• Facebook
  • E-mail

środa, 17 lutego 2016

#122 Jesteś szaraczek, a ja? Ja mam większe prawa. I co mi zrobisz? Nic nie zrobisz.


Na gorąco - temat o pobiciu mieszkańca Warszawy; pobiciu przez Strażników Miejskich, którzy powinni przestrzegać prawa. Od czasu do czasu słyszy się o nadużyciach władzy, o dziwnych sytuacjach, ale to wydarzenie pokazuje zupełnie inne oblicze „szeryfów”. Bo - zamiast czuć się bezpieczni, czujemy obawę. Czy uzasadnioną? 

Wyjaśnię całą sprawę od początku, kto nie słyszał - jeśli słyszałeś, możesz przewinąć aż za obrazek. W nocy mieszkaniec Warszawy zauważył samochód Straży Miejskiej zaparkowany na trzech (mówi się również o czterech) miejscach parkingowych - w poprzek. Gdybym ja lub ktokolwiek inny tak zaparkował, z pewnością otrzymałby mandat i obrączkę na kole. Bohater wydarzeń, Paweł Surgiel, zwrócił uwagę Strażnikom dokładnie tym samym argumentem, który podałam wcześniej. Efekt? Panowie uznali, że jest pijany. Poszkodowany zrobił dobrą rzecz, ponieważ zaczął nagrywać i na nagraniu widać, jak Strażnik otwiera drzwi (przy czym oskarżenie, że go uderzył drzwiami jest mocno przesadzone, według mnie) a później zaczyna się szamotanina. 

Według Pana Pawła, został on skuty i wywieziony do lasu (według SerafinTV Straż Miejska pojechała do lasu oddalonego o 400 metrów, ale jeździli po mieście, by zdezorientować Pana Pawła i zasugerować mu, że jest daleko od domu). W lesie zaczęli go bić i pryskać gazem pieprzowym po oczach- wpierw z dużej, a następnie z małej odległości (w efekcie czego, stracił wzrok na jedno oko). Domagali się odblokowania telefonu i usunięcia nagrania, ale urządzenie odblokowywało się poprzez czytnik linii papilarnych. Grozili Panu Pawłowi śmiercią, a kiedy poprosił o wodę do przeczyszczenia oczu, odpowiedzieli, że woda kosztuje. Wzięli mu z portfela 400 złoty i dokument prawa jazdy. 

Pan Paweł zaczął symulować atak astmy z informacją, że jeśli nie zażyje leków, udusi się. Strażnicy przestraszyli się (o ile możliwe, by takie bydlaki mogli się przestraszyć) i odwieźli Pana Pawła do domu. Grozili, że jeśli komuś o tym powie, to go znajdą i zabiją. Odjechali, a poszkodowany zaraz pojechał na komendę policji - przy czym mijał się z radiowozem wcześniej zawiadomionym przez sąsiada, który widział całe zajście z okna. Jak to się dalej potoczyło - łatwo się domyślić.
Strażnicy zostali dyscyplinarnie zwolnieni, a Straż Miejska ubolewała, że Pan Paweł nie zgłosił się do nich w ciągu 24 godzin od zajścia. 

| źródło |

No to tyle „słowem wstępu” - nie chciałam nikogo odsyłać do innych stron, dlatego przybliżyłam całą sytuację. Kiedy wczoraj bardzo dobra koleżanka z Gdańska wysłała mi tego niusa, oglądałam i czytałam go bez większych emocji. Kiedy skończyłam, nie dowiedziałam się niczego nowego, a jednocześnie znalazłam kolejny argument na nic nowego.

Każda władza deprawuje, władza absolutna deprawuje absolutnie.
O nadużyciach władzy przez Straż Miejską i Policję będą trąbić przez najbliższe dni wszyscy - od mediów, po blogerów, aż na zwykłych obywatelach kończąc. Nie zamierzam wkręcać się w ten nurt i postanowiłam popłynąć nieco innym strumieniem. 

Władza deprawuje - o tym mówiło wielu pisarzy, począwszy od najstarszych: Sofokles i jego król w Antygonie (by zostać królem, zabija swojego brata Eteoklesa; zabija również Polinika). Idąc dalej, weźmy na ostrzał Szekspira i postać Makbeta. Bohater sztuki zabija króla i przejmuje tron. O ironio, Makbet z początku jest przedstawiany jako rycerz honoru i człowiek prawy, dlaczego więc łamie zasady moralne by zostać królem? A później, kiedy nim jest, zabija i wykorzystuje władzę by ją utrzymać. Następny jest Adam Mickiewicz, nasz kochany wieszcz. Mówił o okrutnych władcach w Dziadach. Dodam jeszcze Balladynę, która zabijała wszystkich, byleby dostać się do władzy - wpierw zabiła siostrę Alinę, a następnie Grabca, Gralona, Pustelnika, Kirkora, wdowę (swoją matkę) i Kostryna. Na sam koniec Ryszard Kapuściński i jego przedstawienie etiopskiego cesarza, Haile Selassie. 

Temat jest poruszany przez innych twórców - przytaczam tylko tych, których mam w głowie, na szybko, na pierwszy rzut. Można podważyć przedstawione postacie argumentem, że są fikcyjne. Prawie, ponieważ na końcu zamieściłam Ryszarda Kapuścińskiego, który napisał reportaż, a cechą reportażu jest: „przedstawia rzeczywiste zdarzenia i towarzyszące mu okoliczności” oraz „opisuje zdarzenia, których autor był świadkiem lub zna je z bezpośrednich relacji uczestników, dokumentów lub innych źródeł”. 

Władza deprawuje, nie ma co ukrywać, ale z czego to wynika? Przeczytałam mnóstwo artykułów na ten temat, ale żaden nie odpowiada konkretnie dlaczego, tylko przytacza mnóstwo przykładów, a najczęściej wybieranymi jest polityka i kościół. Dodatkowo, przegrzebałam - przynajmniej częściowo - literaturę. 

Władza daje... Możliwości. Na pierwszy ogień: łapówkarstwo. Przeciętny Kowalski pracujący jako sprzedawca w Biedronce nie ma możliwości otrzymania łapówki; dopiero ktoś, kto ma jakąś władzę i wpływy, dostanie taką ofertę. Jest to niemoralne, ale jeśli człowiek jest pewny, że nie straci swojej funkcji, bez obaw korzysta z bonusu. 

Molestowanie w pracy - dlaczego pracownik pracownika nie będzie molestować, a szef czy prezes czuje się bezkarny? Ponieważ ma możliwości: zwolnienia z pracy lub zatrudnienia. Wykorzystują funkcję, jakie daje im władza; czerpią korzyści, niemoralne, ale jednak. Bo oni nie zmuszają do tego kobiety, tylko dają jej wyjście: albo stracisz pracę, albo ją zachowasz. 

Prowadzenie po pijaku to zmora, a ile razy było tak, że polityk przekroczył prędkość albo był na podwójnym gazie? Immunitet zapewnia bezkarność. Dodatkowo, podam trywialny przykład. Chociażby głupie grupy facebookowe cz fora internetowe: „mam admina/mam moderatora, mogę Cię zbanować bo nie podoba mi się to, co robisz. I co mi zrobisz? Nic mi nie zrobisz, bo mam władzę.”

Władza deprawuje, bo po pierwsze, daje możliwości - wykorzystywania ludzi, wpływania na decyzje innych, wymuszanie korzyści dla siebie. Po drugie, władza uzależnia; władza szeroko pojęta. Celebryci czują, że mają władzę - są lepsi od szaraczka; mają pieniądze, mają znajomości, są sławni. Czują się bezkarni, bo mają przekonanie, że to wszystko zapewnia im bezpieczeństwo. Stąd słyszy się o tych wszystkich „pomyłkach”. Narkotyki, alkohol, romanse. 

Naukowcy, w wyniku różnych eksperymentów, doszli do pewnych wniosków, o których między innymi mówiłam. Osoba, która posiada władzę, ma większy dostęp do dóbr materialnych (bonusy) i społecznych (wykorzystywanie ludzi), a dodatkowo brak kontroli sprawia, że chętnie wykorzystuje swoją pozycję. Jeśli osoba z władzą jest kontrolowana odgórnie, wówczas hamuje się i kontroluje, w obawie o potencjalne zdjęcie z funkcji. 

Będąc wysoko u władzy, człowiek nie dostrzega zagrożeń - świat obdarował go tyloma dobrami, więc skupia się nader wszystko na nich, a nie na ryzyku jakie niesie korzystanie z dóbr. Jednocześnie, u osób wysoko postawionych pojawia się bardzo wysoka samoocena, a jak wiadomo, osoba z wysoką samooceną ma problem z przyjęciem krytyki. Dodatkowo, władza zapewnia poczucie kontroli nad rzeczami, na które nie ma się wpływu. W końcu, kto z nas nie miał szefa, który nie przyjmował do siebie zdania „tego się nie da zrobić”? Miałam nawet dwóch i bardzo źle ich wspominam, bo narzucali mi niewykonalne normy. 

Jednocześnie zauważymy, że szefostwo raczej ma problemy z empatią - niechętnie wczuwają się w nieszczęście i problemy swoich pracowników. Wielokrotnie ten motyw jest przedstawiany w filmach i serialach, gdzie szef nie przejmuje się pracownikiem, zbywając jego problemy: „masz dziecko i nie możesz wziąć nadgodzin? To nie mój problem”. 

Podobnie jest z politykami - to nie ich problem, że mało zarabiamy, a w wyniku ich działań gospodarka jest zagrożona. Grunt, że im się żyje dobrze. Policjanci? Mają władzę - mogą nas zatrzymać, przeszukać i zamknąć w areszcie na dobę, chociażby w celu postraszenia. Przeciętny obywatel nie ma takich możliwości, a za postraszenie sam może trafić za kratki. 

Dociera do mnie coraz więcej głosów „należy zamknąć policję” i „należy zamknąć straż miejską”. Głosy te dla mnie są bezsensowne, bo nieważne jakie nowe instytucje powołamy, każda kolejna będzie robiła dokładnie to samo. Władza zdeprawuje, prędzej czy później i zepsuje krwi. Co więcej, nie chcę sobie wyobrażać sytuacji, jaka może mieć miejsce po meczu dwóch nienawidzących się klubów, kiedy kibice nie są pilnowani przez uzbrojoną policję. Nie chcę sobie wyobrażać sytuacji, kiedy człowiek zostanie napadnięty i nie ma się z tym do kogo zwrócić. Władza deprawuje, a policja jest skorumpowana i nadużywa władzy, ale oni są potrzebni. Nieważne czy tego chcemy, czy nie; czy się z tym zgadzamy, czy nie, oni są nam potrzebni. Możemy zmienić instytucję, możemy zmienić członków, ale to kwestia czasu jak wrócimy do punktu wyjścia. Gruntowne zmiany niczego nie zmienią - pomóc może jedynie „patrzenie na ręce” i wyciąganie konsekwencji. To może pomóc, nie gruntowna zmiana. 

Sytuacja ze Strażnikami Miejskimi tylko potwierdza regułę - przekonanie o posiadaniu władzy deprawuje nawet szlachetnego człowieka. Potraktowali Pana Pawła jak pijaka; założyli z góry, że jest tylko upierdliwym obywatelem i mogą potraktować go brutalnie. Pijakiem nikt by się nie przejął, prawda? Bądźmy szczerzy, sami przed sobą - gdyby ktoś potraktował tak alkoholika, to nikt by się tym nie przejął, bo jest gorszy społecznie, bo pewnie się szamotał, bo pewnie był agresywny. Na nieszczęście Straży Miejskiej, Pan Paweł był „normalnym” obywatelem i jego oskarżenia wszyscy potraktowali poważnie. 

Władza deprawuje, nawet mnie czy Ciebie. Mnie, bo patrzę z góry na niektórych blogerów; bo czuję się lepsza. Ty też, gdzieś tam, w drobnych sytuacjach, czujesz się lepszy, bo masz lepszą pozycję społeczną, bo jesteś lepszym człowiekiem - masz więcej pieniędzy, masz lepszą pracę. Władza to nie tylko „władza”, ale i sława, pieniądze, pozycja społeczna. 

Jak się nie dać temu zjawisku deprawacji? Spokornieć. Niestety, słowo „pokora” większości z nas jest obca. 



Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl