• Facebook
  • E-mail

piątek, 22 lipca 2016

#181 Chcesz być roszczeniową kurewką?


Każdego dnia tysiące samców alfa pada ofiarą kobiecej chciwości: wpierw emancypacja dała kobietom prawa do kształcenia się i zdobywania doświadczenia, a następnie odebrała mężczyznom prawo do wyłącznego prawa do pracowania. W ten sposób rynek zalały wykształcone i chciwe kobiety, które swoimi wdziękami i machlojkami wyrzuciły mężczyzn z uprzywilejowanych stanowisk, zaganiając do pracy na budowie i kopaniu rowów. Od pierwszych sukcesów ruchu emancypacyjnego kobiety depczą męskie ego, śmiejąc się do rozpuku. W końcu, kobiety to złe istoty.

kobieto! nie bądź obojętna 

na cierpienie samca alfa obok


Dlatego apeluję do Ciebie, moja droga kobieto: nie chodź do szkoły i broń boże nie kształć się na wyższych uczelniach; jeśli osiągniesz lepsze wyniki niż partner, podepczesz męskość, sprawisz, że stanie się zwykłą kurewką, gorszą od Ciebie. On tego nie zniesie, to dla niego za dużo. Pozwól mu być lepszym i mądrzejszym od siebie. 
Jeśli jedyną szkołę, jaką udało mu się skończyć jest zawodówka, skończ edukację na poziomie gimnazjum. Nie rób szkoły średniej, bo to tylko zgniecie męską pewność siebie. A jeśli ma szkołę średnią, i Ty też, nie przynoś mu wstydu i nie rób wyższej szkoły. Ambicja? Po co Ci ambicja? Do sprzątania, gotowania i wychowania dzieci nie potrzebny jest magister. Im mniej wiesz, tym szczęśliwsza będziesz. 
A praca? Jeśli znalazłaś już pracę, broń boże, nie zarabiaj więcej od swojego samca. To dla niego cios nie do zniesienia, bo jakim prawem masz zarabiać więcej? Najlepiej się zwolnij i idź do warzywniaka na kasę, najlepiej pracuj na czarno, bo to go z pewnością uszczęśliwi. A najlepiej nie pracuj w ogóle, siedź w domu, gotuj, pierz, sprzątaj, ceruj skarpetki i klep biedę, prosząc swojego samca o parę złotych na podpaski. 
Poza tym, Twój samiec słusznie wypomina Ci zarobki. Wiesz dlaczego? Bo pewnie dajesz dupy. Kobieta nie może tyle zarabiać; kobieta nie może mieć takiego stanowiska za darmo. Pewnie się puszczasz, i dlatego wpływają dodatkowe zera na Twoje konto. Wykonywane obowiązki, większa odpowiedzialność? Nie zamydlisz mu tym oczu, on wie, że jesteś kobietą i dlatego jesteś za głupia na obowiązki bardziej skomplikowane od zaprogramowania pralki czy zmywarki. 

Naprawdę, kobieto, ogarnij się. W swoim życiu nie potrzebujesz pracy, nie potrzebujesz wykształcenia. Potrzebujesz natomiast samca alfa, który zadba o Twoje potrzeby, który pójdzie do pracy i przyniesie tę jakże zaszczytną wypłatę. Da Ci odliczone co do złotóweczki drobniaki na zakupy, a jak będzie miał gest, dorzuci dyszkę na szminkę albo nowe majtki. 
Pamiętaj, że nie po to masz tyle wolnego by siedzieć na dupie: ma być wszystko ogarnięte, jak to mówi Twój Zdzisiu, i najlepiej skacz wokół niego jak wokół księcia. W końcu to on Ciebie utrzymuje. 


pora na chwilę powagi


Spotkałam się w swoim życiu, że mężczyzna miał do swojej partnerki przysłowiowy ból dupy o dwie rzeczy: że miała lepsze wykształcenie oraz że lepiej zarabiała. I taki partner nie wziął się za siebie: nie poszukał lepszej pracy, nie zapisał się na żadną szkołę, tylko siedział przed telewizorem i bezustannie zawracał gitarę gdy szła na egzaminy, skończyła uczelnię czy wracała późno z pracy.
Kiedyś nazwano mnie roszczeniową kurewką tylko dlatego, że wymagałam czegoś od mężczyzn, którzy chcieli się ze mną umówić. Bo wedle męskiego światopoglądu, jako kobieta nie powinnam wymagać, tylko cieszyć się, że ociekający testosteronem samiec postanowił znaleźć dla mnie pięć minut.
Prawda jest taka, że ilekroć którakolwiek z nas zacznie wymagać, zostanie nazwana roszczeniową kurewką: chcesz by znalazł lepszą pracę - kurewka; chcesz by wziął się za siebie - kurewka; chcesz by ogolił brodę - kurewka; by spędził więcej czasu ze swoim dzieckiem - kurewka; zasugerujesz, że chodzi niechlujnie ubrany i w śmierdzących ubraniach - kurewka.
Zawsze będziesz kurewką. Widać to doskonale na przykładzie: „dasz dupy - dziwka; nie dasz dupy - pierdolona dziwka”.
W drugą stronę to nie działa. Kiedy to on zasugeruje, że powinnaś schudnąć, nie rozumie o co się wściekasz. On tylko chce byś lepiej wyglądała. Zasugeruje, że powinnaś się golić bo jemu wygodniej? Wszystko jest w jak najlepszym w porządku. Jeśli rzuci uwagą, że powinnaś nosić szpilki i większe dekolty, jest to jak najbardziej na miejscu. Jeśli on narzeka, że zarabiasz więcej lub masz lepsze wykształcenie, najlepiej byś rzuciła studia i zmieniła pracę. I jeśli mam być nazywana roszczeniową kurewką tylko dlatego, że mam wymagania: trudno. Mogę nią być, a Ty, moja droga?

Co więcej, chcesz przeżyć swoje życie na garnuszku, a raczej łasce lub niełasce? Nie pozwól się stłamsić tylko dlatego, że godzi to w czyjeś ego; bo gdyby Cię naprawdę kochał, nie tylko nie wypominał Ci wykształcenia i zarobków, ale wspierałby. I zamiast narzekać i oczekiwać, że zmienisz pracę i rzucisz studia, sam wziąłby się za siebie, swoje zarobki i wykształcenie. 
Artykuł w pierwszym momencie brzmiał: Mężczyzno, nie bądź roszczeniową kurewką. Bo tym właśnie dla mnie jesteś, kiedy narzekasz na wykształcenie lub zarobki swojej dziewczyny. Ogarnij swoje życie, a nie dyryguj czyimś. 

So Much Nope.

dobra, teraz naprawdę na poważnie


Przyznaję, cały artykuł brzmi mocno feministycznie i nie ukrywam, że taki jest. Jest przede wszystkim satyryczny; temat jest o tyle poważny, że wymaga ode mnie trochę szerszego komentarza. Przede wszystkim, nie uważam kobiet z wymaganiami za roszczeniowe kurewki; uważam, że jest to określenie krzywdzące. Dlaczego? Ponieważ wszyscy mają wymagania odnośnie drugiego człowieka: żeby o siebie dbał (nikt nie lubi śmierdzących ludzi w autobusie); żeby jadł przyzwoicie (bo od fast-foodów można dostać zatoru żylnego) i żeby nie był nudny do mdłości (warto mieć swoje zdanie chociażby w kwestii pójścia do knajpy). Wszyscy mamy wymagania: zarówno kobieta, jak i mężczyzna,  i nikt tu nie jest roszczeniową kurewką.
Również nie uważam mężczyzn za „odpowiedzialnych” za całe zło świata. Celowo we wcześniejszych fragmentach użyłam „samiec alfa”; bo samiec to nie mężczyzna. Mężczyźni to dla mnie osoby o normalnych poglądach, normalnie patrzący na świat, a nie tylko poprzez swoje ego i skaczący poziom testosteronu. Samce zaś są... są parodią, albo patologią, która mentalnie nadal tkwi gdzieś w świecie zwierząt.

Jednocześnie, nie ma tylko „samców” i tylko „mężczyzn”; świat nie jest ani czarny, ani biały, dlatego wiem, że każdy ma w sobie coś z samca i każdy ma sobie coś z mężczyzny. W końcu, wariat czasami przejawia zdrowy rozsądek; a normalny obywatel potrafi od czasu do czasu zrobić coś szalonego. Z powyższymi sytuacjami i zarzutami w stosunku do kobiet spotkałam się ze strony, wydawałoby się, normalnych obywateli.
Nie ociekali testosteronem, nie mieszkali w dziczy, nie posiadali skrajnych poglądów. Każdy z nich był jak przeciętny Kowalski. Dlaczego więc tak marudzili na dziewczyny (że lepiej wykształcona, lepiej zarabia)? Ponieważ bolało ich...

ego.


Grałam nie tak dawno w Dragon Age: Inkwizycja, i tam po raz kolejny byłam zmuszona zastanowić się nad pewną kwestią. Jednym z pierwszych bossów był potężny Demon Dumy; i zastanawiałam się, dlaczego „duma” jest przedstawiana jako coś złego? W końcu, Duma może być zarówno orężem, jak i tarczą. Już tłumaczę, co mam na myśli:
Duma-tarcza jest potrzebna każdej osobie, bo jeśli nie, zostanie zmiażdżona przez innych. Należy znać swoje mocne strony i nie pozwolić sobie wejść na głowę: gdybym nie posiadała swojej dumy, z pewnością stroną mógłby sterować każdy komentator. „Za długie”; „za krótkie”; „za rzadko”; „za często”; „za mądrze” - każdy z nich lepiej wiedział jak powinnam to prowadzić. Nie pozwalam im dzięki mojej tarczy. W życiu codziennym każdy ma taką tarczę: „lepiej by ci było w krótkich”, „powinnaś pójść na prawo” i wiele, wiele innych, w których ktoś chce decydować za mnie. Wiem kim jestem, wiem jakie są moje mocne strony, więc to moje decyzje.
Duma-oręż - może być zła, gdy mówimy o przeroście formy nad treścią; gdy duma zaślepia zdrowy rozsądek i kieruje życiem. Nikt z nas nie lubi człowieka zadufanego i zapatrzonego w siebie; człowieka, który nie dopuszcza do siebie myśli, że może się mylić, może mu coś nie wyjść. Taka osoba najczęściej zrzuca winę na kogoś, nawet nie myśląc, że to może być jej wina. Dla mnie duma-oręż to po prostu ego.

I myślę, że gdyby twórcy gry mogli ponazywać demony jeszcze raz, podpowiedziałabym im „ego”, a nie „duma”;
bo duma nie jest ani dobra, ani zła - wszystko zależy od tego, kto ją dzierży.

O co chodzi z tym ego?


Chyba nie możesz zaprzeczyć, że wcześniej zarysowane sytuacje nie są „typowe”, a mężczyźni mają wyraźny problem ze sobą. Bo jak można mieć pretensje do dziewczyny, która ma dobrze płatną pracę i lepsze wykształcenie? Tym bardziej, że wyższego wykształcenia nie można kupić (wiem, że można, ale to są patologiczne wyjątki), a dobrze płatna praca jest niczym mityczny jednorożec?
Panowie z powyższych sytuacji obarczali winą za swoje lenistwo kobiety: bo gdyby chcieli, mogliby pójść na studia i zrobić zawód, dzięki któremu mogliby zarabiać więcej. Najczęściej jednak padało pytanie: po co? Po co zrobić kurs cukierniczy i zostać cukiernikiem? Albo piekarzem? Lepiej sprzątać albo wykładać towar do końca życia, pracując na czarno bo pracodawca chce oszczędzać na pracowniku. Oczywiście, można pracować na wykładaniu towaru, można sprzątać w wieżowcach - to wszystko są zawody, ale czy warto spędzić na nich całe życie? Nie lepiej sezonowo, na szybko znaleźć pracę na kasie, byleby była i byleby były pinionszki?

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że po co tyrać za minimalną krajową kiedy człowiek się uczy; z końcu, po szkole będzie tyrać czterdzieści lat do emerytury. I choć wydawałoby się, że jest w tym logika, pozostanę przy wydawałoby się. Jeśli mam możliwość pójść do pracy i zarabiania dodatkowo kilkuset złotych miesięcznie, chociażby na swoje wydatki, ma to o tyle sens, o ile nie narzekam na brak pieniędzy. Znałam osoby, które nie robiły nic, „ceniąc” swój czas; czas, za który nikt im nie zapłacił. A minimalna krajowa przez rok to sumka większa, niż rok na bezrobociu, prawda?
No ale, „ambicja” nie zawsze idzie w parze z „ego”.

Wracając do tematu ego: panowie woleli rościć sobie prawa i pretensje do swoich panien, obarczając je winą za swoje lenistwo i nieogarnięcie życiowe. Mogłabym się z nich śmiać, wytykać ich palcami bez końca i wyliczać patologiczne myślenie. Mogłabym, ale tego nie zrobię, ponieważ każdy z nas ma przerost ego, w mniejszym lub większym stopniu. 
Kto lubi, kiedy zostaje wytknięty błąd? Albo kiedy ktoś pokazuje, jak bardzo się mylimy? Albo kiedy ktoś dostaje lepszą ocenę; ma lepsze ubrania? Boli nas to, że ktoś ma lub miał lepiej; boli nas, ale nie zrobimy nic, by zmienić swoją sytuację. Potrafimy tylko narzekać i hejtować. Tylko mi nie mów, że tak nie jest - ile razy hejtowałeś jakiegoś Youtubera? Ile razy „poznęcałeś” się nad blogerem? Albo jakimś rysownikiem?
Możesz być profesjonalistą i udzielać rad, a możesz być bólodupcem i hejtować tylko dlatego, że ktoś coś robi ze swoim życiem. Wiem o czym mówię, w końcu każdego dnia usuwam komentarze osób, które zamiast znaleźć ciekawsze zajęcie, wolą śledzić każdy wpis tylko po to, by mi nawrzucać. Wiem o czym mówię, patrząc na hejty po grupach: „też bym tak potrafił”; „naucz się rysować” albo „naucz się pisać”. Jest jeszcze gorszy poziom wypowiedzi: „ten post dał mi raka”. Rozejrzyj się wokół i przyjrzyj się, ilu ludzi musi leczyć swoje ego kosztem zdrowia i szczęścia innych?

dostał lepszą pracę - kontakty - zamiast ciężkiej pracy
kupił nowy samochód - pewnie nakradł - zamiast ciężkiej pracy i przedsiębiorczości
szczupła dziewczyna - ma lepsze geny - tylko te geny nie biegają o szóstej rano i nie dbają o linię
poszła na studia - tylko po to, by nie pójść do pracy - zamiast zdobyć dobre wykształcenie
„brzydki facet” z „ładną dziewczyną” - pewnie ma kasę / leci na jego kasę - a może po prostu jej zaimponował?
ma lepsze wyniki - fart - jeśli fartem nazwie się naukę po nocach
dziewczyna mająca zainteresowanie płci przeciwnej - szmata - choć może być mniej problematyczna

Ile razy sam krytykowałeś kogoś, nie znając go i nie wiedząc o nim za wiele tylko dlatego, że zazdrościłeś mu sytuacji życiowej? Odpowiem na to pytanie: zdarzało się. Zdarzało mi się krytykować i zazdrościć innym ludziom; nadal to robię, ale zazdrość przestała być zawistna, a koleżeńska. Zazdroszczę blogerom, którzy odnoszą większe sukcesy ode mnie, a jednocześnie cieszę się, że komuś się udało (zwłaszcza, gdy to koledzy blogowi). 
Nadal zazdroszczę tym, którzy odnieśli sukces; ale nie życzę im źle. Od jakiegoś czasu panuję nad swoim ego i przyznam się szczerze, życie przestało być takie smutne i kwaśne, a zaczęło byś kolorowe. Bo zamiast siedzieć i patrzeć, jak to innym wychodzi, zakasałam rękawy i wzięłam się za siebie. Teraz, jeśli coś mi nie wyjdzie, będzie to moją winą; a nie niesprawiedliwości tego świata. Odpowiedz sobie teraz sam: może najwyższa pora wziąć odpowiedzialność za swoje życie i zacząć działać, a nie tylko siedzieć i złorzeczyć, zazdrościć i porównywać się do innych? 

Czy chcesz być przez całe życie roszczeniową kurewką?



Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl