Ludzie
to najchujowszy gatunek w naszym
układzie słonecznym; pod naszym kochanym, jasnym słoneczkiem. Po prostu.
Jesteśmy chujowi i zajmujemy pierwsze miejsce w rankingu bycia chujami.
Dlaczego? O tym za chwilę.
(nota
pisana pod wpływem – emocji – i skierowana do ludzi, których dany problem
dotyka; z uprzedzeniem dla tych, którzy nie są chujami, bo nie wszyscy nimi
jesteśmy, ale znaczna większość owszem)
Słyszał
ktoś o grupach wsparcia? - „Forma wsparcia psychospołecznego, funkcjonująca
również w rzeczywistości wirtualnej, w której członkowie świadczą sobie różnego
rodzaju pomoc, informacje, zazwyczaj nieprofesjonalnie. Niekoniecznie jest to
pomoc materialna. Członkowie grupy zrzeszają się zazwyczaj ze względu na jakąś
wspólną, obciążającą psychicznie lub społecznie cechę.”
Grupy
wsparcia – wspaniale to brzmi, nieprawdaż? Pod warunkiem, że nie masz
prawdziwego problemu i faktycznie, nie cierpisz na coś, co obciąża cię w jakiś
sposób. Przejdźmy do wyobrażenia: wyobraź sobie, że jesteś chory na raka. To najbardziej
skrajny przykład jaki mogę dać, ale myślę, że doskonale uderzy w sedno
problemu. Tak więc, hipotetycznie, masz raka. Wiesz, że jest źle. Całymi dniami
boisz się, masz wątpliwości, a Twoja rodzina dzielnie walczy o Twoją wolę
walki. Wspiera Cię, rozmawia, próbuje Cię podbudować. Niestety, wyrok zapadł i
będziesz brać chemię. Nie jest źle, prawda? Postanawiasz dowiedzieć się czegoś
i zamiast udać się do lekarza, wolisz zapytać ludzi, którzy również przez to
przechodzili. Zapisujesz się do grupy wsparcia i piszesz:
„Jestem
ciężko chory. Za kilka dni idę do szpitala by wziąć pierwszą dawkę chemii. Jak
to wygląda? Włosy wypadają od razu? Jak zareaguje organizm? Słyszałem, że
chemia to trucizna.”
Czekasz
grzecznie na odpowiedź, która pojawia się już kilka minut później.
„Po
co ci chemia? I tak umrzesz.”
No
i proszę, doskonały przykład człowieka, który… Który co? Kozak w necie, cipa w
świecie czy też człowiek, któremu się nie udało i teraz podcina nogi innym? Nie
wiem czy to tylko polska mentalność, czy naprawdę ludzie – ludzie jako gatunek
– są takimi potworami. Niemniej, z czego może to wynikać?
My,
ludzie, nie rozumiemy, że każdy z nas jest inny, mimo że buduje nas podobna
siatka genetyczna. Owszem, wszyscy mamy parę rąk, parę nóg, jedną głowę.
Odstępstwo od tej reguły sprawia, że już patrzymy na danego osobnika krzywo.
Nie jest pełnoprawnym człowiekiem. Skoro jestem dobry z maty, to nie rozumiem,
jak ktoś może tego nie rozumieć. Głupiec. Ktoś, kto jest gorszy tam, gdzie
większość spełnia oczekiwania, od razu jest postrzegany w niższych kategoriach.
Przed
chwilą był skrajny przypadek z rakiem, a teraz podam najbardziej trywialny z
możliwych, z mojego życia. Jeden z dziesięciu.
Nauczycielka muzyki zapytana o autora Jasia
i Małgosi, powiedziała że albo Andersen, albo Bracia Grim. Druga odpowiedź
była poprawna, ale powiedziana jako druga, więc odpadła. W tym momencie
usłyszałam komentarz „Idiotka”. Czy taka idiotka? Kilka pytań wcześniej leciała
muzyka, gdzie śpiewaczka operowa odtwarzała arię. Jakim tonem śpiewała – nie
wiem, nie mam pojęcia. Nie jestem muzykiem, ale tamta pani wiedziała.
Odpowiedziała poprawnie, ale z kolei nie wiedziała nic o autorze, ponieważ nie
jest polonistką. Rozumiem to – podobnie jak to, że nie można wiedzieć
wszystkiego. Mój towarzysz tego nie wiedział.
Każdy
jest inny, prawda? Każdy ma inną wiedzę, w czym innym jest dobry, ale też
inaczej odczuwa oraz reaguje. I
n a c z e j to słowo klucz. Po
tym jakże przydługim wprowadzeniu pora na tłumaczenie, dlaczego ludzie to najchujowszy gatunek na świecie.
Prawda
jest taka, że ludzka tragedia przyciąga naszą uwagę, nasze spojrzenie.
Wystarczy przyjrzeć się reakcjom pasażerów autobusu, kiedy to na poboczu stoi
karetka i widać, że był wypadek. Muszą wiedzieć „co się stało”. Podnoszą się z siedzeń,
zaglądają przez ramię – byleby to zobaczyć. Znam tę cechę ludzkiej natury i
choć bardzo mnie kusi, patrzę w przeciwną stronę, udając obojętną. Nie chcę
karmić się ludzkim cierpieniem i sensacją, mimo że natura tego ode mnie
oczekuje.
Podobnie
jest, kiedy idzie człowiek i ma defekt. Brzmi
to brzydko, wiem, ale tak na to patrzą chujowi ludzie. Jak na coś niepełnego,
jak na coś upośledzonego, nawet jeśli takie tak naprawdę nie jest. Ktoś idzie i
dziwnie powłóczy nogą; ktoś nie widzi; ktoś stracił włosy w wyniku
chemioterapii; ktoś na jedno złe słowo zaczyna płakać i ucieka. Osoby takie
wzbudzają śmiech. Ile jest zdjęć i komentarzy w internetowej rzeczywistości,
nieprzychylnych i prześmiewczych?
Powszechnie
uważa się, że ludzie bezdomni to alkoholicy, którzy przegrali życie. Nie przecz
– widząc pana śpiącego na ławeczce w parku, czujesz wyższość. Każdy by czuł, bo
jesteś w o wiele lepszej sytuacji. Natomiast ja miałam przyjemność spotkać i
pomóc panu, któremu nie wyszło. Nie dlatego że pił. Nie był głupi. Emerytowany
nauczyciel. Nauczyciel, człowiek w swoich czasach uchodzący za autorytet
wylądował na ulicy. Dlaczego? Z dobrego serca wziął kredyt, nie wiem komu, ale
wziął i to go zniszczyło. Zniszczył go inny człowiek.
Dlaczego
nasz wzrok na ulicy przykuwa łysa kobieta, która ukrywa brak włosów pod chustą?
Wiemy, że prawdopodobnie to ciężka choroba sprawiła, że jest w sytuacji w
jakiej jest. Prawdopodobnie nie miała na to wielkiego wpływu, ale i tak
przyciąga spojrzenia. Jest wytykana palcami kiedy nie widzi, a raczej kiedy
ludzie myślą, że nie widzi. Widzi spojrzenia, widzi tę ciekawość. Jest
człowiekiem, a nie wybrykiem. Nie rozumiemy tego. Nie rozumiemy też tego, że
wygłaszane przez nas w Internecie opinie trafiają w takich ludzi i krzywdzą
ich. Piękna i wartościowa kobieta ma tylko długie włosy, w krótkich chodzą
feministki i babochłopy. Co ma
powiedzieć ta biedna kobieta? Chce czuć się piękna, chce czuć się kobieca, ale
przy setkach takich głosów jest to możliwe?
Grupy
wsparcia powinny pomagać takim ludziom. Powinny wspierać, nawet jeśli nie
finansowo, to dobrym słowem, radą, pocieszeniem. Pierwotne takie było
założenie, ale z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, stały się żerowiskiem
chujowych ludzi. Komentują wszystko negatywnie, odbierają resztki godności,
wiary, woli walki, a co za tym idzie, życia. Praktycznie każda przypadłość,
choroba – wszystko, co społeczeństwo odrzuca lub wyśmiewa – wywołuje depresję.
Depresja
to ciężka choroba, ciężka dla tych, co ją przechodzą i dla rodziny. Każdy dzień
to walka z sobą, walka o wyjście z łóżka, prysznic, o życie. To jak powolna
rozgrywka w szachy między śmiercią a chorym. Białe pionki, którymi gra śmierć,
to negatywne komentarze, krytyka, strach, porażka – wszystko, co odbiera sens
życia. Czarne pionki to nadzieja, promienie słońca, ulubiona piosenka w radiu –
wszystko, co nadaje życiu sens.
Depresja
sama w sobie jest niebezpieczna, okrutna wręcz. Wyniszcza człowieka jak
robaczywe jabłko, a co dopiero, gdy nie jest singielką. Może ma chłopaka i
wspólnymi siłami zwycięża?
Naturalnie,
nie piszę o tym, nie mając żadnych dowodów na poparcie swojej tezy. Nie jestem
chora, nie należę do żadnej grupy wsparcia, ale nie muszę. Docierają do mnie
głosy, czasami zapłakane, czasami po prostu wkurwione, że ludzie to chuje.
Dlatego piszę o chujowych ludziach. O tym, co robią innym.
Pisałam
o raku, nieprawdaż? Nie bazuję na nim, ale najpewniej w grupach wsparcia tego
typu pojawia się podobny problem. Tacy ludzie są wszędzie. Są jak zaraza, która
się rozprzestrzenia. Powinno się takich tępić, powinno się ich wyganiać z
żerowisk. Pasożyty, nie mam o nich innego zdania. Nie piszę o raku, ale piszę o
łysieniu plackowatym. Tak, piszę o chorobie, przez którą wypadają włosy. Czy to
śmiertelna choroba? Tak, ponieważ z nią w parze idzie depresja i kompleksy, a
te są zabójcami. Cichymi, subtelnymi mordercami, podżeganymi przez innych
ludzi, przez chujowych ludzi.
Mężczyźni
tego problemu mogą nie zrozumieć, ale nie ma się co dziwić i nie można im mieć
tego za złe. To kobieta musi mieć długie, piękne i zdrowe włosy. Krótkie włosy
są nieatrakcyjne. Tylko długie są fajne, są seksowne. Tylko takie kobiety się
liczą. (Brzydzę się zdań, jakimi się posługuje, a jakie wielokrotnie
słyszałam/czytałam).
My
– kobiety – uwielbiamy włosy farbować, robić fryzury. Uwielbiamy podobać się
mężczyznom, uwielbiamy być w centrum uwagi. Dlatego, moja Droga Czytelniczko,
wyobraź sobie, że budzisz się pewnego poranka. Jesteś wyspana i przekonana, że
to będzie dobry dzień. Podnosisz się i kiedy spoglądasz na poduszkę, widzisz
olbrzymi pukiel włosów, który jeszcze poprzedniego wieczora był na Twojej
głowie. Biegniesz do łazienki. Widzisz w lustrze łysy plac wielkości pięści. Co
robisz?
Prawda
jest taka, że nie jestem w stanie sobie tego tak jasno wyobrazić, w
przeciwieństwie do osób, których ten problem spotyka. Załamałabym się. Pewnie
zaczęłabym wyć, nie mogła uwierzyć w to co widzę. Próbowałabym się zabić?
Niewykluczone. Włosy są dla mnie bardzo ważne, są moim atutem. A dla Ciebie? Co
Ty byś zrobiła?
Łysienie
plackowate nie dotyka tylko głowy – dotyczy całego ciała. Nagle tracisz brew,
jedną, bo w parze to się rzadko zdarza. Łyse place na nogach, rękach. Co byś
zrobiła? Oczywiście, po pierwszej histerii? Szukałabyś pomocy. Poszłabyś do
lekarza, zapisałby maści, leczenie specjalistyczne. Na samym końcu zapisałabyś
się do grupy wsparcia, by inni ludzie, którzy też przez to przechodzili
podnieśli Cię na duchu. Powiedzieli, że im leczenie pomogło; by uprzedzili Cię
o działaniu leków; by wsparli Cię psychicznie.
Pierwsze
leczenie krio – głowa Cię swędzi niemiłosiernie. Nie wiesz dlaczego i czy
dobrze. Piszesz na grupie, bo jest bliżej, bo jest dostępna cały czas, bo nie
trzeba umawiać wizyt:
„Po
krio swędzi mnie skóra głowy. Co to może oznaczać?”
I
otrzymujesz następującą odpowiedź:
„Jak
swędzi, to znaczy, że wypada.”
Zachowaj
zdrowe zmysły przy czymś takim, zwłaszcza, że po zapytaniu lekarza ten
oznajmia, że jak swędzi, to znaczy, że odrasta. Nie ma jednoznacznego
pochodzenia tej choroby, ale jestem w stanie się założyć, że strach i stres nie
pomagają w leczeniu. Na potwierdzenie tego co piszę, screeny z grupy wsparcia:
Kim
są chujowi ludzie? Oni myślą, że wszyscy są tacy sami. „Skoro nie pomogło mi,
nie pomoże i tobie”. Nie potrafią podbudować, bo liczy się to, by ktoś nie miał
lepiej od nich. Im nikt nie pomógł, więc jakim prawem oni mają komuś pomagać?
By poczuć się lepiej, kopią leżącego.
Na
zakończenie powiedz mi, czy masz jakiś problem? Nie, to nie jest pytanie z
serii „Osiedlowy, troskliwy dres”, a pytanie faktyczne. Cierpisz na nadwagę i
zmagasz się z nią każdego dnia? Masz raka? Cierpisz na łysienie plackowate? Depresję?
Cierpisz na cokolwiek, mogą być nawet kompleksy, i borykasz się z
objawami/problemami danej choroby? Jeśli nie, to jesteś po szczęśliwej stronie
barykady, z której możesz radośnie obrzucać wyżej wymienionych (i znacznie
większą grupę) błotem. Mówiąc o błocie, mówię o słowach, którymi niszczycie to,
na co oni ciężko pracują. Wolę walki; wolę życia.
Możesz
tak robić. Pytanie: czy chcesz? Pamiętaj, zmienić stronę barykady można bardzo
szybko, bardzo łatwo i co gorsza, nie z własnej woli.