełną rodziną! To, że pieniądze idą na rzeczy mniej potrzebne jak bardziej potrzebne, i mniej dla Brajanka już jest kwestią nieistotną. Im się należy! 

Potem czytałam pomysł, by obciążyć podatkiem ludzi, którzy dzieci nie mają. Bezdzietne małżeństwa, kawalerów i panny - ludzi, którzy uprawiają seks z głową, albo rozważnie planują zakładanie rodziny, albo po prostu nie mogą lub nie czują potrzeby posiadania dzieci. Mniejsza o pobudki - ważniejszy jest efekt.
Tak więc ludzie, którzy dzieci nie mają, nie potrzebują dużo pieniędzy. Nie mają prawdziwych i ważnych wydatków, więc powinni płacić na tych, którzy robią przysługę całemu narodowi i się mnożą. Osobiście uważam, że dzieci biorą wzór ze swoich rodziców i jeśli rodzice przez całe życie nie przepracowali ani jednego dnia, to to dziecko też nie przepracuje. Ma wzór rodzica, który wie jak doić państwo, więc je doi. Nie wierzę, że 500+ zmniejszy w przyszłości problem bezrobocia. Owszem, komu te pieniądze miały pomóc, temu pomogły; bo pomogły niejednemu.

I śmiejemy się z madek, śmiejemy się z tego jakie są i co mówią. Nie bierzemy ich na poważnie i zapominamy o jednym, bardzo istotnym fakcie. Za każdą rozkrzyczaną, pełną nienawiści i prawd madką jest matka, w której życiu rozgrywa się dramat. Dlaczego? Ponieważ jest młodą, niedoświadczoną matką; dopiero co urodziła dziecko i jak każda matka, chce dla niego jak jak lepiej. A co robi matka - co robi człowiek? - gdy nie wie co robić w danym momencie? Pyta się osoby bardziej doświadczonej. Pyta na grupach wsparcia; pyta na forach.
I tę młodą matkę spotyka fala nienawiści. Bo jak śmie kupować mleko w proszku? Jest nieodpowiedzialną matką, bo wszczepia w swoje dziecko komórki autyzmu! Jest złą matką, bo sytuacja życiowa zmusza ją do oddania dziecka do żłobka i pójścia do pracy. Jest wyrodną matką, bo nie chce nosić swojego dziecka na rękach za każdym razem gdy to płacze. Jest sadystką, bo upomina, karze i wychowuje dziecko.
Te same matki, mając trudną sytuację życiową, wyciągają rękę w naszą stronę. A my tę rękę odpychamy, bo haha, madka! Tylko chce więcej! Patrzymy na matki potrzebujące z góry, uważając je za takie same zło, jak madki. Nie rozróżniamy ich, bo po co?
Młoda matka, zamiast otrzymać potrzebne wsparcie i radę, zostaje zalana falą nienawiści. Haha, to takie śmieszne, gdy madka z wścieklizną rzuca się na biedną kobietę. Haha, roześlijmy to sobie i popatrzy na gównoburzę. 
Madki i my zapominamy o bardzo istotnym fakcie. Po drugiej stronie łącza jest żywy, czujący człowiek. W tym przypadku: matka. Po prostu matka. Niedoświadczona i zagubiona w sytuacji matka prosząca o pomoc. I dlatego to jest takie, haha, zabawne.

środa, 21 listopada 2018

#196 Z księżniczki w zołzę | Co niszczy twój związek?

#196 Z księżniczki w zołzę | Co niszczy twój związek?


Pamiętasz te czasy, gdy spotykaliście się na mieście, szliście do kina, potem do knajpy, a koniec do ciebie lub do niej? Raz w tygodniu, akurat na weekend, by odsapnąć po ciężkim dniu w pracy. Czas mijał, randki trwały, aż w końcu padła propozycja by coś zmienić - by zrobić krok naprzód. Pomyślałeś sobie wówczas: zamieszkać razem? Zajebiście! Będą randki codziennie, oglądanie seriali, seks na zawołanie. Nic tylko brać i korzystać. A potem BUM, i twoja żabka przemieniła się w ropuchę; twoja księżniczka stała się zołzą. 

Powiem ci, czego masz dość.
Masz dość, że cały czas chodzi w dresach i luźnych bluzach.
Masz dość, że jest nieumalowana, albo ma jeszcze wczorajszy makijaż.
Masz dość, że upina swoje piękne włosy w byle-jakie-kucyko-podobne-coś i nie ma już w sobie tego seksapilu jak kiedyś.
Masz dość, że jest wściekła gdy wychodzisz z kumplami na miasto.
Masz dość, że czepia się o pozostawioną w górze deskę; o skarpety leżące na ziemi; o niepozmywane talerze w salonie czy przy komputerze.
Masz dość tego, że stała się taką zołzą.

Z jednej strony ją kochasz i chciałbyś z nią być, bo była wspaniałą kobietą i masz nadzieję, że w środku gdzieś tam dalej nią jest. I oczywiście szkoda ci tego całego czasu, jaki jej poświęciłeś, więc trwasz w tym związku, ale z drugiej strony masz po prostu dość, że non-stop się czepia. Nie wiesz co zrobić by w końcu naprawić związek, który się psuje? Powiem ci, co możesz zrobić. Do-ro-śnij. To, że masz -dzieścia lat na karku, chodzisz do pracy i zarabiasz do siebie, a na dodatek sam potrafisz umówić się do lekarza nie czyni z ciebie dorosłego mężczyzny. Możesz mieć doktorat, możesz zarabiać krocie, ale prawda jest taka, że nie dojrzałeś do dorosłego życia. 

jestem zmęczony

Wiem, że jesteś zmęczony. Gdy mieszkałeś z mamą, to ugotowała ci obiadu, pogłaskała po głowie i powiedziała, byś trochę odsapnął. A twoja dziewczyna bezustannie się czepia i oczekuje, że będziesz jej pomagać. Że pranie powiesić masz, że pozmywasz naczynia, że, O ZGROZO, umyjesz toaletę. I do tego te... niemęskie obowiązki. Co kumple powiedzą jak dowiedzą się, że kompletujesz skarpety?A wiadomo, ty jesteś zmęczony, bo chodzisz do pracy i chcesz trochę od tej pracy odsapnąć. 
A ona? Powiedz mi, chodzi do pracy? Co robi po pracy? Niech zgadnę: jeśli nie robi zakupów do domu, to pewnie już gotuje obiad albo zbiera twoje skarpety z zamiarem włączenia pralki? A może krząta się jak huragan po kuchni, zmywa, ustawia, układa, by po chwili nabrudzić i znów sprzątać? Też jest zmęczona, wierz mi. 

Dlaczego to robi? Bo dorosła do wspólnego życia. Zamiast wyjść na miasto i stołować w drogich knajpach, woli to odłożyć na wasze potrzeby, wspólne wakacje albo na czarną godzinę.  Woli sama nauczyć się przepisów na twoje ulubione sushi, schabowego czy pizzę. Sprząta, bo pewnie tego ją nauczyła mama i sama czuje wewnętrzną potrzebę by mieć choć namiastkę porządku. Chce udowodnić sobie, tobie i swojej mamie, że jest wystarczająco dorosła, by móc prowadzić dom. I jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć. 
Samica homo-sapiens w ten sposób przygotowuje się do założenia rodziny. Ocenia swoje możliwości jako kucharki, sprzątaczki, swoje zdolności do poświęceń i nader wszystko ocenia to, jakie ma w tobie wsparcie. Dlatego robi wszystko teraz, a nie odkłada na później. 

Myślałeś by zostawić ją, bo przemieniła się z żabki w ropuchę? Mam dla ciebie złą wiadomość: prędzej czy później to ona zostawi ciebie. Nie dlatego że cię kocha, albo że jest zołzą łasą na klawe życie. Zostawi cię, bo chce mieć z tobą dzieci; a nie mieć dzieci i jeszcze jedno duże, do tego nieporadne życiowo dziecko swojej teściowej. A uciekając od obowiązku tylko udowadniasz, że mam rację. Jeśli chcesz coś zmienić by było lepiej, zacznij od siebie. 

I naszła mnie taka refleksja na sam koniec: jak to jest możliwe, że pokolenia naszych dziadków potrafiły wiązać się na całe życie i to całe życie spędzić wspólnie, z uśmiechem, choć nie było łatwo? Wydaje mi się, że właśnie dlatego: że byli dla siebie wsparciem na dobre i na złe; że byli nauczeni pracy i wspierania się, niezależnie od zmęczenia. Bo wiedzieli, że to trzeba zrobić. Nie dla siebie, ale dla innych. Dla partnera, dla dzieci, dla rodziców czy dziadków. U nich nie było jestem zmęczony. U nich było jesteśmy zmęczeni, ale damy radę

A teraz naprawdę na koniec taka moja mała rada od serca: związek to wspólna podróż przez życie. Nieważne czy jedziecie, lecicie, płyniecie czy idziecie. Nie dotrzecie nigdzie, jeśli każde z was będzie chciało obrać inną drogę. 

____________________________________________

Tekst mocno stronniczy, stworzony w założeniu, że dziewczyna w związku jest odpowiedzialną i dorosłą kobietą, która pracuje i zajmuje się domem. Tekst nie porusza skrajnych przypadków, ale próbuje znaleźć wspólny pion dla problemów większej grupy par i wskazuje na potencjalne rozwiązanie. Branie go zbyt dosłownie i do siebie grozi tobie i osobom w twoim otoczeniu. 
Nie wierzę, że musiałam to napisać... 


Autopromocja

Reklamuję, bo mogę.


  • Autopromocja

    Prezentuję dwanaście artykułów, z których jestem najbardziej dumna:

  • Czy istnieje przepis na szczęście? || LINK
  • Opowiem o butach, które odmieniły moje życie || LINK
  • Opowiem ci bajkę jak zaczęłam gardzić ludźmi... || LINK
  • Każde wytłumaczenie jest dobre na gwałt || LINK
  • Przyjaciółka przyznała się, że szuka dziewczyny || LINK
  • Chcesz być roszczeniową kurewką? || LINK
  • JA wiem lepiej. || LINK
  • Motto:

    Posiadanie własnego zdania jest najkrótszą drogą do posiadania zwolenników.

    I wrogów.

  • LINK || Ja, Feministka.

  • LINK || Kobiety wrogiem feminizmu

  • LINK || Kobiety które nienawidzą kobiet

  • LINK || 133 feminizmu

  • LINK || Kobieta - nie do końca słaba płeć

  • LINK || Praca w toku.... - link nie działa

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl