• Facebook
  • E-mail

czwartek, 13 grudnia 2018

#199 Stereotypy | Czy jesteś rasistą?

Bawi mnie, gdy ludzie oburzają się na temat stereotypów i z obrzydzeniem mówią: „Stereotypy mnie nie dotyczą! Jestem tolerancyjny”. Jakby były czymś złym, czymś brudnym. Jakby za pomocą stereotypów człowiek stawał się rasistą. Prawda jest taka, że nie możemy funkcjonować bez stereotypów. 

Niestety, ludzie zrobią wszystko, by uniknąć zarzutu „jesteś rasistą”. Nie ma w tym nic złego. Zło tkwi w rasizmie, ale to nie o nim chciałam mówić. Tym razem obiektem moich przemyśleń stał się stereotyp, a raczej to, co czyni z ludźmi. Błędnie myli nam się postrzeganie świata stereotypowo od bycia rasistą. Ale, od początku.
Cóż to znaczy: stereotyp? Potocznie kojarzy nam się z obrazem zamkniętym gdzieś w podświadomości, przekazanym przez kolegów, koleżanki, rodziców. Przeważnie dotyczy to innych ludzi... W końcu, każdy Muzułmanin to morderca i gwałciciel, każdy Niemiec gestapowiec, każdy Polak to pijak i złodziej. A jaka jest prawda? Pierwotnie znaczenie słówka stereotyp było troszeczkę inne od znanego nam dzisiaj:
«kopia pierwotnej formy drukarskiej do druku wypukłego»
Jak pewnie wiemy z lekcji historii, w dawnych dziejach maszyny drukarskie wyglądały zupełnie inaczej. W wielkiej tablicy układało się kostki z wypukłymi literami, naciskało się na gąbkę z tuszem (całą stronę), po czym odbijało się na pustej stronicy. Taka stara metoda kopiuj i wklej, zastosowana już w przeszłości.
Dlatego nie może dziwić, że znaczenie stereotypu poniekąd jest takie same:
«funkcjonujący w świadomości społecznej uproszczony i zabarwiony wartościująco obraz rzeczywistości»
Bo choć jest to obraz rzeczywistości funkcjonujący w świadomości społecznej, to jednak jest on przekazywany jak kalka - przez kopiuj i wklej.  Ale nie mówmy już o znaczeniu słowa, a skupmy się na jego funkcji.  Można ich wymieniać wiele, ale ja wytypowałam trzy. 

funkcja pierwsza

porządkowanie rzeczywistości

Lubimy wszystko mieć poukładane, na swoim miejscu i nie lubimy, gdy zmienia miejsce. Załóżmy taką sytuację, że spotykają się dwie koleżanki i wymieniają najnowsze informacje o ludziach z blokowiska. Nawet jeśli kogoś nie znamy, lubimy o nim coś wiedzieć. „Coś”. Niedużo, „coś”. Dlatego gdy podczas rozmowy pada pytanie: „jaki on jest”, często posługujemy się stwierdzeniem typowy. Typowy Seba. Typowy Polak. Typowy Niemiec. Typowy Szkot. Typowy Rusek. Typowy Warszawiak czy typowy Ślązak. 
Ktoś jest typowy i używamy tego określenia. Nie wiemy jaki on jest, ale już wówczas pojawia się stereotyp. Bo nie każdy z nas zna Szkota, ale każdy wie, że lubi whiskey, że Włosi lubią pizzę i są kobieciarzami, że Grecy mają na wszystko czas. Wiemy, że z rusami nie pić i że Rosja to stan umysłu. Wiemy to, choć nigdy nie spotkaliśmy Greka, Włocha czy Rusa. Ani Francuza, choć Francuzi to tchórze. Wiemy. Mówimy to z uśmiechem, bez złości. Dzielimy się spostrzeżeniami, stosując minimalizm. Maksimum obrazu przy minimum słów. 
Obraz jest trochę skarykaturowany, ale jest. Z grubsza. 

funkcja druga

poczucie humoru

Teraz szczerze, kto z nas nie lubi żartów o Polaku, Rusku i Niemcu? Polaczek to cwaniak, Niemiec praktycznie podchodzi do życia, a Rusek... Rusek to Rusek. Zauważ, że w samych żartach o Polakach lubimy „szczycić” się przebiegłością i umiejętnością picia, a jednocześnie oburzamy się na ten stereotyp. No nie jest tak? Nie mówimy o pijanym w sztok rodaku, co oszukał diabla w grach? Co wykiwał francuza czy załatwił Niemca na cacy? A jednocześnie gdy ktoś zza granicy wspomni o tym stereotypie, jest wielkie oburzenie - bo rasista.
Nie rasista - powtarza jak kalka to, co usłyszał od kogoś innego; a to co usłyszał, w jakiś sposób uporządkowało jego rzeczywistość. Może nie tak jakbyśmy chcieli, ale jednak. No bo - jakby nie patrzeć - sami łypiemy na rodaka krzywym okiem. W dzisiejszych czasach wszystko wszystkich obraża i niestety, nie potrafimy śmiać się sami z siebie. 

funkcja trzecia

ostrzegawcza

Chciałabym powiedzieć, że stereotypy kłamią. Chciałabym móc powiedzieć z ręką na sercu, że w tych wszystkich wytykach i żartach nie tkwi ani ziarnko prawdy. Niestety, skądś się to wzięło. Bo jak to tak, jeden człowiek to wymyślił, a wszyscy mu uwierzyli i powtarzają to jak prawdę objawioną, choć nie mają ani krzty potwierdzenia w rzeczywistości? 
Kogoś musiała spotkać przykra sytuacja, musiał ją przekazać dalej. Ten, kto tę wiadomość otrzymał, albo sam miał z tym kontakt albo przekazał komuś, kto miał podobne doświadczenia. W ten sposób stworzyła się drabina, że ktoś tam zna kogoś, kto właśnie miał taką samą sytuację. 
Przykładów mogę mnożyć na pęczki, ale zacznę od najniższych: żebracy. Damy pieniądze żebrzącym ludziom czy też powtarzamy, że to pijacy żerujący na litości innych? Raz postanowiłam zrobić krok na przód i zrobiłam osobie potrzebującej zakupy. A potem tę samą osobę zauważyłam w grupie kilku innych osób, wymieniających się fantami i śmiejących się z naiwności ludzi. Dalej: cyganie. Nie ładnie oceniać po pozorach, ale sama byłam świadkiem jak cygańskie dziecko wyrwało kobiecie telefon z ręki i uciekło z autobusu z taką prędkością, że nie było szans go dogonić. 
Stereotypowo? Bardzo. Kobieto kochana! Idąc przez miasto i widzą budowlańców w oddali wiesz,  po prostu wiesz, że będą się na ciebie gapić, albo wręcz zagwiżdżą jak na psa.

Stereotypy pozwalają nam uporządkować świat przy minimum przekazu i maksimum treści. Jednocześnie te same obrazy uświadamiają nam nasze wady, z których potrafimy się albo śmiać, albo jesteśmy śmiertelnie obrażeni. I na sam koniec te same stereotypy mówią jakąś część prawdy o naszej naturze. 
Bo może niczego nie ukradłeś i nie upijasz się na umór, ale powiedz mi: nie znasz przypadkiem tego wąsatego Janusza z biznesu, który doi oszczędności na pracownikach płacąc minimalną krajową? Albo nie znasz tego, który powtarza znalezione - niekradzione? Nawet jeśli stereotypy nie mówią personalnie o tobie, to na pewno słysząc je, kogoś na myśl ci przywołują. I taka jest właśnie siła stereotypów. Są złe? Nie. Są złe, gdy za nimi schowana jest mowa nienawiści. Gdy to stereotypy nie pozwalają poznać nam osoby i pozostajemy tylko przy jej obrazie.

A jakby na potwierdzenie słów, przytoczę pewną historię opowiedzianą przez bliską mi osobę. Miałam kiedyś kumpla, który miał Yorka. York jak każdy pies, na spacery chodzić musi. Tak więc (nazwijmy naszego bohatera) Tomek chcąc nie chcąc, musiał iść ze swoim Fafikiem na spacer. Było już późno, ale w sumie park niedaleko był ładny i dobrze oświetlony, wybrał się właśnie tam na spacer.
I idąc jedną z alejek parku Tomek w oddali dostrzegł trzech dresów dokładnie w tym samym momencie, w jakim oni zauważyli jego. Tomek wiedział, że nie może okazać strachu drapieżnikom, i tak samo nie może rzucić się do ucieczki.
Więc szedł dalej ze swoim psem zaczepno-obronnym i kątem oka obserwował Panów. A jeden z nich nagle wstał i ruszył w jego stronę. Tomek, widząc dresa wyższego o głowę, do tego napakowanego, zastanawiał się czy woli stracić zęby, czy jednak nowy telefon będzie tańszym rozwiązaniem.
Dres idzie, Tomek odmawia zdrowaśkę. Dres podchodzi i rzecze "Ty, to twój pies?". Tomek stara się nie trząść jak galareta i odpowiada w miarę pewnie "mój", na co dres rzecze "mam takiego samego, ale jakby mniejszego". 
W ten oto sposób Tomek rozmawiał sobie z dresem o psich fryzjerach i odmianach yorków.


Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl