• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 22 lutego 2016

#Gościnnie: Niedźwiedź, który został Polakiem.

Dzisiaj zapraszam na wpis gościnny, a na scenę wchodzi i występuje młoda autorka, Desjani ze strony O tym kto nikt nie czyta”. Śledzę od pewnego czasu jej działania i widzę potencjał w tym, co tworzy. To nie jest typowa nastolatka z blogiem; to jest nietypowa nastolatka z blogiem.

Sama o sobie mówi tak: Młoda kobieta z dziwacznym podejściem do ludzi. Życie spędzam komentując wydarzenia polityczne, społeczne i szukając nowinek. Awanturnik, anarchokapitalista, złośnik, leń, ale szczery do bólu. Dostosowany osobnik do warunków dzisiejszego świata, ale podejmując rękawice przeciwko światu.

A teraz wspólnie zapraszamy na wpis gościnny, który pod koniec wycisnął ze mnie troszkę łez. Nie, nie popłakałam się. Wzruszyłam, na smutno. 

Są takie historie, w które nigdy nie uwierzysz. Takie nierealne, abstrakcyjne, a jednocześnie tak cholernie pocieszne oraz przerażająco smutne. Tak powstała legenda, ale bardziej ją pielęgnują Szkoci, niż kraj sprawców całego zamieszania. Nie jestem źródłem wiedzy historycznej. Sama w sobie przygoda zdaje się bajką. 

To, o czym chcę napisać, to życiorys kaprala Wojtka. Wojtka, który uwielbiał pić i palić. Wojtka, który chętnie bił się z kolegami dla zabawy. Wojtka, który nosił amunicje. Wojtka, który był w 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2 Korpusie Polskim dowodzonym przez generała Władysława Andersa. Wojtka, który był niedźwiedziem. 
Linkacz
Gdzieś w perskich górach matka małego niedźwiedzia została postrzelona przez tubylców i zostawiła sierotę na pastwę losu. Przy teoretyzowaniu, co by było z maluchem, chyba sprawa jest dosyć jasna, albo ktoś się nim zajmie, albo zginie. Szczęściem zwierzęcia było to, że wygłodniały chłopiec, szukając możliwości zdobycia posiłku, przehandlował żywego futrzaka za puszki z jedzeniem. Polacy bez zastanowienia zabrali zwierzę i nadali mu imię Wojtek. Karmiony był mlekiem w dość specyficzny sposób, bo wykorzystywano skręcone szmaty i butelkę po wódce. Miś uwielbiał przebywać z ludźmi. Często w nocy łaził po namiocie denerwując panie, ponieważ chodził i po głowach. Ze względu na te skargi Irena Bokiewicz podarowała niedźwiadka generałowi. W ten sposób Wojtek rozpoczął swoją „karierę” wojskową. 

Linkacz
Niedźwiedź rósł i głównie spędzał czas na zabawie z żołnierzami. Jego ulubionym sportem było coś na kształt zapasów, które zawsze wygrywał, ale nie za pomocą pazurów, bo tych nie używał wcale. Pokonanego chętnie lizał po twarzy. Często podróżował w szoferce czy na pace. Wyobrażacie sobie niedźwiedzia za kierownicą? Dla ludności zamieszkujące tamte rejony był niezwykłą atrakcją. Wojtek też był niezwykle pomocnym zwierzakiem. Często przebywał na wartach i aktywnie w innych uczestniczył. Nawet udało mu się złapać arabskiego szpiega. 

Linkacz
Nasz bohater przeszedł z towarzyszami całą drogę przez Irak, Palestynę, aż do Egiptu. 

Linkacz
Pierwsze problemy z przemieszczaniem się Wojtek napotkał właśnie wspomnianym Egipcie. Był bezwzględny zakaz zabierania jakikolwiek zwierząt, i o ile wielu musiało rozstać się ze swoimi zwierzętami, to na wielkiego, brunatnego futrzaka nie było rady. Żołnierze uzyskali zgodę na zabranie Wojtka, a sam bohater został kapralem. 

Linkacz
Niedźwiedź podczas Bitwy o Monte Casino stał się bardzo użyteczny. Żołnierze musieli donosić ręcznie skrzynki z pociskami dla artylerii, a te był potwornie ciężkie. Dlatego podczas z pierwszych takich akcji sam Wojtek wyciągnął łapy po skrzynie i zaczął przenosić ten okropny ciężar. Ponoć nigdy nie opuścił żadnego pocisku! Na pamiątkę tych wydarzeń ktoś z armii narysował kroczącego niedźwiedzia z pociskiem i bardzo chętnie uznano to jako symbol na samochodach, proporczykach i mundurach. 

Linkacz
Po zakończeniu wojny cała kompania została przeniesiona wpierw do Wielkiej Brytanii w Glasgow. Stacjonowali w Winfield Camp, gdzie ślady po bytności Wojtka pozostały do dzisiaj. Niedźwiedź spędzał czas jak dotychczas. Palił czy też zjadał papierosy, pił piwo, rozrabiał z żołnierzami. Można powiedzieć, że był szczęśliwy. Niestety, jak to w życiu bywa, wszystko co dobre szybko się kończy. Po demobilizacji jednostki wszyscy zastanawiali się co zrobić. Był plan przeniesienia Wojtka do Polski i uczestniczenie niedźwiedzia w paradzie, jednak przez fakt obecności Związku Radzieckiego, nie przystano na to. Wtedy bohater noszący pociski stałby się ikoną ciemiężcy i dlatego wstrzymano się z tą decyzją, aż do ewentualnego uwolnienia kraju spod łap wschodnich. 

Linkacz
Wojtek trafił do zoo w Edynburgu, gdzie stał się ikoną. Chętnie przybywali tam koledzy z wojska, dzieci, rodziny. Stał się bardzo popularny. Często był głównym tematem audycji radiowych. Wielokrotnie żołnierze przekraczali płot w celu przekazania paczki papierosów czy zwykłej zabawy. Pomimo zaangażowania w opiekę nad Wojtkiem, było coraz gorzej z stanem fizycznym i psychicznym. Niedźwiedź ożywiał się, kiedy słyszał piosenki czy słowa polskie, jednak coraz mniej rodaków go odwiedzało. Wojtek zmarł wieku dwudziestu jeden lat, 2 grudnia 1963 roku. 

Linkacz
To dosyć paskudne zakończenie żywota. Urodzony na wolności, smakując jej na co dzień, kończy się w klatce, a przyjaciele go opuszczają. Fakt, że Wojtek wychował się wśród Polaków sprawiło, że sam nim był. Spędzał czas z tymi samymi ludźmi, którzy często pod przymusem opuścili swój kraj, znajdując się potem na Syberii. Armia dała im szanse, tak samo jak Wojtkowi. Jednak rozwiązanie wojny zaprzepaściło szanse. Niektórzy wyjechali dalej, inni zostali w Wielkiej Brytanii, odważniejsi powrócili do komunistycznej Polski i tak pozostali niedźwiedzia samego sobie. Każdy walczył z myślami o ojczyźnie, nieszczęśliwi, opuszczeni, dokładnie jak Wojtek. Osamotniony w klatce umarł z żalu. Jak wielu Polaków. 


Bibliografia | linkacz | | linkacz | | linkacz | | linkacz |

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl