• Facebook
  • E-mail

Może się przedstawię:

Jestem N.

dawniej Nuadell i Pani Kotełkova.


Trochę o mnie:

Na(talia)

Polonistka - z charakteru, zboczeń, prawdopodobnie też z krwi i kości.

Bibliofilka. Kolekcjonerka książek.

Mityczne stworzenie zwane 'graczem-kobietą'; łac. nazwa: kobietus graczus nielamus.

Marzycielka, bezustannie z głową w chmurach.

Gaduła, co tylko gada i gada. I gada, i jeszcze raz gada. Lubi gadać.

Trochę blogerka.



Pani Kotelkova

Trochę o NaRzecze:

NaRzecze to dawny blog funkcjonujący pod nazwą Wypstrykando. Jednakże tak jak przerwa w blogowaniu przysłużyła się mojemu zdrowiu, tak na zdrowiu podupadła dawna domena.

Żałuję? Ani trochę. Po pierwszej złości uważam, że przez tyle czasu JA się zmieniłam, WY się zmieniliście, to i Wypstrykando powinno się zmienić.

O czym piszę? O życiu, ludziach, relacjach, poli... nope!, o polityce nie, śmierdzący temat.

Czyli tak jak dawniej, ale... krócej. Bez elaboratów na setki stron.

AKTUALNOŚCI


poniedziałek, 14 lipca 2014

#25 Pan wejdzie, Pan usiądzie. Kotlecika? - O pierwszym zdaniu

#25 Pan wejdzie, Pan usiądzie. Kotlecika? - O pierwszym zdaniu

Większość porad zaczyna się od tego, co powinno się zrobić, by było dobrze. Osobiście wybrałam inną ścieżkę udzielania rad - mówię, czego nie powinno się robić. Tę część „Pan wejdzie, Pan usiądzie. Kotlecika?” poświęcam dość ważnej kwestii, która nawet nie jest odgrzanym kotletem, ponieważ sama tematyka zakrawa o coś... Innego.


Wielokrotnie w swojej działalności literackiej powtarzałam, że wizytówką opowiadania jest pierwszy rozdział, prolog, pierwsze akapity. To one decydują o tym czy czytelnik pozostanie, a ma to miejsce nie tylko w opowiadaniach, ale i całych książkach. W końcu, drogi Czytelniku, zdarzyło Ci się sięgnąć po coś, co już od samego początku „wciągnęło” Cię w fabułę do tego stopnia, że przebrnąłeś przez czterysta stron na jednym tchu?  Albo wziąłeś losowy tom w księgarni i zacząłeś czytać, po czym odłożyłeś, zupełnie niezainteresowany? Akapity, pierwsze rozdziały to oczywiste oczywistości, a co z pierwszym zdaniem?

wtorek, 10 czerwca 2014

#20 Autorskie irytacje, czyli czym można zdenerwować Czytelnika

#20 Autorskie irytacje, czyli czym można zdenerwować Czytelnika



Obiecałam sobie dawno temu, że przestanę czytać amatorskie opowiadania; że przestanę się denerwować i kląć na niedoświadczonych Autorów, przekonanych o własnej nieomylności; że przestanę uświadamiać ludzi, że pisanie opowiadań to sztuka wymagająca czegoś więcej, niż tylko wyobraźni i umiejętność stukania jako takich zdań na klawiaturze. Obiecałam sobie, ale cholera by mnie trafiła, własnej obietnicy nie byłam w stanie dotrzymać. Ku'miau.
Inną drogą, dobrze mi szło - wytrzymałam ponad miesiąc, ale tak się złożyło, że zerknęłam to na jednego, to na drugiego bloga z ciekawości i... No. W pierwotnym zamyśle miałam napisać kolejną część Pan wejdzie, Pan usiądzie. Kotlecika? i niestety, będę musiała przełożyć tenże temat na inny dzień. Otóż, zadecydowałam, że napiszę krótko o zachowaniu Autorów, którzy zadecydowali się publikować teksty w jakże niewdzięcznej społeczności Internetu, a których zachowanie może irytować Czytelnika.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

#14 Pan wejdzie, pan usiądzie. Kotlecika? cz. I

#14 Pan wejdzie, pan usiądzie. Kotlecika? cz. I

... Czyli rodzice jako kotlet literacki, wielokrotnie odgrzewany i sprzedawany w restauracjach.

Bohater - wydawałoby się, że z jego kreacją nie będzie żadnych problemów, ponieważ każdy z nas jest inny i tworzy inne postacie. Mało tego, każdy Autor myśli, że jest niepowtarzalny i nigdy nie otrze się o żaden ze stereotypów, jakie pojawiają się w innych opowiadaniach.
Gdy widzimy, jak ktoś wytyka w cudzym opowiadaniu "utarty schemat", czy też jak ja to określam, "odgrzany kotlet", uśmiech rozkwita pod nosem, w przekonaniu, że jesteśmy się lepsi od innych. To przekonanie jest bardzo mylące, bo wszystkie dobre schematy, są tymi oklepanymi. Nieważne jednak jest co powielamy, ale ważne w jaki sposób to przyprawiamy. Nam, Autorom, powinno zależeć na tym, by gość naszej restauracji - naszego opowiadania - nie poczuł, że podajemy mu na stół coś, co jest stare i co już było. Żeby tak się stało, trzeba nasze literackie kotleciki znać.

środa, 16 kwietnia 2014

#13 „Duma i uprzedzenie” Jane Austen

#13 „Duma i uprzedzenie” Jane Austen








Niewielu jest ludzi, których prawdziwie kocham, a jeszcze mniej takich, o których mam dobre mniemanie. Im więcej poznaję świat, tym mniej mi się podoba, a każdy dzień utwierdza mnie w przekonaniu o ludzkiej niestałości i o tym, jak mało można ufać pozorom cnoty czy rozumu.

„Nie lubię romansów” - słowa powtarzane przeze mnie jak mantra, jak modlitwa do poduszki. Jednakże, żeby czegoś nie lubić, trzeba to poznać, bo hańbą byłoby wypowiadanie się o czymś, czego się nie zna (co jest dość pospolite w czterech stronach internetowego świata). Tak, wyznaję otwarcie, że czytałam romanse i czytałam romanse dobre, co chyba graniczy z cudem. Czytałam je już w dzieciństwie, mając mniej niż dziesięć lat i czytałam z wypiekami na twarzach pikantne sceny zawarte w zakazanych księgach mojej matuli. Mam do nich sentyment i wiem, że to są dobre książki, na swój skrzywiony sposób. Właśnie te romanse młodych lat to jedyne, które czytałam, z wyjątkiem tej książki, o której chcę napisać.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

#12 Jak nas czytają, tak nas interpretują

#12 Jak nas czytają, tak nas interpretują

... Czyli miało być o krytyce literackiej, a po raz wtóry zaczęłam moralizatorskie monologi. Najważniejsze, co chciałabym zawrzeć w przedmowie: Dobre rady są jak złoto wymieszane z piachem. Wszystko na raz nie ma znaczenia, to nasz umysł musi być sitem, by oddzielić to, co wartościowe, od tego, co niekoniecznie.

Z krytyką literacką jest jak z wrzodem na tyłku, gdy musimy spędzić kilka godzin na ważnym egzaminie. Można ją przyrównać do trzmiela, na którego jad mamy uczulenie, a który najwyraźniej czuje miętę do naszych wakacyjnych lodów. To jak komar w pokoju, kiedy temperatura jest nie do zniesienia i nie można spać pod prześcieradłem. Przeszkadza to każdemu, kto nie jest w tym przypadku wrzodem, trzmielem czy komarem, a tym kimś jest Krytyk.

Krytykiem tym nie jestem, bo trudno powiedzieć, by amator literatury mógł rzetelnie oceniać opowiadania, dlatego też nie robię tego w oparciu o niezwykłą wiedzę, tylko przez pryzmat gustu i doświadczenia. Podobnie, jak wszyscy inni krytycy i recenzenci, więc - prawdę mówiąc - żadna krytyka literacka nie jest rzetelna. To nie znaczy, że możemy ją zbywać, co to, to nie. Krytyka literacka to takie mocniejsze słowo Czytelnika, który jest świadomy własnego smaku i oczekiwań. Czytelnika, który nie ukryje swojego oburzenia przez wzgląd na sympatię do Autora. Dlatego też, nie oddzielajmy Krytyka od Czytelnika. Krytyk to Czytelnik Autorytarny, nieznoszący sprzeciwu jak Stalin (krypto komentarz aktualnych wydarzeń politycznych zawsze w cenie!).

Ludzie nie lubią krytyki tak samo, jak nie lubią komarów, wrzodów na tyłku i innych takich, z jedną różnicą. Ze wrzodu i komara nie ma pożytku (chyba że jesteśmy masochistą), a z krytyki już płynie pewna korzyść. Rozwój, samokształcenie, poprawa warsztatu literackiego, ale i nie tylko literackiego - plusów może być dużo, wystarczy patrzeć na to z właściwej strony. Rzekomym problemem z krytyką literacką jest to, że ludzie ją piszący, nie potrafią być wystarczająco rzetelni i autorytarni, a przynajmniej nie potrafią tego osiągnąć bez chamstwa i dogryzania. Oczywiście, trzeba nauczyć się krytykować tak, jak uczymy się chodzenia, pisania czy czytania, a na to potrzeba i czasu, i ćwiczeń (kosztem nieświadomego Autora, niestety). 

Pewne złośliwości w krytyce, takiej profesjonalnej, są niedopuszczalne, a osobiście uważam, że mogą być, ponieważ mogą stać się pieszczotliwe i potrafią lepiej zaprezentować pewne błędy. Chamskich odzywek, bezczelności i wulgarnej postawy nie wybaczam, dlatego też taki krytyk łatwo paść może ofiarą mojej krytyki, w myśl przysłowia: Nosił wilk razy kilka, z czasem ponieśli i wilka. Mój tok myśli nie biegnie w stronę tego, co krytycy robią źle, ale bardziej zmierzam w kierunku tego, jak robić to powinni. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że i moje opinie pod tekstami mogą wydawać się nieuprzejme, a to dlatego, że właśnie są one nieprzychylne. No i oczywiście, jaką ja mam wiedzę, by pouczać innych? 

Z krytyką jest jak z przepisem na sałatkę warzywną - każdy ma własną, a przy tym nie każdemu smakuje. Jestem w stanie przeczytać mnóstwo komentarzy w podobnym tonie, w jakim tworzę własne opinie, a jednak, irytują mnie, bo mam wrażenie, że krytycy się mylą. No właśnie, środowisko stabilniejszych Czytelników ma to do siebie, że we własnym gronie niespecjalnie się lubią i potrzeba naprawdę dużo czasu, by mogli zacząć pałać do siebie sympatią. Ba, wiem o tym z doświadczenia, w swoim czasie prowadziłam prywatną wojnę z pewnym krytykiem. No ale!, nie o tym chciałam mówić. 

Pierwszym, bardzo ważnym punktem krytyki, takiej amatorskiej i koleżeńskiej, jest komentowanie poprzez własną wiedzę i doświadczenie. Wielokrotnie, by nie wyjść na kogoś, kto się nie zna, Krytyk jest w stanie troszeczkę podkoloryzować swoją wypowiedź, byleby brzmiała profesjonalnie. Niestety, później błędy stabilniejszego Czytelnika są powielane przez innych mu podobnych, jak i Autora, więc dochodzimy do miejsca, w którym opinia może zaszkodzić, a nie pomóc. Teoretycznie krytyk literacki musi znać się na wszystkim, by móc się wypowiadać - jeśli ktoś to robi hobbistycznie i w małym gronie, nie udając kogoś, kim nie jest - mały zakres wiedzy powinien wystarczyć. Grunt, by skupiał się na tym, co czuje i co uważa, ale nie zmuszał Autora do zmienienia pewnych kwestii. Poprzez gust można sugerować, nie można żądać. 

Przede wszystkim, Krytyk musi wiedzieć, co lubi czytać i brońcie anielskie zastępy, by nie zaczął czytać czegoś, czego nie lubi. Bo wiem, że nie wystawi opinii obiektywnej, tylko przez pryzmat tego, co czuje. W tym przypadku czuje niechęć. Przyznaję, sama mam słabość do czytywania amatorskich romansów, a jednocześnie do silnego ich krytykowania. Po prostu taki smaczek masochistyczny, będący wisienką na torcie. Kiedy mam gorszy dzień, znajduję swoją ofiarę i czepiam się bardziej niż zazwyczaj, ponieważ trudno o dobry romans. Działa to również w drugą stronę, o dziwo, bo gdy Krytyk czyta tekst, który jest z gatunku ulubionych, będzie krzyczał jeszcze bardziej niż po tekście, którego gatunek mu, kolokwialnie rzecz ujmując, "nie leży". Dlaczego? Jest mocniej przywiązany i ma większy zakres wiedzy z dziedzin motywów i konwencji. 

Mocniejsza opinia (krytyka brzmi tak nieładnie) ma zawsze to do siebie, że nie jest mile widziana przez Autora tekstu, który dzieło krytykowane napisał. Nic na to nie poradzimy, ani my, Czytelnicy, ani my, Autorzy. 

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by mieć swój własny przepis na opinię, jak wcześniej wspomniana sałatka warzywna. Ostatnimi czasy obserwują dziwną manierę kopiowania stylów - to nie ma sensu. Można inspirować się przyprawami lub dodawać coś nowego, ale nie zmieniajmy tego, kim jest opinia, ponieważ opinia jest nami. To nasze myśli, nasze słowa i nigdy nie możemy pisać tak, by nie być ich pewnymi. Każdy powinien tworzyć tak, jak mu to odpowiada, a nie tak, jak wydaje mu się, że to powinno wyglądać. Ponieważ, tak jak Autor broni swojego dzieła, tak Krytyk musi bronić swojej opinii - oczywiście, ewentualnie podnosząc poziom wypowiedzi, a nie poziom głosu (capslock i wyzwiska nigdy nie są w cenie).

Opinia, nieważne, jaka by nie była, musi być napisana odpowiednim językiem - według mnie, najlepiej poważnym i formalnym. Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta. Chodzi o to, by stworzyć autorytarną postawę, której podda się Autor, a nadmiar emotikonów lub pieszczotliwych zwrotów może nie tylko poważyć nasz autorytet, ale może sprawić, że Autor tekstu krytykowanego poczuje się zlekceważony i wyśmiany. Dlatego wręcz uderza mnie, gdy czytam opinię, w skład której wchodzą punkty i końcowe wystawienie oceny, od jeden do sześć. Czasy podstawówki minęły dla mnie bezpowrotnie, więc gdyby ktoś w ten sposób skomentowałby mój tekst literacki, z pewnością poczułabym się urażona faktem, ze ktoś traktuje mnie jak dziecko. Bądźmy poważni, jesteśmy dorosłymi ludźmi. 

Z drugiej strony, pisząc w ten sposób, jesteśmy wystawieni na inne światło, mianowicie możemy zostać uznani za pompatycznych, zarozumiałych i egoistycznych. Sęk w tym, że człowiekowi nie dogodzisz, a moje słowa to tylko sugestia. Tak jak wspominałam, albo i nie, każdy musi mieć swój własny styl, którego musi być pewien i w którym czuje się silny. Osobiście czuję się mocna w tym, co z sobą do tej pory prezentowałam, więc nie zmierzam tego zmienić, ale też w nikogo nie wmuszam tego, co uważam. 

Krytycy często działają w obrębie jednego forum lub jednego bloga, strony i poza te ramy raczej nie wychodzą, ponieważ ich renoma obejmuje tylko to miejsce, w którym działają. Ich słowa gdzie indziej mogą nie mieć znaczenia, ponieważ inni użytkownicy, nie znając ich, traktują bardziej jak wrzód w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Wypracowanie sobie opinii jest dość trudne i czasochłonne, a na dodatek możemy być wystawieni na negatywne opinie ze strony użytkowników, których wcześniej skrytykowaliśmy. No i oczywiście, różnie jest odbierana nasza postawa, o czym mówiłam akapit wcześniej. 

Ważnym również jest to, jak kreujemy się w sieci - nie tylko w opiniach, jakie wystawiamy, ale również w tym, co i jak piszemy. Wiem, jaki mam styl "bycia", choć trudno tak nazwać prezentowanie się w internetowej społeczności. Na to, jak jesteśmy odbierani, wpływa wiele czynników - styl pisania, dobór słów i temat, na jaki się wypowiadamy. Również nas stosunek do innych wypowiedzi ma wpływ na to, kim jesteśmy w oczach ludzi. Zdarza się, że mamy chwile słabości i ukazujemy inną twarz - ja również - i prawdę mówiąc, w sieci nigdy nie jesteśmy tym, kim jesteśmy w życiu. 


Dla innych użytkowników Internetu jesteśmy tylko sumą literek, które tworzą jakieś wypowiedzi. Nie ma w tym naszego wyglądu, mimiki, tonu, gestu - są tylko litery, znaki graficzne, tworzące słowa w sposób umowny. Dlatego też bawi mnie, ale jednocześnie wiem, że prawdopodobnie sama dokonuję podobnych zabiegów, że ludzie oceniają nas - również moją osobę - przez pryzmat tylko losowo wybranych wypowiedzi, nie rozmawiając ze mną w żaden sposób. 

Dlatego też, kończąc mój wywód, kieruję ostatnią wypowiedź nie tylko do Krytyków, ale również do Czytelników, Hejterów i innych użytkowników naszej "sieci". Wydaje nam się, że możemy być tym, kim chcemy, więc pozwalamy sobie na więcej i nie myślimy o konsekwencjach. Mało tego, myślimy, że jesteśmy w pełni anonimowi. Krytykując kogoś, mówiąc o kimś - gdziekolwiek - nie możemy się tego wstydzić. Bądźmy fair w stosunku do ludzi, którym coś piszemy i bądźmy autentyczni w tym, co piszemy. Bądźmy tym, kim jesteśmy i bądźmy z tego dumni. 


niedziela, 16 marca 2014

#10 Sztuka pisania

#10 Sztuka pisania



(Felieton trochę zawiły, bo pisany w środku nocy, a nie mam koncepcji do uproszczenia myśli)

Na czym opiera się tytułowa Sztuka pisania? Ludzkości znane są pojęcia sztuki umierania, sztuki wojowania. Określając coś mianem sztuki opieramy się na czymś, co bazuje na naszej podświadomości. Mimowolnie podejrzewamy, o czym będą mówiły owe artystyczne dzieła. Sądzę jednak, że wyjątkiem jest Sztuka pisania, którą ciężko wpisać w sztywne kanony. Bo czym jest dobra twórczość? Na czym bazuje?

środa, 1 stycznia 2014

#1 Badoo - mężczyźni nie potrafią podrywać

#1 Badoo - mężczyźni nie potrafią podrywać


Artykuł jest SATYRYCZNY. IRONICZNY. Po prostu PRZEŚMIEWCZY. Branie go na poważnie szkodzi Tobie i osobom w Twoim otoczeniu.



Jeśli przyszedłeś tutaj w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie „jak zagadać do dziewczyny”, zapraszam do tego artykułu będącego odpowiedzią na powyższe pytanie. 

Jakiś czas temu znajomy namówił mnie, bym założyła konto na Badoo i porozmawiała z ludźmi. Prawdę mówiąc, wtedy uważałam to za debilny pomysł, ba, nadal tak uważam. Jednakże, poznałam kilka ciekawych osobistości i czegoś się dowiedziałam. Mianowicie, mężczyźni nie potrafią podrywać. Ani na portalach randkowych, ani w normalnym życiu. Problemów jest wiele, które głównie wynikają z ich samooceny, autoprezentacji czy tego, jak zaczną rozmowę. Przemilczę oczywiście fakt, że duży wpływ ma również postrzeganie kobiety (i jej roli w społeczeństwie).

Kiedy zakładałam konto, wiedziałam, że trafię do wylęgarni podrywaczy, ludzi złaknionych jednorazowego seksu, a jednak, zrobiłam to. Dlaczego? W pewnym sensie z ciekawości jak to wszystko się potoczy. Nim jednak zacznę o tym, co mężczyźni robią źle na tym portalu, muszę powiedzieć kilka słów o samym Badoo. 

Autopromocja

Reklamuję, bo mogę.


  • Autopromocja

    Prezentuję dwanaście artykułów, z których jestem najbardziej dumna:

  • Czy istnieje przepis na szczęście? || LINK
  • Opowiem o butach, które odmieniły moje życie || LINK
  • Opowiem ci bajkę jak zaczęłam gardzić ludźmi... || LINK
  • Każde wytłumaczenie jest dobre na gwałt || LINK
  • Przyjaciółka przyznała się, że szuka dziewczyny || LINK
  • Chcesz być roszczeniową kurewką? || LINK
  • JA wiem lepiej. || LINK
  • Motto:

    Posiadanie własnego zdania jest najkrótszą drogą do posiadania zwolenników.

    I wrogów.

  • LINK || Ja, Feministka.

  • LINK || Kobiety wrogiem feminizmu

  • LINK || Kobiety które nienawidzą kobiet

  • LINK || 133 feminizmu

  • LINK || Kobieta - nie do końca słaba płeć

  • LINK || Praca w toku.... - link nie działa

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl