• Facebook
  • E-mail

Może się przedstawię:

Jestem N.

dawniej Nuadell i Pani Kotełkova.


Trochę o mnie:

Na(talia)

Polonistka - z charakteru, zboczeń, prawdopodobnie też z krwi i kości.

Bibliofilka. Kolekcjonerka książek.

Mityczne stworzenie zwane 'graczem-kobietą'; łac. nazwa: kobietus graczus nielamus.

Marzycielka, bezustannie z głową w chmurach.

Gaduła, co tylko gada i gada. I gada, i jeszcze raz gada. Lubi gadać.

Trochę blogerka.



Pani Kotelkova

Trochę o NaRzecze:

NaRzecze to dawny blog funkcjonujący pod nazwą Wypstrykando. Jednakże tak jak przerwa w blogowaniu przysłużyła się mojemu zdrowiu, tak na zdrowiu podupadła dawna domena.

Żałuję? Ani trochę. Po pierwszej złości uważam, że przez tyle czasu JA się zmieniłam, WY się zmieniliście, to i Wypstrykando powinno się zmienić.

O czym piszę? O życiu, ludziach, relacjach, poli... nope!, o polityce nie, śmierdzący temat.

Czyli tak jak dawniej, ale... krócej. Bez elaboratów na setki stron.

AKTUALNOŚCI


czwartek, 31 grudnia 2015

#100 Podsumowanie czytelnicze 2015

#100 Podsumowanie czytelnicze 2015

Photo credit: peteoshea via Foter.com / CC BY

podsumowanie czytelnicze, życzenia noworoczne, podsumowanie roku 2015
Prawie każdy robi podsumowanie roku 2015, dlatego postanowiłam wykorzystać chwilę wolnego w szalonych przygotowaniach do pożegnania się ze starym. Przy czym dla mnie pożegnanie starego ma znacznie większe znaczenie, bo nie tylko żegnam stary rok, ale i stary blog. Przygotowania trwały ostatnie kilka dni: rozplanowałam noty na grudzień, by ta jubileuszowa wypadła w konkretny dzień; zmieniłam szablon, ustawiłam możliwość współpracy; zrobiłam również charakterystykę strony w formie „Jak czytać wypstrykando”. No i dzisiaj, na samym końcu przygotowań (gdzieś jeszcze podziewa się nagłówek, ale przyjdzie do nas już wkrótce) pojawiło się najdłużej wyczekiwane .pl, czyli profesjonalna domena. Dodatkowo, udało mi się zmienić nazwę fanpage na Wypstrykando & Literacki Kot, tak więc jak widzisz, praca w ostatnich dniach wrzała. Nie mówię tylko o wodzie z pierogami. 
podsumowanie czytelnicze, życzenia noworoczne, podsumowanie roku 2015
Nie będę zanudzała na ten moment osobistymi sukcesami, jak rozpoczęcie trzeciego roku studiów, czy pierwsza rocznica z Bartkiem. Powiem tylko o sukcesie czytelniczym roku 2015, ponieważ to właśnie ten rok okazał się niezwykłym sukcesem. Nie zrobiłabym tego bez Ciebie, dlatego bardzo Ci się dziękuję za każdą jedną wizytę i każdy jeden komentarz. Teraz, pozwól proszę, przejdę do rzeczy. 

podsumowanie czytelnicze, życzenia noworoczne, podsumowanie roku 2015

Podsumowanie czytelnicze 2015

Czyli dziesięć najczęściej czytanych artykułów.
(Oczywiście, poza wszelaką konkurencją jest post o Badoo, który bije rekordy popularności i nie ma sensu wkładać go w jakikolwiek ranking.)


niedziela, 27 grudnia 2015

#99 PO-PiS ludzkiego egoizmu

#99 PO-PiS ludzkiego egoizmu

 PO-PiS ludzkiego egoizmu

Newsweek

Przyznam się do czegoś szczerze. Miałam kiedyś przyjaciółkę, bardzo dobrze nam się rozmawiało, miałyśmy wiele wspólnych tematów. Wiesz, taka przyjaciółka na całe życie; przyjaźń do śmierci. Mogłam z nią spędzać z nią kilka godzin dziennie na rozmowach właśnie, jednak któregoś dnia to wszystko się zmieniło. Mianowicie, któregoś dnia poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni i zamówiłyśmy do kawy po kawałku sernika. Ku mojemu ogólnemu przerażeniu, ciasto posiadało rodzynki. Nienawidzę rodzynek. Odsunęłam od siebie talerz z obrzydzeniem i spojrzałam na moją przyjaciółkę, pewna, że podzieli moje oburzenie. A ona co? Pałaszowała ten sernik z tym czymś! Nie dość, że nie przeszkadzały jej rodzynki, to zaproponowała, że mogę wydłubać je ze swojego sernika. Co mogłam w tej sytuacji zrobić? Oczywiście, że wszczęłam awanturę; pokłóciłyśmy się i przestałyśmy rozmawiać. Ot, koniec przyjaźni „na zawsze”. 
Newsweek, głosowałem na PO, polityka, jak platfus z pisiorem, mowa nienawiści, zamach na demokrację, zamach trybunał konstytucyjny
Przyznam się do czegoś jeszcze. Powyższa sytuacja nigdy nie miała miejsce, bo zgodzisz się ze mną, że jest najzwyczajniej w świecie niedorzeczna. Moja niby przyjaciółka lubiła rodzynki, a ja niby ich nie lubię (naprawdę ich nienawidzę). Czy to powód by zerwać znajomość? Odwrócić się do kogoś plecami i udawać, że się go nie zna? Przyznam się szczerze, że nie. W końcu jak można odwrócić się od człowieka, z którym jest nam dobrze, z którym wydaje się, dobrze się dogadujemy tylko dlatego, że ma inny gust/preferencje? Chyba się ze mną zgodzisz, to niedorzeczne! Dlaczego więc o tym mówię? Newsweek, głosowałem na PO, polityka, jak platfus z pisiorem, mowa nienawiści, zamach na demokrację, zamach trybunał konstytucyjny

niedziela, 20 grudnia 2015

#Gościnnie: Artysta życia codziennego

#Gościnnie: Artysta życia codziennego

Artysta życia codziennego 

Cześć, jestem Adrian z bloga Flegmatycznie i chciałbym opowiedzieć wam o moim zboczeniu. Mianowicie, kocham dziwność i inność. 

Nie martwcie się jednak, nie jest to zboczenie seksualne, nie uprawiam stosunków płciowych w stroju pandy (jeszcze). Jest to raczej pociąg do ludzi wyróżniających się w społeczeństwie. Im bardziej ktoś jest niezwykły, tym bardziej mam ochotę go poznać. Taki stan rzeczy sprawia, że większość moich znajomych stanowią dziwacy, samemu pewnie też mogę za takiego uchodzić. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie, to ekscytujące. Mam znajomą, która jest specjalistą od starych czechosłowackich filmów i muzyki rosyjskiej, albo taką, która ma włosy we wszystkich kolorach tęczy. Uważam, że to cholernie pięknie i ciągnie mnie do takich ludzi.

wtorek, 8 grudnia 2015

#94 Ludzie drugiej kategorii: podludzie i menele.

#94 Ludzie drugiej kategorii: podludzie i menele.

bezdomni w polsce, bezdomni, menele zdjęcia, menele gra, menele śmieszne, pomoc bezdomnym, noclegownie dla bezdomnych, w noclegowniach kradną, bezdomni to złodzieje, żebracy w polsce, Żule w taxi, żule mi


bezdomni w polsce, bezdomni, menele zdjęcia, menele gra, menele śmieszne, pomoc bezdomnym, noclegownie dla bezdomnych, w noclegowniach kradną, bezdomni to złodzieje, żebracy w polsce, Żule w taxi, żule mi
Dzisiaj jadąc na uczelnię miałam niewiarygodnego pecha - obok mnie usiadł menel. Kiedy wchodził do autobusu, odór jego niemytego ciała natychmiast wypełnił tłoczną powierzchnię. Z kolei oczy zaczęły mnie szczypać, gdy zajął wolne miejsce obok. Myślałam, że się uduszę. Boże, jak ja nienawidzę tych obdartusów w komunikacji miejskiej, nie mają co ze sobą robić? Mogliby nie utrudniać życia innym. Tak samo w sklepie, jak stoi przede mną w kolejce. Nie mógłby sobie gdzieś indziej pójść, do jakiej spelunkowego sklepu? Poza tym, nie ma nic bardziej żałosnego jak człowiek śpiący na ławeczce w centrum miasta. Piękny rynek w Katowicach, a śmierdziel psuje widok.

sobota, 5 grudnia 2015

#93 Ludzie nie powinni bać się swoich rządów. Rządy powinny bać się swoich ludzi.

#93 Ludzie nie powinni bać się swoich rządów. Rządy powinny bać się swoich ludzi.




Jestem pijana i zdecydowałam się zrobić ten desperacki krok, jakim jest uzewnętrznienie najskrytszych myśli i poglądów. Ochota by napisać co myślę jest tak silna, że nawet nie zastanawiając się nad konsekwencjami, zdecydowałam się przelać na papier. Jestem pijana. Pijana muzyką, Overture 1812. Jestem upojona ideą; jestem upojona, pijana wręcz, ale nie alkoholem. Jego nie tknęłam, nie przyłożyłam nawet do ust. Skończyłam właśnie film. Tak, tak, upoił mnie film, ale nie byle jaki. „V jak vendetta”, czyli mój ulubieniec, mój numer jeden wszystkich produkcji filmowych. Sięgam po niego regularnie, ale nie tak, jak sięga się co roku po Kevin sam w domu czy Szklana pułapka. Ten film trafia do mnie kiedy chcę się upić; upaja mnie swoją symboliką, swoim przekazem; omamia do tego stopnia, że kiedy pojawiają się napisy końcowe, jestem pod jego urokiem jeszcze długo. Film ten skończył się jakieś pół godziny temu, a ja ledwie co wzięłam prysznic, siedzę przed laptopem, energicznie stukam w klawiaturę i myślę sobie. Myślę bezustannie, nie przerywałam swojego myślotoku od momentu, jak film się zaczął. Wszystko zaczyna się od pierwszych wypowiedzianych w filmie słów.

poniedziałek, 16 listopada 2015

#86 Kochasz książki? Uciekaj gdzie pieprz rośnie!

#86 Kochasz książki? Uciekaj gdzie pieprz rośnie!


Wydawałoby się, że jeśli kochasz książki, kochasz ich zapach, ich dotyk; uwielbiasz je kartkować, wąchać, kupować, kolekcjonować, a przede wszystkim, kochasz je czytać, to pójdziesz na Filologię polską. Otóż, nie, nie idź na Filologię polską. Wydaje ci się, że to kierunek stworzony dla ciebie, w końcu pochłonięcie grubego tomiska w ciągu nocy to nie jest żaden wyczyn; wiesz przecież wszystko o tym, co czytasz, o narratorach, o autorach. Filologia polska to w tobie zmieni. We mnie zmieniło. 

wtorek, 6 października 2015

#83 Dlaczego lubię być studentem?

#83 Dlaczego lubię być studentem?

Photo credit: mer chau via Foter.com / CC BY


Kiedy człowiek ma dość sesji, studiów i użerania się z wykładowcami, studentami i całą masą problemów, naturalna jest niechęć do studiów. Kilka miesięcy temu, w okresie kończącym studia napisałam bardzo wylewny post o tym, „Dlaczego nie lubię być studentem”. Jednakże, po okresie wakacyjnej stagnacji i nudy, gdy nie widziałam ludzi przez długi, długi czas, odnalazłam kilka powodów, dla których uwielbiam być nie tylko studentem, ale być studentem dojeżdżającym. Dlatego, w kontrze do poprzedniego postu, przedstawię kilka faktów.

czwartek, 1 października 2015

#82 Kim chcę zostać w przyszłości?

#82 Kim chcę zostać w przyszłości?


Studiowanie z głową zaczyna się od przemyślenia kilku ważnych kwestii, pierwszą z nich jest: kim chcę być. To, kim chcesz zostać w przyszłości jest bardzo ważne. Nie jest to z serii pytań dla przedszkolaków, gdzie padają odpowiedzi astronauta albo strażak. To pytanie, które sobie młodzi ludzie nie zadają, bo jest obciachowe; niestety, ciągnie to za sobą serię bardzo rozczarowujących wydarzeń. Pierwsze pytanie: kim chcę być nie żąda odpowiedzi, ale sugeruje, że nie wiesz o sobie naprawdę ważnej rzeczy. Wydaje Ci się, że wiesz kim jesteś, jednakże nie wiesz kim będziesz za kilka lat; to znaczy, że nie wiesz kim jesteś, bo nie wiesz jakie są Twoje słabe i mocne strony. By odpowiedzieć na pytanie, trzeba zadać sobie szereg innych pytań.


Prym wiedzie banalne wręcz pytanie: co lubię robić. Odpowiadając na nie, pojawiają się pierwsze sugestie. Osobiście lubię pisać, czytać, grać w gry komputerowe, interesuję się psychologią i psychoanalizą Freuda, lubię leniuchować. Zapomnijmy proszę na krótką chwilę o tym, co studiuję ja, i skupmy się na Tobie. Napisz sobie na kartce wszystko to, co lubisz robić i w czym czujesz się dobry; jednocześnie proszę by nie były to odpowiedzi: lubię spać, lubię jeść.
Ważna jest jednocześnie odpowiedź na pytanie przeciwstawne: czego nie lubisz. Nie lubię użerać się z ludźmi, nie lubię tłoku i hałasu, nie lubię marnotrawić czasu. Na to pytanie również sobie odpowiedz.

Pewnie słyszałeś przynajmniej raz kwestię: rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia? Mając odpowiedzi na pierwsze dwa pytania pomocnicze, pomyśl, jaki zawód by Ci odpowiadał. Dla mnie oczywistym jest, że coś związanego z literaturą. Kocham książki, kocham język polski, ale nie lubię ludzi. Dlatego nie podjęłam edukacji jako przyszła nauczycielka czy dziennikarz. Wybrałam dziedzinę, dzięki której będę tkwiła w nosem w książce i moim jedynym zmartwieniem będzie przyszły pisarz i moja przełożona. Oczywistość!

Dlaczego więc wybrałam na pierwszy ogień Pedagogikę opiekuńczo-resocjalizacyjną i zmarnowałam dwa lata mojego życia na coś, czego nie lubiłam? Wybrałam dlatego, że miałam biznesplan. Skończę studia, dostanę dofinansowanie z Unii i założę żłobek. Plan idealny, ale nie uwzględniłam kilku rzeczy. Nie mam zacięcia do biologii, nie mam sił użerać się z płaczącymi dziećmi i ich nadopiekuńczymi rodzicami, nie lubię tłoku i hałasu. Czy w żłobku będę miała przyjemność borykać się z każdą z tych rzeczy? TAK! Dlatego odpadłam, poddałam się, zabrakło mi zapału. Dlatego każdy się wypali w trakcie studiów.

Jeśli zaczniesz robić coś, co Ci się opłaca, ale co Cię w ogóle nie interesuje, zaczniesz od nienawidzenia swoich studiów. Trzy lata nienawiści do czegoś, czego sam się podjąłeś. Później kolejne dwa lata nienawiści do zdobycia magistra. Następnie podejmiesz pracę, której również będziesz mieć dość, dzień w dzień, do końca swojego życia. Dlaczego? Bo Ci się opłacało, ale nie pomyślałeś, jak bardzo to zdewastuje Ciebie i Twoje życie. Wyobraź to sobie: nienawidzisz wstawać do szkoły, nienawidzisz codziennie do niej dojeżdżać, użerać się z nauczycielami. Masz jej dość, ale musisz do niej chodzić przez 12-14 lat. W ten sposób nienawidzisz ¼ swojego życia. Następnie studia, załóżmy do 25 roku życia, to powolutku 1/3. A teraz wyobraź sobie, że jeszcze raz albo i dwa razy tyle będziesz nienawidził codziennego wstawania, użerania się z ludźmi z pracy i tyrania na etacie, którego nie chcesz. Teraz myślisz, że fajnie pójść do pracy bo dostaniesz za to pieniądze?
Dostaniesz pieniądze za coś, czego nie lubisz. Do tego prawdopodobnie nie dostaniesz ich na tyle, by Cię uszczęśliwiły, bo dorosłe życie to rachunki, zakupy i mieszkanie, remonty, inwestycje. Przestaniesz żyć tylko przyjemnościami.

Dlaczego o tym piszę? Na filologię polską trafiło około trzysta osób. Nabór był przeogromny, nikt nie odpadł, wszyscy twardo uczęszczali na zajęcia. 300 osób. Po pierwszej sesji, która była najłatwiejszą i najbanalniejszą pozostało nas około 180-150. Po pierwszym roku zostało nas około 120 i liczba ta w miarę się utrzymuje, spadając do granicy 100 osób. Niektórzy zrezygnowali z przyczyn od nich niezależnych (problemy rodzinne, ciążą, problemy zdrowotne), inni po prostu nie zdali albo im się znudziło. Nie zmienia to faktu, że w ciągu roku zniknęły 2/3 osób! 2/3 osób niezdecydowanych, którzy przyszli na filologię polską nie lubiąc czytać, nie mając żadnych zainteresowań z nią związanych. Przyszli, bo rodzice chcieli, by poszli na studia; bo babcia obiecała zapłacić. Przytaczam cudze wypowiedzi, naprawdę.

Czy tak myślą dorośli ludzie? Nie, tak myślą dzieciaki. Nie wiedzą, że stracili rok swojego życia na… Na co? Na robienie czegoś, czego nie lubią? Na sprawianie przyjemności innym, kiedy gra toczy się o ich przyszłość? Jeśli chcesz podjąć studia; jeśli musisz podjąć studia, zawalcz o siebie i o swoją przyszłość. Nie wybieraj pierwszego lepszego kierunku, tylko porządnie go przemyśl. Studiuj coś, co Cię zafascynuje; studiuj coś, co sprawi Ci przyjemność. Nie rób nic wbrew sobie, bo źle skończysz, Młody Człowieku.

Też byłam tym dzieckiem; teraz jestem bogatsza o doświadczenie ze studiów pedagogicznych, bogatsza o rok spędzony na pracy którą zdążyłam znienawidzić i bogatsza o dwa lata studiów, które kocham i nienawidzę jednocześnie.  Dlatego piszę to, teraz, tutaj. Jeśli matura za Tobą i podjąłeś już decyzję o studiach; jeśli zaczynasz już je zaczynasz, to zobaczysz, czy miałam rację. Nie dzisiaj, nie za tydzień, ale za rok. Za rok będziesz wiedzieć czy podjąłeś słuszną decyzję.

Natomiast, jeśli matura przed Tobą i masz czas zastanowić się kim chcesz być, co chcesz zdawać i przede wszystkim, na jakie studia chcesz iść, proszę Cię, przemyśl to dobrze. Nie myśl metodą: opłaca / nie opłaca. Jeśli robisz to co kochasz, będziesz w tym dobry; jeśli jesteś w tym dobry, zawsze znajdziesz pracę.  Życie nie polega na tym by „mieć”, ale na tym, by „być”. Być szczęśliwym; być zadowolonym. Naprawdę chcesz spędzisz 60 lat w złości, nienawiści i pretensjach?

Zastanów się w czym jesteś dobry, co lubisz robić, czego nie lubisz robić, ale przede wszystkim, odpowiedz sobie na jakże dziecięce pytanie: kim chcesz zostać w przyszłości? Odpowiedz na nie już teraz, bo przyszłość jest już jutro; za rok będzie teraźniejszością.


Photo credit: Christiaan Triebert via Foter.com / CC BY

środa, 23 września 2015

#81 Kropka nad „i”

#81 Kropka nad „i”

Photo credit: Jonathan Kos-Read via Foter.com / CC BY-ND

Znasz tę sytuację, gdy siadasz w ławce, rozpoczyna się egzamin lub sprawdzian, bierzesz długopis w dłoń i nie wiesz, po prostu nie wiesz co napisać? Piszesz więc cokolwiek, przekonany, że i tak się nie uda. Pogodziłeś się z tym, że zawaliłeś, więc masz dość i tylko się na siebie wściekasz, płaczesz ze złości lub bezsilności?
Znasz tę sytuację, gdy masz wrażenie, że Twoja przyjaciółka obraziła się na amen, nie przeprosisz jej, nie uwierzy w żadne Twoje słowo. Myślisz, że kilka lat przyjaźni właśnie przepadło. Jesteś na siebie wściekły, może po części smutny, płaczesz lub nie, ale wiesz, że już nic się nie da zrobić?
Znasz to? „Nic się już nie da zrobić.”; „Nie zmienię już tego.”; „Przegraliśmy mecz, przecież mają przewagę.”, „Wiem, że zawaliłam, nie zdam”. Ile razy w ciągu dnia powtarzasz sobie, że wszystko przepadło; że nie ma sensu być dobrej myśli i walczyć?

piątek, 11 września 2015

#79 Rzygam propagandą „pro” uchodźczą

#79 Rzygam propagandą „pro” uchodźczą

Photo credit: Moyan_Brenn via Foter.com / CC BY


Temat uchodźców jest gorący, tak gorący, że można sobie nim popalić przełyk. Politycy i dziennikarze codziennie wypijają wiadro gorących pomyj, przegadując się między sobą o tym czy naszym humanitarnym obowiązkiem jest przyjąć uchodźców, czy raczej mamy egoistycznie zamknąć swoje granice i powiedzieć im „won”? W dzienniku codziennie pokazuje się mnóstwo ujęć biednych dzieci, ludzi wyrzuconych na brzeg, rodzin koczujących na dworcach; ojców z dziećmi. Jest to tak dramatyczne, że aż łapie za serce i chce się otworzyć te cholerne granice, wpuścić tych wszystkich ludzi. Jednakże, nawet jak to zrobimy, to w dużej mierze nie poczujemy z ich strony krzty wdzięczności. 

poniedziałek, 7 września 2015

#78 Wyścig pięknych szczurów

#78 Wyścig pięknych szczurów

Photo credit: hojusaram via Foter.com / CC BY-SA
Wszyscy bierzemy udział w wyścigu szczurów; świadomie lub nieświadomie, cieszymy się z rywalizacji w mniejszym lub większym stopniu. W pracy premię dostanie ten, kto głębiej wejdzie szefowi w dupę albo który będzie ciężej harował za psie pieniądze, choć i tutaj jest kwestia sporna. Rację ma ten, kto ma znajomości; pracę ma ten, kto ma znajomości, a nie wykształcenie. Wyścig szczurów uczył nas o tym, że rywalizacja nigdy nie jest uczciwa, a ciosy poniżej pasa są dopuszczalne. Byleby wygrać. Już w szkołach wywoływano presję presję jakże znanym dialogiem: 
„Krzysiu dostał pięć a ty trzy!” 
„Ale mamo, Adam dostał dwa…”
„Co mnie obchodzą inne dzieci?”
Wyścig szczurów obejmuje każdą dziedzinę, dotyczy nawet dzieci. „Mali giganci”; „Mam talent”; czy też to najnowsze, gdzie zgłaszani są uczestnicy do lat szesnastu. Wygra tylko najlepszy, jeśli nie wygrasz, jesteś do brani, nie masz talentu; daruj sobie, bo są ludzie po stokroć lepsi. Dołujące, nieprawdaż? Sami sobie to wmawiamy i powtarzamy, nawet nie do końca będąc tego świadomym. Nie chcę jednak pisać o całokształcie wyścigu szczurów, a raczej o jego jednej podkategorii: urodzie.

piątek, 4 września 2015

#77 Mamo, mamo, kup mi! [O manipulacji w Wielkich Sklepach]

#77 Mamo, mamo, kup mi! [O manipulacji w Wielkich Sklepach]

Photo credit: ellyn. via Foter.com / CC BY-SA
Nie, nie jestem matką, ale nie raz widziałam kobiety idące z dzieckiem przez market i słyszałam właśnie magiczne, doprowadzające do łez słowa „Mamo, mamo, kup mi!”. Nie wspomnę o terrorystach, którzy kładą się na ziemi i drą się wniebogłosy, wywołując rumieniec wstydu na twarzy rodzicielki. Obawia się tego, co pomyślą przechodnie; czy uznają ją za złą matkę? Nie mnie to oceniać, dziecka nie mam, nie mam pojęcia jak to jest i ostatnią rzeczą jaką mogę robić, to oceniać. Dlaczego więc poruszam ten temat? Ponieważ zaistniałym sytuacjom można zapobiec, wystarczy wiedzieć gdzie dopuszcza się do manipulacji w supermarkecie. 

Dział z zabawkami
Na pierwszy ogień wybrałam dział z zabawkami, ponieważ różni się on od większości sklepu. Towar w całym supermarkecie jest tak ułożony, że najdroższe produkty znajdują się na wysokości wzroku dorosłego. W dziale dziecięcym jest wręcz odwrotnie - to co najdroższe, jest na dolnych półkach, na wysokości oczu dziecka. Kiedy maluch zobaczy zabawkę za 200 złoty, będzie ją chciał, nawet jeśli dwie półki wyżej jest identyczna zabawka za 80 złoty. 
Sposób: W pobliżu działu dziecięcego weź podopiecznego na ręce, aby to co tańsze znalazło się na wspólnej linii wzroku. Unikniesz wrzasków, płaczu i niezadowolenia dziecka. 

piątek, 14 sierpnia 2015

#71 Harry Pottter - plagiat czy nie plagiat, oto jest pytanie

#71 Harry Pottter - plagiat czy nie plagiat, oto jest pytanie

Photo credit: lozikiki via Foter.com / CC BY-ND
Artykuł zainspirowany blogiem Humanistki na obcasach, mojej drogiej Papryczki.
Internet nie jest środowiskiem sprzyjającym młodym twórcom; ba, internet nie sprzyja wszystkim twórcom. Na każdym kroku okrada się ludzi z intelektu, poświęconego czasu i wiedzy, jaką zdobyli. Obdziera się autorów z godności, jaką zdobyli przez wiele lat pracy. Bujda?

Praca domowa - wikipedia, ściąga.pl, mnóstwo opracowań. Wystarczy wpisać w przeglądarkę. 
Zdjęcie na tapetę - wpis w google interesujący Cię motyw i znajdź, wykorzystaj. 
Chcesz obejrzeć film - pobierz z torrentów, wejdź na cda.pl, poszukaj na youtube. 
Chcesz pobrać cokolwiek - jest chomikuj, tu znajdziesz wszystko. Prawie wszystko. Tylko raz nie było rzeczy, której szukałam. W internecie znajdziesz to, czego szukasz i jeśli masz pecha, zapłacisz za to. W większości jednak jesteśmy na tyle przebiegłymi użytkownikami, że bez cienia wahania czy skrupułów potrafimy okradać innych ludzi. Uważamy to za złe? Nie. Uważamy to za nielegalne? No też nie. Może czasami pojawi się ta malutka myśl: czy to legalne? Nie etyczne, ale nielegalne. Pisanie głupiego fanficka książki, którą wszyscy znają, może być plagiatowaniem lub może zostać uznane za kradzież - należy napisać, że opowiadanie jest inspirowane taką i taką powieścią tego i tego autorstwa.

sobota, 8 sierpnia 2015

#69 Fotka.pl - rejestracja&desperacja, czyli portale randkowe

#69 Fotka.pl - rejestracja&desperacja, czyli portale randkowe



Pisałam kiedyś o Badoo, post ten wywołał olbrzymią burzę. Jest najbardziej poczytnym i najbardziej komentowanym postem od samego początku tej strony, na ten moment zebrał 1/3 wszystkich wyświetleń Wypstrykando. Moja kaczuszka ze złotymi jajkami. Ciekawi mnie, jaka reakcja będzie na tenże post. 

Fotka.pl - portal internetowy, randkowy, na którym rejestrowałam się ostatni raz będąc w gimnazjum. Strona, która - to niewiarygodne - nadal żyje i zbiera olbrzymie ilości użytkowników. Jakich? Na pewno nie znajdziesz tam potencjalnego partnera lub partnerki. Nie licz na to. To wylęgarnia desperatów. Tak, tak, desperatów. Mają swoje idee, mają swoje cele. Jeden jest wspólny: zaliczyć. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

#68 Słowo: ile waży?

#68 Słowo: ile waży?



Dzisiejszego wieczoru napisała do mnie moja dobra koleżanka, która zadała mi bardzo ciekawe pytanie. Czy w XXI wieku słowa mają wielką moc? Hm. Pomyślmy... Słowo honoru, przysięga i obietnica, słowo przeciwko słowu. Ogólne przekonaniu o bezkarności w internecie, ogólne przekonanie o własnej nieomylności. W tym wieku dzieci rodzą dzieci, toczą się kłótnie o aborcję i in vitro, a najwięcej do powiedzenia mają ci, co właściwie powinni milczeć. Zalegalizowanie aborcji sprawi, że kobiety będą dla hobby zachodzić w ciążę i z funduszu usuwać płody; zalegalizowanie in vitro sprawi, że kobiety będą się płodzić, a selekcja naturalna nie wyeliminuje słabych genów (w końcu dziecko z probówki nie jest pełnoprawnym człowiekiem). Żyjemy w świecie, gdzie parada równości w dzielnicy muzułmańskiej jest oskarżana o nietolerancję w stosunku do kultury muzułmańskiej, podczas gdy ta za homoseksualizm karze śmiercią. Żyjemy w kraju, gdzie dziecko odbiera się biednej rodzinie, ponieważ ta nie ma środków do życia i daje się to dziecko rodzinie zastępczej, jednocześnie tejże zastępczej rodzinie płacąc niezgorsze sumy na utrzymanie malucha. Wymieniać absurdy tych czasów mogłabym bez liku, ale padło konkretne pytanie i padnie konkretna odpowiedź. Słowa w tym świecie mają wielką moc? W tej pełnej absurdu rzeczywistości, pełnej patologii i totalnego braku rozumowania? Otóż: słowa mają i nie mają wielkiej mocy. Niestety, moc przez stulecia przeszła na ciemną stronę. 

środa, 29 lipca 2015

#67 Przemoc seksualna

#67 Przemoc seksualna


Zagadnienie nie przyszło do mnie samo, choć można w sumie powiedzieć, że przyszło. Otrzymałam pytanie o to, czy napiszę tekst na wyżej wymieniony temat; a ja nie mogłam odmówić. Przemoc seksualna. Zagadnienie o tyle dziwne, że granice definicji są bardzo ruchome. Dla większości tytułowa przemoc seksualna to gwałty i molestowania. Niewielu z nas wie, że natarczywe gapienie się czy nieprzyjemne komentarze mogą mieścić się w omawianym zagadnieniu. Idiotyczne? Nie dla mnie.

Gwałt. To naprawdę najczarniejsza opcja przemocy seksualnej. Niestety, każda z nas jest zagrożona. Kto wie czy te obcisłe jeansy nie wzbudzą podniecenia seksualnego u jakiegoś spacerowicza, który uzna, że ma prawo do naszego ciała tylko dlatego, że mamy takie jeansy? Krótkie bluzki, mini spódniczki, rajstopki czy ciżemki, szpilki, ostry makijaż, odsłonięta szyja czy większy dekolt. To wina kobiet, że są gwałcone.  Flirtowaniem w klubie a potem udawaniem niedostępną. Facet, który stawia im drinki, inwestuje, więc ma prawo domagać się zwrotu kosztów. Kobiety po prostu same proszą się o to, co się z nimi robi. Same się o to proszą swoim zachowaniem.

[cenzura] denerwuje mnie takie gadanie. Czasami, a nawet bardzo często winę za gwałt przenosi się na ofiarę - albo zbyt prowokująco ubrana, za bardzo kręciła tyłkiem jak spacerowała, flirtowała w klubie a potem nie chciała dać całusa; że niby zgrywa taką niedostępną panienkę, że lubi siłą, że chce ale nie przyzna się do tego by nie wyjść na puszczalską. Gwałty. Pierwsza wymieniona rzecz przez Wikipedię jest zbrodnią - zbrodnią, za którą powinno się kastrować. Dlaczego?

Jakie mamy prawo by zmuszać do czegoś kogokolwiek? Pomyślmy. Niewolnictwo to zło, ograniczanie wolności to zło, znęcanie się to zło - za to wszystko można iść do więzienia. Czymże przy tym jest gwałt? Sumą. Jest ograniczeniem wolności - nie chcesz? Nie interesuje mnie to, ja chcę. Wychodzą całe pokolenia mentalności, że kobieta nie powinna myśleć samodzielnie, że jest własnością mężczyzny. Teoria trochę z dupy, ale pomyślmy nad tym bez sceptycznego podejścia, jakie mamy teraz.

W antyku kobieta - nie mogła głosować w rządach demokratycznych, jej obowiązki to dom i dzieci. Kobieta jako przedmiot handlu.
Średniowiecze - małżeństwa aranżowane, nikt nie pytał o zdanie. Wszystko by dobić targu, im bogatsza i z lepszej rodziny, tym lepiej. Idealnie odwzorowuje do jeden z Boltonów, który miał dostać tyle złota za poślubienie jednej z córek Waltera Freya, że wybrał najgrubszą jaka była.
Renesans - kobiety traktowano już trochę lepiej, z pewnością lepiej niż w antyku czy w średniowieczu, ale czy renesans był dla nich wybawieniem? Nie. Owszem, stały się bardziej doceniane, mężowie sponsorowali im bale, portretowanie i inne uciechy, ale kobieta nie była niczym więcej, jak zabawką. Kobiety długo nie mogły pracować. Kobieta w spodniach to była demoralizacja społeczna. Pierwsza kobieta pilot. Pierwsza kobieta.

Męska katastrofa - gdy kobieta wyszła ze swojego kręgu obowiązków. Trochę ironizuję, ale bądźmy szczere, emancypacja zmieniła praktycznie cały współczesny świat. Bo jakby wyglądał, gdyby wszystko było tak, jak kiedyś? Tylko niech mi nikt nie powie, że lepiej niż dzisiaj, bo świat nigdy nie wyglądał dobrze. Męskie ego i walka testosteronu nikomu nie służą, jeśli nie mają żeńskich feromonów do uspokojenia. Miejsce kobiety jest w kuchni, kto nie spotkał się z takim twierdzeniem? Bo ja widuję go regularnie.

Molestowanie - czymże ono jest? Kiedy szef wykorzystuje swoją przewagę w hierarchii w pracy; kiedy szantażuje podwładną; kiedy rzuca szowinistyczne teksty; kiedy nie szczędzi krytyki w sferach, które powinien zostawić w spokoju. Molestowanie to również natarczywe spojrzenia w autobusie, niechciane zaczepki, kąśliwe uwagi. Mówiłam, że granica jest mobilna, prawda? Tutaj dużą rolę odgrywa to, czy kobieta sobie tego życzy. Nie przy napastowaniu przez szefa, ale spojrzenia, zaczepki i uwagi.

Większość kobiet milczeniem daje przyzwolenie na takie zachowanie, choć czują się z tym źle, nieswojo. Czują się mentalnie oplute, znieważone, wyśmiane. Nie czują się z tym dobrze. Większość kobiet nie reaguje, bo się boi. BO szef, BO współpracownicy, BO wyjdzie na przewrażliwioną. Wywoła to tylko kolejną falę złośliwości, da temat do żartów. Reakcja niejednokrotnie pogorszy sytuację kobiet, dlatego zagryzają zęby i milczeniem wyrażają zgodę na to, by ktoś stosował wobec nich przemoc seksualną
.
Jestem przewrażliwiona, że o tym piszę? Przecież to tylko żarty, przecież to tylko koleżeńskie złośliwości. TYLKO jest wtedy, gdy nie krzywdzi to drugiej osoby. Kiedy zaczyna uderzać w godność, w jej samopoczucie i poczucie własnej wartości, wówczas przestaje to być TYLKO a staje się AŻ.

Mam dwadzieścia trzy lata i spotkałam się z przemocą seksualną. Sporadycznie, bo raczej unikam sytuacji i miejsc, w których mogę ją spotkać, ale nie zawsze mam na to wpływ. Tłoczny autobus czy tramwaj i chamsko patrzący na mnie mężczyzna. Chamsko, jak na przedmiot do ruchania, jak seks-zabawkę. Bo co? Ubrałam dobrze leżącą sukienkę, szpilki? Chciałam poczuć się dobrze, pewnie, kobieco? Mój dobry dzień rujnuje ktoś rujnuje tym, że dla niego jestem tylko obiektem seksualnym.

Teoretycznie, skoro mi to przeszkadza, powinnam tak się nie ubierać. Tak, masz rację. Powinnam chodzić w za dużych swetrach, z golfem, do tego w jeansach i brudnych trampkach by uniknąć tego typu spojrzeń? Znając życie, trafię na kogoś, kto ma fetysz. Albo stanę się obiektem kpin, że bardziej ze mnie facet jak baba. Spotkałam się z taką opinią, gdy zimą chodziłam w swetrze mojego świętej pamięci dziadka. Sweter ciepły, bardzo ładny i zadbany. Nie byłam kobieca, więc stałam się obiektem kpin. Z czyjej strony? Ze strony kobiet, oczywiście.
Dlaczego muszę poświęcić dobre samopoczucie i pewność siebie z atrakcyjnego wyglądu?

Koleżanka z kolei miała problem innego typu. W związku, niby szczęśliwa, ale bezustannie napastowana pytaniami: nie kochasz mnie już? Czemu nie chcesz tego a tego? Dlaczego? Maltretowanie czymś takim też bym zaciągnęła pod przemoc, bo bezustanne słuchanie tego sprawia, że ktoś czuje się źle, czuje się napastowany.

Z przemocą seksualną spotykają się kobiety każdego dnia. Przede wszystkim z przemocą słowną. Powstała nawet kampania walcząca z tym zawiskiem, której filmiki przedstawiam poniżej:



Ludziom powinno się uświadomić czym jest przemoc seksualna, jaki ból sprawia i jaki dyskomfort wywołuje. Ludzie powinni wiedzieć, że każdy komentarz, natarczywe spojrzenie może być formą przemocy. Nie tylko gwałt i molestowanie krzywdzi człowieka. Nie tylko. O gwałtach i molestowaniu krzyczy się wszędzie - w mediach, w internecie, na blogach. Ale co z tym, o czym mówiłam ja? O spojrzeniu? Komentarzu? Krytyce?

Zastanówmy się nad tym chwilę. Kobiety są przewrażliwione czy słusznie wrażliwe? 

Photo credit: Ira Gelb via Foter.com / CC BY-ND

czwartek, 16 lipca 2015

#65 Hejterów słów kilka...

#65 Hejterów słów kilka...

Hejter to ktoś, kto krytykuje w sposób dosadny, brutalny i bezwzględny coś lub kogoś, najczęściej anonimowo. Definicja niby prosta i oczywista, ale aby zostać hejterem, wystarczy wyrazić się w sposób odwrotny do tego, o czym traktuje to, co jest komentowane. Najprościej - wystarczy nie zgodzić się z autorem. W ten sposób zniknęła konstruktywna krytyka, opierająca się na wymianie argumentacji za i przeciw. Nie możesz mieć zdania odwrotnego do zdania autora lub innych komentujących. Zniknęła niezależność intelektualna - staliśmy się kopią mas Nie idziemy pod prąd, bo stało się to zbyt niebezpieczne. 

czwartek, 9 lipca 2015

#64 Maddinka, czyli człowiek człowiekowi wilkiem...

#64 Maddinka, czyli człowiek człowiekowi wilkiem...



Zazwyczaj nie piszę o tym, co jest modne. Ten temat jednak nie uważam za modny, ten temat jest bulwersujący. Pisałam kiedyś, że ludzie to najchujowszy gatunek na ziemi. Teraz po raz kolejny znalazłam tego potwierdzenie i w drodze wyjątku, nie będę maskowała żadnych nazwisk i imion. Ludzie to potwory.

Przejdźmy do sedna: kim jest Maddinka? Powiem szczerze, wiem jedynie, że jest blogerką modową. Nie lubię blogerek modowych, o czym wspominałam nie raz. Nie wchodzę na ich blogi, nie lubię jak się reklamują. Czy mam coś do ich osób? Nie. To kobiety, inni ludzie, którzy piszą o tym, co ich interesuje. Czasami z nich pożartuję, ale nie ubliżam im w mniejszym lub większym stopniu. Maddinka jest jeszcze kimś - kimś, kogo już nie ma wśród nas. Wiem, że zmarła w szpitalu. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, nigdy bym się tą sprawą nie zainteresowała, gdyby nie to, że ludzie mają w cholerę dziwny sposób wypowiadania kondolencji.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

#58 Dlaczego nie lubię być studentem?

#58 Dlaczego nie lubię być studentem?


Z przymrużeniem oka, pisane etapami. 


Myślisz, że studiowanie to frajda? Pierwszy krok w dorosłość i niezależność? Pójdziesz na wymarzone studia, rozpoczniesz pracę dorywczą, wynajmiesz kawalerkę i życie jak ta lala. Masz absolutną rację! Jednakże życie nie jest usłane różami i we wszystkim tkwi haczyk. Oto kilka powodów, może dość błahych, przez które znienawidzisz studia.  

Dlaczego nie lubię być studentem? Powodów znalazłabym setki, począwszy od porannego wstawania aż do nauki przedmiotów, które wydają mi się niepotrzebne, zbędne lub po prostu bezsensu. Jednakże, to nie są powody, które mogłabym podać, jako że sama wybrałam życie studenta. Pusty portfel to moja decyzja, wybrałam wiedzę zamiast doświadczenia. Ranne wstawanie miałabym albo pracując, albo studiując. Co wybrałam? To chyba nazbyt oczywiste.
Nie lubię w życiu studenta wielu rzeczy, a najgorsze jest to, że na znaczną część nie mam wpływu. Przykładowo, tęsknię za czasami, kiedy wstawałam o siódmej, kwadrans do autobusu i półgodzinnej jeździe byłam w szkole. Teraz wstaję o szóstej z nadzieją, że zdążę na autobus i po godzinnej podróży mam raptem kwadrans by dotrzeć pieszo, albo tramwajem i pieszo.

sobota, 30 maja 2015

#56 Najchujowszy gatunek na ziemi

#56 Najchujowszy gatunek na ziemi

Ludzie to najchujowszy gatunek w naszym układzie słonecznym; pod naszym kochanym, jasnym słoneczkiem. Po prostu. Jesteśmy chujowi i zajmujemy pierwsze miejsce w rankingu bycia chujami. Dlaczego? O tym za chwilę.
(nota pisana pod wpływem – emocji – i skierowana do ludzi, których dany problem dotyka; z uprzedzeniem dla tych, którzy nie są chujami, bo nie wszyscy nimi jesteśmy, ale znaczna większość owszem)
Słyszał ktoś o grupach wsparcia? - „Forma wsparcia psychospołecznego, funkcjonująca również w rzeczywistości wirtualnej, w której członkowie świadczą sobie różnego rodzaju pomoc, informacje, zazwyczaj nieprofesjonalnie. Niekoniecznie jest to pomoc materialna. Członkowie grupy zrzeszają się zazwyczaj ze względu na jakąś wspólną, obciążającą psychicznie lub społecznie cechę.”
Grupy wsparcia – wspaniale to brzmi, nieprawdaż? Pod warunkiem, że nie masz prawdziwego problemu i faktycznie, nie cierpisz na coś, co obciąża cię w jakiś sposób. Przejdźmy do wyobrażenia: wyobraź sobie, że jesteś chory na raka. To najbardziej skrajny przykład jaki mogę dać, ale myślę, że doskonale uderzy w sedno problemu. Tak więc, hipotetycznie, masz raka. Wiesz, że jest źle. Całymi dniami boisz się, masz wątpliwości, a Twoja rodzina dzielnie walczy o Twoją wolę walki. Wspiera Cię, rozmawia, próbuje Cię podbudować. Niestety, wyrok zapadł i będziesz brać chemię. Nie jest źle, prawda? Postanawiasz dowiedzieć się czegoś i zamiast udać się do lekarza, wolisz zapytać ludzi, którzy również przez to przechodzili. Zapisujesz się do grupy wsparcia i piszesz:

środa, 29 kwietnia 2015

#50 Dlaczego (nie)warto czytać?

#50 Dlaczego (nie)warto czytać?




Blogosfera dzieli się na kilka działów: modowe, kosmetyczne, podróżnicze, pamiętnikarskie. I tak dalej, i tak dalej. Każda kategoria ma swoje mocne i słabe strony, swoich lepszych i gorszych przedstawicieli. Nie powiem nic o modowych i kosmetycznych, ponieważ ta tematyka omija mnie szerokim łukiem - nie zależy mi by być „modną”, ani też nie mam sił i chęci na malowanie „barw wojennych”. Podróżnicze mnie nie interesują tak po prostu, a pamiętnikarskie to w większości gimnazjaliści, stąd ich życie nie jest barwne i warte poświęconego czasu. Kategorią, jaka mnie interesuje, jest publicystyka (czyli zwane przeze mnie „blogi opiniotwórcze”), ale o nie o niej dzisiaj. 

Dzisiaj poświęcę swój czas na tematykę bardzo popularną - literaturę. Niestety, ta sfera w blogosferze jest dość mocno okupywana, aczkolwiek ogranicza się głównie do recenzji. Mam wrażenie, że tylko to można robić z literaturą, nad czym ubolewam, a ubolewam tym bardziej, że większość recenzentów nie ma pojęcia jak napisać przynajmniej przystępną recenzje. Jednakże, czytam recenzje i osobą, która obrała ciekawy sposób ich pisania i która nie boi się rozwijania, przyjmowania uwag jest A. Podobają mi się jej recenzje, mimo że zachęca do czytania, a czytanie... No, bądźmy szczerzy, nie przynosi prawie żadnych korzyści. Czytanie niszczy, naprawdę. Nie lubię być gołosłowna, dlatego podam kilka dowodów.

1. Powoduje schizofrenię i inne choroby psychiczne.
Nie żartuję. Zaczyna się stosunkowo niegroźnie, bo człowiek siada sobie w fotelu pod kocykiem, pod ręką ma kubeczek z czymś dobrym do picia i zaczyna czytać. Wpierw słyszy głos w głowie, który do niego mówi. Nie rozumiem jak zwykłe literki potrafią wpływać na umysł do tego stopnia, że słyszymy głosy, ale jakby nie patrzeć, to już świadczy o jakimś zaburzeniu. Nim się obejrzymy, stracimy poczucie czasu i rzeczywistości. Pojawią się halucynacje, reakcje niezgodne z oczekiwaniami. Mnie przerażają ludzie, którzy publicznie dokonują tego niewybaczalnego czynu i przykładowo uśmiechają się do siebie! To nie jest normalne, to powinno się leczyć! 

2. Wywoła kłótnię ze znajomymi.
Kłótnie z początku będą niegroźnie. Powiesz, że Sapkowski pisze super, a ktoś powie, że nie prawda i Wiedźmin jest jednorazowym wystrzałem. Rozpoczniecie dyskusję, Twoje argumenty przeważą i kolega pójdzie sobie obrażony, bo jest niedojrzałym gimbusem. Ewentualnie to Ty przegrasz dyskusję i pozostawisz kumpla w spokoju, jako że dojrzale postanowić zignorować ten nieistotny temat i dojrzale zignorujesz obrazę majestatu. 
Czytanie wpłynie nie tylko na problemy z bliskim otoczeniem, ale praktycznie utrudni kontakty z całym społeczeństwem. Zaczniesz mieć własną opinię, opinię inną od pozostałych. Albo oni się mylą, albo Ty, ale nie, Ty się mylić nie możesz, więc wszyscy inni to banda debili i zaczynasz ich tak postrzegać. Kłócicie się i tyle z tego jest. Tak, posiadanie własnego zdania jest niezdrowe. Własne zdanie, własne poglądy... Po co to komu? 

3. Wyobraźnia? Phi!  
Nie no, serio pytam, po co komu wyobraźnia? Co ma sobie smoki na ogródku wyobrażać? Walkę krasnoludów ogrodowych? Przecież jesteś dorosły, po chuj Ci to wszystko, prawda? W życiu byś nie pomyślał, że można zrobić coś inaczej niż w przepisie czy schemacie? Zastanawiasz się, skąd te debile z pracy biorą te wszystkie pomysły na rozwój, marketing, reklamę. Pewnie przekupili jakiegoś pomysłowego frajera by sprzedał im kilka patentów i dzięki nim udaje im się uzyskać awans, na który tak ciężko pracowałeś. 

4. Przewidywanie! 
Horrror, mówię Wam. Zapomnij, że spokojnie sobie film obejrzysz. Ledwie się zacznie, a będziesz przewidywać kto jest złym, kto umrze, jak to się zakończy. Im więcej przeczytałeś, tym trafniej przewidujesz. I niee, nie jesteś wtedy szamanem, znajomi nie doceniają tego. Widziałeś już ten film najczęściej mówią, a nawet zarzucą spoilerowanie! 
Lubisz gnać samochodem na terenie zabudowanym i nie przejmujesz się, że szkoła obok, prawda? Pędzisz setkę, silnik przyjemnie wyje. Kto by się spodziewał piłki na ulicy? Albo tego dzieciaka, co za nią wskoczył na jezdnię? Zero wyobraźni, sam jest sobie winien.

5. Wiedza bezużyteczna. 
Wiedza zawarta w książkach nie ma prawie żadnego znaczenia, mówię Wam. Dużo więcej o świecie dowiedzie się na geografii w szkole średniej, o psychologii na polskim a o polityce na historii. Lepiej siądźcie do podręczników niż do tekstu, który został napisany przez totalnego amatora! 
Jeśli chcesz już wiedzieć coś poza tematami szkolnymi i błysnąć na lekcji przed nauczycielem, sięgasz po takie strony jak Wiedza Prawieużyteczna czy Owczarek.pl. Przecież te portale są prowadzone przez wykształcony personel! 

6. Niezrozumiałe słówka.
Wiedziałeś, że czytanie poszerza zasób słów? Tak, tak! Teraz już rozumiesz dlaczego przestałeś rozumieć swoich nieczytających rówieśników, którzy jaki jaskiniowcy posługują się chrząknięciami i warknięciami. Zamiast chłopak mówisz absztyfikant, a Twój trener założył Ci suspensor zamiast ochraniacz na jajka. 
Przecież oczytana koleżanka w ogóle nie nadaje na Twoich falach. Horografia? Imperatyw? Co ona, nienormalna jakaś? Nie może posługiwać się swag, yolo jak każdy normalny człowiek? Nie wspominam ani o tym, że mówi płynnie! Gdzie jąkania? Gdzie zacięcia? Czyżby wiedziała co chce powiedzieć? Kujon, lizuska! 

Jak widać, czytanie jest bardzo niebezpieczne. Dlatego, nim wejdziesz do księgarni, skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, ponieważ czytanie grozi własną opinią, a ta jak wiadomo, nie jest czymś pożądanym. Większość ludzi chce, byśmy byli głupiutkimi istotami gnającymi za stadem, a właśnie książki sprawią, że przestaniesz być baranem, a zaczniesz być lwem. Warto być lwem. 

A teraz malutkie ogłoszenie parafialne. Biorę udział w konkursie „Blog roku 2015” w kategorii publicystka. Jest to dla mnie niezwykła szansa. Dlatego też, jeśli lubisz moja stronę i masz taka ochotę, oddaj na mnie głos. Głosowanie odbywa się za pośrednictwem wiadomości SMS. Koszt SMS-a to 1 złoty + VAT (1,23zł). Zebrana w wyniku głosowania pula zostanie przekazana na fundację "Dziecięca Fantazja" spełniająca marzenia dzieci. Cel szczytny, a cena niewielka. Dlatego, jeśli chcesz odrzucić cegiełkę w realizacji marzeń, wyślij SMS o treści D11241 na numer 7124. Pomóż mi zrealizować marzenie, dzieci i moje. 

poniedziałek, 23 marca 2015

#49 Hobby? Daruj sobie, i tak ci to nie wychodzi.

#49 Hobby? Daruj sobie, i tak ci to nie wychodzi.

Chciałam zacząć post od bardzo ładnego cytatu, ale przy próbie upewnienia się kto jest autorem, zwątpiłam. Jedno zdanie i nagle trzech różnych autorów. Napoleon, Lenin i Roosevelt. Magio internetu, giń. W Tobie jest wszystko, większość to kłamstwo. Podobnie jest z cudownie umalowaną kobietą...

Przejdźmy jednak do sedna. 
Każdy, kto kiedyś pałał się jakąkolwiek sztuką lub zajęciem wykraczającym ponad przeciętność, spotkał się z opinią, że powinien sobie darować. Słowa te padały bardzo często z ust bliskich - kolegów, koleżanek, czasami nadopiekuńczej matki czy ojca, który wolałby byś zajął się sportem zamiast baletem. Słowa te nie musiały brzmieć dosłownie daruj sobie, ale mogły zostać ukryte pod pozorną troską: z tego nie wyżyjesz; to jest niemodne; zrobisz sobie krzywdę; to jest za trudne. Teoretycznie bliscy nie chcieli naszego upadku i porażki, ale w pewnym sensie przyczyniali się do niej nie wierząc w nas. Część z nas odpuściła na rzecz czegoś, co mogłoby się przydać. Oddała się nauce, zamiast robić to, co lubiła robić. Szkoła stała się ważniejsza, ale... Czy to była dobra decyzja?





Historia bardzo osobista, bo chyba lubicie właśnie tego typu historie, nieprawdaż? Opowiem trochę o mojej pasji do pisarstwa, o dobrych i złych momentach. Obnażę się przed Wami, Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku. 

sobota, 21 marca 2015

#48 Gimnastyka języka

#48 Gimnastyka języka

Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko...
Zakładam, że nie jestem jedynym blogiem, który odwiedzasz. Zakładam, że wchodzisz dziennie na kilka różnych blogów i czytasz teksty napisane różnym językiem, o różnej tematyce. Jedne są chwytliwe, inne mniej. Jedne mają wielu czytelników, a inne mają tylko kilku. Czasem dwa blogi o podobnej tematyce mają różną chwytliwość, różny stopień zainteresowania. Zastanawialiście się z czego to wynika?

Drogi Autorze, Droga Autorko...
Słyszałeś kiedyś zarzut, że jesteś zadufany w sobie, zbyt pewny siebie, zarozumiały i egocentryczny? Albo że jesteś infantylnym i niewychowanym dzieckiem? Że jesteś chamem i prostakiem, albo też nie masz nic ciekawego do powiedzenia? Wiesz, że taki nie jesteś, więc pewnie zastanawiasz się, dlaczego ktoś tak twierdzi? Uważasz, że poruszasz ciekawe tematy, a słyszysz że Twój post jest nudny i tracisz zainteresowanie? 

Wszystko zależy od języka. Język kształtuje całą naszą rzeczywistość, to kim jesteśmy i jak jesteśmy postrzegani. 
Źródło

sobota, 7 marca 2015

#47 Gwałt na duszy: Ile gwałtów jest w stanie znieść Twoja dusza?

#47 Gwałt na duszy: Ile gwałtów jest w stanie znieść Twoja dusza?



Opowiem Ci historię, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko. Jest to historia dziewczyny, którą trudno w jakikolwiek sposób darzyć sympatią. Opryskliwa w stosunku kolegów, nieprzyjemna dla rodziców, egoistka i indywidualistka, niezadająca się z nikim, bezustannie tkwiąca w domu przed komputerem, albo czytająca książki. Zapomnij, że wyciągniesz ją na zakupy, do kina, a o dyskotece nawet nie myśl. Nie proś o możliwość spisania zadania domowego, nawet nie pytaj, bo samo jej spojrzenie zje Twoją duszę. Sporadycznie odpowiada na powitania, i to tylko tych nielicznych, których być może minimalnie darzy sympatią. Opis brzmi znajomo? Znasz kogoś, kto pasowałby do powyższego opisu?

Moja dziewczyna ma na imię Kasia i jest takim, jak to ładnie nazywamy, outsiderem. Trzyma się na uboczu i raczej stroni od ludzi. Nie przepadamy za takimi osobami, bo wydają nam się nieprzyjemne, a jakakolwiek próba nawiązania trwalszej relacji jest przez nią palona, zbywana, ignorowana. Nie lubimy być ignorowani. Wydaje nam się, ze Kasia trzyma nas na dystans, ma się za kogoś lepszego, prawda? Nie lubimy, gdy ktoś uważa się za lepszego od nas, więc jesteśmy nieuprzejmi i izolujemy tę jednostkę, nawet jeśli sama się wyizolowała.

Kasia. Każdy zna taką Kasię albo taką Kasię kojarzy. Jednakże, czy znasz jej historię, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku? Wiesz, co przeszła od momentu gimnazjum po koniec klasy liceum? Teoretycznie, to tylko sześć lat, ale masz pojęcie, co może się wydarzyć przez sześć lat? Otóż, Kasia kilka tygodni temu rozstała się z chłopakiem. Tak, miała chłopaka, ale o tym nie wiedziałaś, nie wiedziałeś, prawda? Nie mówiła, więc skąd mogłeś wiedzieć? Rozstali się, ponieważ ją zdradził, a ona się o tym dowiedziała.

Pewnie uznałeś lub uznałaś, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, że Kasia sobie na to zasłużyła. W końcu jest taka nieprzyjemna w obyciu, taka chłodna i opryskliwa. Kto byłby w stanie wytrzymać z nią więcej niż chwilę? Otóż, powiem Ci, że Kasia nie była nieprzyjemna dla swojego chłopaka. Wbrew pozorom, obdarowała go ciepłem, troską, zainteresowaniem. Dbała o niego tak, jak dziewczyna potrafi dbać o osobę, którą kocha. Jednakże, on ją zdradził. Dlaczego?

Między nimi od tygodni się psuło. Zazdrosna, kłóciła się ilekroć dowiadywała się, że spotkał się z jakąś koleżanką. Próbowała na początku rozmawiać, ale w końcu emocje brały nad nią górę. Zaczynała płakać, krzyczała. On ją zapewniał, że mu zależy, że kocha ją, że przecież jej nie zdradzi. Jednakże, zdradził. Możemy doszukiwać się przyczyn tejże zdrady. Możemy powiedzieć wprost, że to jego wina, bo nie dotrzymał słowa. Mógł się powstrzymać albo mógł odejść od Kasi. Mógł, ale tego nie zrobił. Zdradził ją. Możemy również doszukiwać się winy w Kasi. W końcu robiła sceny, była zazdrosna o koleżanki, w pewnym sensie podejrzewała chłopaka o niewierność i on miał tego dość? I poszukał zrozumienia w ramionach innej? Nie dowiemy się prawdy, możemy tylko spekulować. Nie jesteśmy tutaj osądzać o winie. Jesteśmy tutaj, ponieważ chcę powiedzieć Ci o czymś ważnym, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku.

Nim Kasia poznała swojego chłopaka, miała przyjaciółkę. Znały się od dawna, praktycznie od dzieciństwa i były nierozłączne. Przyjaciółka ta nazywała się Monika. Monika poznała ze sobą przyszłych kochanków, zapraszając ich oboje na urodzinową imprezę. Tak, Kasia wówczas chodziła na imprezy. Niewiarygodne, prawda? Tak jak wspomniałam, przyszła Kasia i chłopak do koleżanki, i od razu przypadli sobie do gustu. Rozmowa niezwykle się kleiła, nie powstała żadna bariera, jaka często powstaje przy obcych sobie ludziach. Nie spodobało się to Monice. Widziała rosnącą fascynację i z początku próbowała cieszyć się szczęściem tejże dwójki, później jednak zaczęła między nimi mieszać. W ten oto sposób, do Kasi chłopak przestał się odzywać. Z początku nie rozumiała dlaczego i kiedy spotkała go na ulicy, całkowitym przypadkiem, dowiedziała się co wygaduje o niej przyjaciółka. Że alkoholiczka, że daje dupy, że niewarta uwagi. On nie chciał takiej dziewczyny, dlatego się zdystansował. Kłamstewka Moniki wyszły na jaw, para się zeszła, a Kasia zerwała kontakt z osobą, którą przez wiele lat nazywała przyjaciółką.

To nie wszystko, droga Czytelniczko, drogi Czytelniczko. Kasia jeszcze wcześniej miała innego chłopaka, ale odeszła od niego. Wiesz dlaczego? Możesz się domyśleć. Monika, jej serdeczna przyjaciółka, skłóciła ich. Ilekroć Kasia przychodziła i opowiadała, że coś się dzieje nie tak, Monika natychmiast wyolbrzymiała problem i wmawiała go przyjaciółce, aż ta sama zaczynała w niego wierzyć. Wówczas w zaciszu domu odgrywały się sceny, kłótnie i inne awantury o rzeczy, które nie miały miejsca. W końcu rozeszli się, w niezgodzie, i po dziś dzień ze sobą nie rozmawiają. Dlaczego Monika skłóciła ze sobą szczęśliwą parę, tak jak później próbowała skłócić Kasię z chłopakiem? Może była zazdrosna? Może sama chciała być z którymś z chłopaków? A może to Kasia nie miała wystarczającego czasu dla Moniki i przychodziła tylko wtedy, gdy działo się źle? Nie mnie to osądzać, nie mnie to oceniać.

Kasia nie zdała, bo kiedyś była długo chora i koleżanka z klasy, która miała pomóc jej w nauce, w nadgonieniu zaległości, wolała spotykać się z dziewczynami, chodzić na zakupy. Nie raczyła podrzucić materiałów, podobnie jak pozostali członkowie klasy. Nie ich wina, prawda? Byli młodzi, koleżanka poza miastem mieszkała, więc na dojazd trzeba było poświęcić z godzinkę. Nie opłacało się, prawda? Nie miał kto przyjść wytłumaczyć, bo może w podręcznikach było wszystko, to niektóre rzeczy wymagały omówienia. Każdy obiecywał, że przyniesie i tak jak każdy obiecywał, tak każdy nie dotarł. Zdarza się, prawda? Są rzeczy ważne i ważniejsze, niestety.

Podobnie było, gdy koleżanki i koledzy potrzebowali zadania. Biegli jako pierwsi by spisać, a ostatni do pomocy, gdy sama tego potrzebowała. Ile razy służyła pomocą dla kogoś, kogo uważała za bliskiego, a ten był tak długo, jak z tego miał korzyści? Oprócz Moniki, Kasia miała jeszcze inną przyjaciółkę, Wiolę. Wiola bardzo często czegoś chciała - a to pieniążki pożyczyć, a to ciuch, a to zadanie spisać, a to ściągi otrzymać, a to mieć alibi na nocne wyjścia. O dziwo, Wiola odzywała się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowała. Mogła się nie odzywać tygodniami, mogła ignorować telefony, nie odpisywać na wiadomości. Na propozycje wspólnych wyjść zawsze znalazła wymówkę, a potem pojawiały się zdjęcia z galerii, kina, basenu, gdzie była z... Po prostu z kimś, kto nie był Kasią.

Z Wiolą był również inny problem, bo kiedy już spędzała czas z Kasią, bezustannie gadała. Nie na zasadzie, że trajkotała i nie pozwalała innym dojść do słowa (choć w tym sensie również), ale w sensie, że obgadywała. Wszystkie tajemnice powierzone Wioli przez inne osoby wypływały na wierzch przy byle okazji, ubarwione nierzeczywistymi, aczkolwiek pikantnymi szczegółami. Zabawnie się tego słuchało, zabawnie się o tym rozmawiało. Obgadywanie ma to do siebie, że człowiek zaraz czuje się lepszy, jednak gdy Wioli nie było obok przez długi czas, Kasia zaczęła się zastanawiać. Skoro tajemnice innych nie były bezpieczne u Wioli, jaką miała pewność, że jej tajemnice są tam bezpieczne? Otóż, nie były bezpieczne i Kasia bardzo szybko pożałowała, że powiedziała przyjaciółce o tym, który chłopak jej się podoba, co sądzi o najpopularniejszej dziewczynie w szkole, o wszystkich wstydliwych sprawach...

Tak, to niezwykła kumulacja nieszczęścia, ale każde jedno zdarzenie zmieniło podejście Kasi do ludzi. Człowiek, którego znasz i którego nie lubisz, najpewniej też się na nich zawiódł. Nie w takiej kompilacji, ale kiedyś, na czymś - kto wie?





Ale, ale! Jakież są tego konsekwencje, pomyślał ktoś? 

Zaufanie to taka rzecz, na którą ciężko pracujemy, a jedna błędna decyzja sprawia, że je tracimy. Stracone, jest trudne do odzyskania, bo gdzieś w podświadomości pozostaje taka pustka. Niestety, współcześnie zaufanie jest towarem przereklamowanym. Każdy pragnie ufać innej osobie, ale czy sam jest osobą godną tego, by jej ufać? Niestety, znaczna część społeczeństwa nie dba o to czy ludzie jej ufają. Niedotrzymywane obietnice, spóźnienia, lekceważenie drugiego człowieka, egoizm i egocentryzm, a na samym końcu, zdrady. Każda z wymienionych rzeczy to gwałt na duszy drugiego człowieka - człowieka, który ufa lub chce ufać. 

Historia Kasi jest od początku do końca wymyślona, podobnie jak sama Kasia. Jednakże, w całej przytoczonej historii chyba każdy odnalazł cząstkę siebie, cząstkę, gdy został zdradzony? Myślę, że każdy z nas w głębi nosi konsekwencje zdrady, choć ta nie musi być wielka. Osoba, która spóźnia się za każdym razem na umówione spotkanie traci zaufanie względem punktualności. Ludzie przestaną jej wierzyć, gdy mówi, że będzie o siedemnastej. Może stać się obiektem żartów, a nierzadko również drwin. Złośliwi zaczną komentować go podczas jego nieobecności, ponieważ brak zaufania łączy się nie raz z utratą szacunku.

Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak nasza serdeczność buduje zaufanie. W końcu, gdy ofiarujemy komuś raz pracę domową, pomoc w formie pożyczki, podwózki i te pe, odmowa stanie się nagle obrazą. Bo jak możemy odmówić pomocy? Możemy, zwłaszcza gdy nasza pomoc jest jawnie wykorzystywana, jak w przypadku Kasi. Niestety, w tej sytuacji utrata zaufania jest obustronna - my stajemy się tymi, którzy nie pomogą, a inni stają się tymi, którzy nas wykorzystali. Nie jesteśmy świadomi, jak cienka granica jest między wykorzystywaniem a byciem wykorzystywanym. Dlaczego? Ponieważ każdy z nas kogoś wykorzystuje, jak i jest przez kogoś wykorzystywany. Nie widzimy tego, ale tak właśnie jest. 

Czasami to, co mówimy o innych jest tym, co nas definiuje. Mówiąc o innych, komentując ich i obgadując, stajemy się niegodni. Dlaczego ktoś miałby nam ufać, kiedy naszą jedyną pasją jest omawianie innych? Dlaczego mielibyśmy ufać komuś, kto bez przeszkód przytoczy nam życie obcej osoby, od jej narodzin aż po dzień dzisiejszy? Sytuacja ta sama w sobie nie potrzebuje komentarza, tak sądzę. 

Fałszywe pogłoski... Tak, one potrafią zniszczyć każdego. Ploteczki, ploteczki i jeszcze raz ploteczki, by ująć w zaletach, by dodać w wadach. Mają jeden cel - ośmieszyć, poniżyć, zrównać z ziemią. Sprawić, by ktoś poczuł się lepiej, a ktoś gorzej. Nie wiem kto i kiedy miesza w naszym życiu, a o ironio, bardzo często są to najbliżsi, bo tylko oni wiedzą w którą nutę uderzyć by poleciała muzyka. 

Zdrada... Każdy kto słyszy to słowo, myśli sobie o zdradzie w związku. Dlatego właśnie od niej rozpoczęła się historia Kasi, to właśnie ona zaczęła wszystko. Z początku chciałam ją dać na końcu, jako wisienkę na przysłowiowym torcie, ale później doszłam do wniosku, że lepiej dać ją z początku. Pokazać proces, który doprowadził do zdrady. Tak, starałam się stworzyć ciąg sytuacji, które sprawiły, że Kasia przestała ufać i jak inni ludzie zniszczyli jej związek. Bo właśnie tym były wszystkie poszczególne zapomnienia, spóźnienia... One były formą zdrada jest niczym innym, jak gwałtem na duszy.

Jako dzieci jesteśmy czyści, jesteśmy nieskalani. Ufamy bezgranicznie, dlatego łatwo stajemy się ofiarą. W skrajnych przypadkach pana z samochodu, ale zazwyczaj kolegów z klasy, bardziej dojrzałych rówieśników. Zaczynamy być wykorzystywani i wykorzystywać. Uczymy się życia. Niestety, często to życie nas uczy, że nie warto być uczciwym, że nie warto oferować pomocy, że nie warto ufać. Zaufanie to słowo klucz dnia dzisiejszego, słowo klucz, który otwiera każdy akapit.  Ludzie uczą nas, że nie warto ufać. Jedna, druga, trzecia zdrada tej samej kategorii i puf, coś znika, najprawdopodobniej nieodwracalnie. Czasem wystarczy jedna zdrada, jedna niedotrzymana obietnica by zgwałcić czyjąś duszę brutalnie. 

Zgwałcona dusza staje się tajemnicza, nikomu o niczym nie mówi, nikomu nie ufa. Staje się samotnikiem, staje się Kasią z początku. Każdy z nas zmierza właśnie w tę stronę. Nie lubiliśmy jej, bo myśleliśmy, że uważa się za lepszą. Niedługo, lada dzień, każdy z nas będzie taką Kasią, może już jesteśmy? Może sprawiliśmy, że ktoś stał się nią? Może przyczyniliśmy się do tego, że ktoś z naszego otoczenia już nigdy nikomu nie zaufa? Nie musimy przecież jednej duszy gwałcić na wszystkie możliwe sposoby. Wystarczy, że my zgwałcimy raz, ktoś inny drugi, jeszcze inna osoba trzeci... 
Powiedz mi, proszę, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku...

Ile gwałtów jest w stanie znieść Twoja dusza? 



*W całej powyższej nocie starałam się zachować neutralność, nie oceniać żadnej z postaw, ponieważ życie takie jest, że czasami nie mamy innego wyjścia. Czasem nie możemy przyjść na spotkanie, czasami przykład osoby może uratować inną... Okoliczności były, są i będą ważne...
**W podziękowaniu Detective za prośbę o napisaniu tychże przemyśleń. Sama nigdy bym na ten temat nie wpadła. 


Photo credit: peasap via Foter.com / CC BY

środa, 4 marca 2015

#46 O blogowaniu, czyli stylistyka bloga

#46 O blogowaniu, czyli stylistyka bloga

Ostatnio rozpoczęłam pisać trzy notki na temat stron i blogów, pragnąc stworzyć serię o tym, co autorzy robią źle, co robią dobrze i dlaczego dana grupa czytelnicza nie jest zainteresowana lekturą jego tekstów. Po napisaniu niemalże dwóch notek, doszłam do wniosku, że akurat dwie pierwsze można połączyć w dość długi artykuł. Z tego względu publikacja obsunęła się w czasie. 

Źródło
Każdy autor pragnie, by jego blog był niepowtarzalny, by strona przyciągała rzesze czytelników, by był popularny. By był - czas przyszły, tryb przypuszczający. Nie ma jednego przepisu na sukces, choć każdy bloger próbuje podać swój, którego większość punktów jest powtarzalnych. Duża część opiera się na poradach, by pisać o tym co się lubi, by pisać regularnie, by notki nie były za długie lub właśnie były długie. Każdy autor posiada przepis, ale bez urazy dla większości twórców, mam wrażenie, że to powielane schematy. Ktoś przeczytał na blogu A, stwierdził, że mądre, a po jakimś czasie, gdy zapomniał że o tym czytał, napisał na swoim blogu B podobne porady. Mój przepis na dobrą stronę nie dotyczy regularnych publikacji czy prowadzeniu rozdań, które notabene uważam za bardzo dziwne zagranie marketingowe. Mój wpis będzie dotyczył samego prowadzenia bloga, jego wyglądu i czego najlepiej unikać.

Na co dzień studiuję na wydziale filologicznym, o czym nie omieszkałam wspomnieć w dziale o mnie. Co więcej, studiuję edytorstwo, więc jestem trochę uczulona na pewne kwestie. Oczywiście! Sama popełniam błędy, zdarzają mi się literówki, może nawet ortografy. Nikt nie jest idealny, ale w nie-idealności najważniejsze jest to, by pracować nad sobą, nieprawdaż?

sobota, 28 lutego 2015

#45 Mam raka.

#45 Mam raka.


Mam raka. To słowa, które diametralnie zmieniają życie zarówno tego, kto je wypowiada, jak i tego, kto je słyszy. Nieważne po której jesteś stronie. Nieważne, czy to Twoja bliska osoba jest chora, czy też to Ty właśnie dowiedziałeś się o tym, że masz coś, na co umierają tysiące ludzi. Masz w sobie coś, co powoli będzie Cię wyniszczało, pożerało. Masz świadomość, co Cię czeka. Wiesz, po prostu wiesz, że nic już nie będzie takie, jak było.
Mam raka, mam raka forum, rak piersi, mam raka piersi, jak powiedzieć że mam raka, rak objawy
Jest to notka bardzo osobista. Kiedy zakładałam bloga rok temu, obiecałam sobie, że nigdy nie będę pisała o sprawach prywatnych. Nawet jeśli o takowych piszę, to nie mówię wprost, co dotyczy mnie, a co nie. Wiedzą albo najbliżsi, albo tylko się domyślają. Ta notka różni się od wszystkich właśnie tym, że powiem wprost: dotyczy mnie. Nie tylko, dotyczy wszystkich osób chorych lub które podejrzewają, że mają raka. Sama notka poświęcona jest naszej cywilizacyjnej chorobie; chorobie, na którą umierają tysiące; chorobie, na którą nie ma skutecznego lekarstwa. Chorobie, która niszczy nie tylko człowieka, ale ludzi. I najmocniej przepraszam za jej długość, bo krótka z pewnością nie będzie.
Mam raka, mam raka forum, rak piersi, mam raka piersi, jak powiedzieć że mam raka, rak objawy

sobota, 21 lutego 2015

#42 Kompromitujące zdjęcia mojego chłopaka...

#42 Kompromitujące zdjęcia mojego chłopaka...


nagie zdjęcia dziewczyn, seks zdjęcia od dziewczyny, chce bym mu wysłała nagie zdjęcia, znalazłam u chłopaka nagie zdjęcia byłej
 Ciekawe ile osób weszło zaciekawionych tytułem, wiedząc, że to najpewniej prowokacja, a ile osób z wyszukiwarki google weszło z rozpiętym rozporkiem, szukając sensacyjnych zdjęć do fapania. Ciekawi mnie to, choć statystyki nigdy nie poznam, bo intencje ludzkie są nie do zbadania. Niemniej, cieszę się, że tutaj jesteś, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko. Post ten przeznaczam na bardzo modną w ostatnim czasie kwestię nagich zdjęć w internecie. Zdjęć, które nie umieszczają sami zainteresowani, a osoby postronne, czyli były chłopak/dziewczyna, może też aktualny partner. Status jest nieistotny, istotne jest to, co czynią.
nagie zdjęcia dziewczyn, seks zdjęcia od dziewczyny, chce bym mu wysłała nagie zdjęcia, znalazłam u chłopaka nagie zdjęcia byłej

środa, 18 lutego 2015

#41 Badoo - o męskim (niskim) ego.

#41 Badoo - o męskim (niskim) ego.

Post o Badoo pojawił się w Lutym ubiegłego roku, a dokładniej ósmego lutego. Od tamtej pory, na ten moment, ma 4900 wyświetleń (plus drobne) i ponad 20 komentarzy, licząc między innymi moje. Utrzymuje się na topce wyświetleń od momentu pojawienia się i raczej nie ustąpi żadnej innej notce. Sukces? Powiedzmy.

Post o tym, że mężczyźni nie potrafią podrywać spotkał się z przeróżnymi opiniami. Nie prowadziłam statystyk co prawda, ale można się domyślić, że pojawiają się głosy zgodne i niezgodne z moimi opiniami. Takie prawo, każdy może podzielić się swoim zdaniem w internecie, jednak nie każdy powinien z racji na poziom wypowiedzi. Nie mówię tutaj o osobach, które się ze mną nie zgadzały - jak najbardziej, niech się ze mną nie zgadzają. Jestem kobietą, oni mężczyznami. Mam swoje zdanie, oni swoje zdanie. Póki tkwimy na merytorycznej stronie mam/nie mam racji, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Niestety, zdarzały się również opinie, które z merytorycznej formy przechodziły do obrzucania błotem (ewentualnie rzucania mięsem). To właśnie te wypowiedzi pchnęły mnie do napisania drugiej części o Badoo - o męskim (niskim) ego. 

Prowokacja z mojej strony? Jak najbardziej. Humorystyczny, satyryczny i niepoważny tekst spotkał się z różną falą krytyki, taką która mnie zadowoliła, ale i taką, która mnie rozbawiła do łez. Dla poszukiwań inspiracji, włączyłam sobie stronę z Badoo i... Już mam trzy wiadomości i siedem powiadomień. Ładnie, nieprawdaż?  Odpisałam na pierwszą wiadomość, nawet nie patrzyłam kto pisze, skąd i czy przystojny. Ot tak, z ciekawości, jak rozpocznie rozmowę nowa osoba i by zbyć zarzuty poprzedniej noty, że jestem strasznie wybredna.

Autopromocja

Reklamuję, bo mogę.


  • Autopromocja

    Prezentuję dwanaście artykułów, z których jestem najbardziej dumna:

  • Czy istnieje przepis na szczęście? || LINK
  • Opowiem o butach, które odmieniły moje życie || LINK
  • Opowiem ci bajkę jak zaczęłam gardzić ludźmi... || LINK
  • Każde wytłumaczenie jest dobre na gwałt || LINK
  • Przyjaciółka przyznała się, że szuka dziewczyny || LINK
  • Chcesz być roszczeniową kurewką? || LINK
  • JA wiem lepiej. || LINK
  • Motto:

    Posiadanie własnego zdania jest najkrótszą drogą do posiadania zwolenników.

    I wrogów.

  • LINK || Ja, Feministka.

  • LINK || Kobiety wrogiem feminizmu

  • LINK || Kobiety które nienawidzą kobiet

  • LINK || 133 feminizmu

  • LINK || Kobieta - nie do końca słaba płeć

  • LINK || Praca w toku.... - link nie działa

Współpraca


Archiwum

Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl