• Facebook
  • E-mail

środa, 4 marca 2015

#46 O blogowaniu, czyli stylistyka bloga

Ostatnio rozpoczęłam pisać trzy notki na temat stron i blogów, pragnąc stworzyć serię o tym, co autorzy robią źle, co robią dobrze i dlaczego dana grupa czytelnicza nie jest zainteresowana lekturą jego tekstów. Po napisaniu niemalże dwóch notek, doszłam do wniosku, że akurat dwie pierwsze można połączyć w dość długi artykuł. Z tego względu publikacja obsunęła się w czasie. 

Źródło
Każdy autor pragnie, by jego blog był niepowtarzalny, by strona przyciągała rzesze czytelników, by był popularny. By był - czas przyszły, tryb przypuszczający. Nie ma jednego przepisu na sukces, choć każdy bloger próbuje podać swój, którego większość punktów jest powtarzalnych. Duża część opiera się na poradach, by pisać o tym co się lubi, by pisać regularnie, by notki nie były za długie lub właśnie były długie. Każdy autor posiada przepis, ale bez urazy dla większości twórców, mam wrażenie, że to powielane schematy. Ktoś przeczytał na blogu A, stwierdził, że mądre, a po jakimś czasie, gdy zapomniał że o tym czytał, napisał na swoim blogu B podobne porady. Mój przepis na dobrą stronę nie dotyczy regularnych publikacji czy prowadzeniu rozdań, które notabene uważam za bardzo dziwne zagranie marketingowe. Mój wpis będzie dotyczył samego prowadzenia bloga, jego wyglądu i czego najlepiej unikać.

Na co dzień studiuję na wydziale filologicznym, o czym nie omieszkałam wspomnieć w dziale o mnie. Co więcej, studiuję edytorstwo, więc jestem trochę uczulona na pewne kwestie. Oczywiście! Sama popełniam błędy, zdarzają mi się literówki, może nawet ortografy. Nikt nie jest idealny, ale w nie-idealności najważniejsze jest to, by pracować nad sobą, nieprawdaż?


Wyjustowanie to coś, na co powinien zwrócić uwagę każdy, kto podejmuje się form prozatorskich. Poezja ma to do siebie, że z prawej jest poszarpana, rzadziej poszarpana jest z obu stron. Proza, czyli zarówno opowiadania, jak i zwykłe artykuły, jak i wszystko, co nie jest poezją, powinno być wyjustowane do obu stron. Najprościej rzecz ujmując, równo do jednej i drugiej krawędzi. Ustawienie tego jest proste, a treść dzięki temu cieszy oczy.
Największą zbrodnią jest wyśrodkowanie form prozatorskich. Nie, nie i jeszcze raz, nie. Proza równa, poezja szarpana. Tyle w temacie.

Wielkość czcionki ma znaczenie. Litery nie mogą być za duże ani za małe, a co więcej, powinny być z serii czytelnych. Wiem, że ładne zawijasy, stylizowane na XIX wiek są bardzo atrakcyjne w formie, ale jednocześnie są bardzo, ale to bardzo nieczytelne. Należę do tego grona czytelników, które automatycznie zamyka bloga, jeśli ma problem z przeczytaniem tekstu. Prawie każdy powie, że czytelność jest na pierwszym miejscu, a dopiero później oryginalność.
Ważne jest również, by czcionka była prosta, a nie pijana z wrażenia, czy też z nadwagą. Chodzi mi o pogrubienie czy pochylenie czcionek, które muszą pełnić funkcję w tekście i nie mówię tutaj o funkcji estetycznej. Nie może być zbyt ciasna ani zbyt szeroka.

Kolorystyka naturalnie jest podstawą. Jako tradycjonalistka preferuję kolory jasne, ale nie raniące oczu. Mam na myśli dobrze dopasowane odcienie bieli, kremowe, rzadziej zielonkawe czy błękitne. Z pewnością odradzam żółte, różowe. O ciemnych ani nie mówię. Jasna czcionka a ciemne tło jest krzywdząca, jako że jesteśmy nauczeni do jasnych stron i ciemnych czcionek. Choć połączenie jasne-ciemne nie jest złe, nawet w odwrotności. Najgorsze są wielobarwności. Pstrokate, napaćkane... Nie mówię również o mowie traw, czyli każda literka innej wielkości. Koszmar...

Skoro o tradycjach mowa, wyznaję zasadę, że poprawna polszczyzna i podstawowe zasady interpunkcyjne to najzwyklejsza podstawa. W końcu zdania nabierają zupełnie różnych znaczeń. Pozwolę sobie przytoczyć mój ulubiony przykład:
Moja stara piła leży w piwnicy.
Moja stara piła, leży w piwnicy.
Majstersztyk. Trudno czytać cokolwiek, co nie posiada podstawowych przecinków, kropek, wielkich liter czy właściwych odmian gramatycznych. Literówki zdarzają się każdemu, tak samo przejęzyczenia i potknięcia pióra. Do tego nie mam uwag. Sama nie raz łapię się za głowę, kiedy czytam co napisałam. Niemniej, dla własnej wygody, oraz dla Ciebie, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, staram się pisać poprawnie. Mickiewicz zrewolucjonizował polski język pisany, ujednolicił go, sprawił, że wszyscy tworzymy w podobnych tonach, dlatego... Unikajmy skrótów, emotikon, slangu (jeśli nie ma on konkretnego celu w tekście).

Formy enklityczne i spójniki to już są błędy w tekście, popełniane przez każdego, kto ujmuje się formami prozatorskimi. W pierwszej kolejności napiszę o formach enklitycznych, czyli od Ja, Ty, On, Ona, Ono... Mówiąc najprościej, od zwrotów osobowych. Język polski jest tak skonstruowany w odmianach czasownikowych, że nie potrzeba podkreślać osoby dodatkowo.
Ja uważam, że...
Uważam, że...
Na powyższym przykładzie doskonale widać, że podkreślenie dodatkowe osoby jest najzwyczajniej w świecie zbędne. Co więcej, kiedy wyrażenie aż prosi się by zacząć od osoby, bo na to wskazuje zdanie, lepiej je minimalnie przekształcić.
Ja ją lubię.
Lubię ją.
Ta dam. Magia kolejności czasami działa cuda.
Następnie, plagą stają się zdania rozpoczynające się od spójników. Spójniki to takie małe stworki językowe, które łączą dwa zdania proste, tworząc jedno złożone. Oczywiście, złożoność wypowiedzi może liczyć więcej niż dwa zdania proste, ale to już zależy od umiejętności i warsztatu piszącego. Na początek dobre i to. Dlaczego? Zdania pojedyncze bardzo często są krótkie, a właściwością zdań krótkich zarówno w opowiadaniach, jak i w artykułach, jest przyspieszanie tempa. Bardzo dobrze widać to w literaturze popularnej, gdzie sceny walk (bądź innych emocjonujących wydarzeń) zaczynamy czytać jednym tchem, praktycznie pędząc do przodu byleby poznać dalsze wydarzenia. To zawdzięczamy między innymi krótkim zdaniom. Tyle, że w artykułach czasami warto się zatrzymać i pomyśleć nad danym zdaniem, zamiast pędzić do końca i pozostać bez refleksji, prawda?
I on chciał mnie pocałować. Ale ja mu się oparłam. A następnie spoliczkowałam go.
Czy coś w ten deseń. Brzmi to niezbyt filologicznie i w sumie merytoryczny sens wypowiedzi jest tak mały, że łatwiej będzie skupić się na przeredagowaniu powyższych trzech zdań.
Chciał mnie pocałować, ale mu się oparłam, a następnie spoliczkowałam go. 
Najpopularniejsze zdania rozpoczynające się od spójników wybierają: i/ale. Jest ich znacznie więcej, ale to podstawa całkowita, ponieważ nie ma filozofii w tworzeniu zdania złożonego ze spójnikiem i / ale. Zamiast kropki przed i nie stawiamy nic. Przed ale stawiamy przecinek.

Ludzki umysł bardzo lubi symetrię, dlatego decydując się na wrzucenie zdjęć, najlepiej by były tej samej wielkości, nie wystawały za bardzo za tekst, ani nie były większe niż długość notki. Jest to coś, z czym nigdy specjalnie mi się męczyć nie chce, dlatego jak wrzucam zdjęcie, to jedno i komponuję je w tekst tak, by nie wystawał i nie raził. 
Co więcej, same zdjęcia są bardzo ważne. Jeśli korzystamy ze zdjęć internetowych, warto dodać linka (żeby nie zostać oskarżonym o plagiat). Gdy dodajemy własne zdjęcia, sprawa jest bezpieczniejsza, choć nie wiem jak innych, ale mnie denerwują zdjęcia nie związane z tematyką postu. Mam na myśli zdjęcia autorek, co najmniej kilka, którymi próbują podbudować swoje ego. To znaczy, to tylko moja opinia, ale jaki jest sens podobnego zapychania tekstu?  

Personalizacja strony jest bardzo ważna, ponieważ dzięki niej blog staje się oryginalny i niepowtarzalny. Staje się bardziej nasz. Oczywiście, co za dużo, to nie zdrowo. Kursory jako migające brokatowe lody (serio?), kolorowe czcionki, każdy akapit w innym kolorze, wyśrodkowanie zamiast wyjustowania. Nie mówię ani o pstrokatych, kolorowych szablonach, które w nocy wypalają oczy do cna. Może jestem tradycjonalistką, może jestem minimalistką, ale nie ma co kombinować za wiele. Białe tło, czarne napisy. Kolorowe dodatki, owszem, ale nie za dużo. Umiar, moi drodzy, umiar 

Muzyczka na blogu to jakaś zaraza. Owszem, podkreśla indywidualność autorską i jako nastolatka, kiedy prowadziłam pierwsze blogi, uwielbiałam wklepywać sentymentalne, bardzo melancholijne i depresyjne nutki, mające na celu podkreślenie mojej indywidualności i buńczuczności. Dzięki Bogu, wyrosłam z tego i teraz wiem, że muzyczka to coś, co przeszkadza każdemu czytelnikowi. Z prostego względu: każdy z nas lubi włączyć sobie swoją ulubioną muzykę. Siedzi sobie człowiek, przegląda strony, otworzy pierdyliard zakładek i nagle ulubiony kawałek zaczyna zagłuszać jakieś rzępolenie na stronie. Co robi większość użytkowników? Wyłącza muzykę, w tym i ja. Nie patrzę nawet co za strona, po prostu ją zamykam. 

Drugą rzeczą, którą bardzo mnie denerwuje w blogach, jest atakujące okienko polub mnie na fejsbuczku. Na samą myśl mnie skręca. Nawet nie miałam możliwości / okazji przejrzeć notek, dowiedzieć się czegoś o autorze, bo zaraz atakuje mnie informacja, że mam lajkować. Co mam lajkować? Uhm. Strona do zamknięcia na starcie, a szkoda, bo mogła mieć potencjał, prawda? Zmuszanie do lajkowania częściej kończy się zamknięciem zakładki niż kliknięciem Lubię to. Nie lubię i kropka.

Skoro jesteśmy przy personalizacji, warto zainwestować w podstrony. Większość blogerów doskonale wie, że nie ma sensu wpychać wszystkiego na pierwszą stronę i lepiej stworzyć zakładki, w których ciekawsi i bardziej zaangażowani czytelnicy sięgną po to, czego szukają. Najczęściej błąd ten pojawia się przy blogach z opowiadaniami, gdzie autorzy lub autorki tworzą karty postaci na głównych stronach, gdzieś po bokach. Karta postaci sama w sobie jest błędem autorskim, ale jeśli ktoś się na nią upiera, to droga wolna. 

 O dziwo, na obraz naszej strony wpływa również nasze zachowanie. To, jak go reklamujemy, jak się o nim wypowiadamy i tym podobne. Dlatego mogę zarzucić blogerom dwie rzeczy, które mnie osobiście bardzo, ale to bardzo ranią. Mianowicie...

Ile razy zdarzyło mi się, że wrzucałam informację o nowym poście na facebookowych notkach, a zaraz pojawiają się komentarze zapraszające na innego bloga. Hm. To nie jest post proszący o linki, więc dlaczego ktoś wpycha mi je do gardła, a raczej w... pupę? Co to, czopki dla opornych? Jakby nie wystarczało spamowanie na grupach i wrzucanie linków w postach do tego przeznaczonych. Reklama dźwignią handlu - na początku każdy w jakiś sposób się reklamuje, oczywiście. Sama wrzucam informacje, czasami podrzucam link do bloga. Nie wpycham go jednak tam, gdzie go nie chcą. 

Na sam koniec chcę powiedzieć, a raczej tylko przypomnieć o jakże niesławnym komentarz za komentarz, obserwacja za obserwację. Ten temat dokładnie omówiłam w innej notce.

Tym samym, jeśli chodzi o wygląd bloga, nie mam więcej uwag. Może się ze mną nie zgadzasz, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku? Może masz inne rzeczy, przez które zamykasz stronę niemalże od razu? Temat pozostawiam otwarty! Miłego dnia życzę.

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl