• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

#141 Narzędzie zbrodni wisi w każdej szafie. Wszyscy jesteśmy potencjalnymi mordercami...


*artykuł jest bardzo osobistym przemyśleniem na temat aborcji i propozycji zmodyfikowanej ustawy. Piszę na ten temat, łamiąc swoje zasady w obawie, że jeśli tego nie zrobię, stanę się ofiarą. Piszę to wszystko, bo nie chcę być pasywną ofiarą. Dołączam do akcji #pospoliteruszenieblogerek* 


Od momentu rewolucji blogowej na Wypstrykando obiecałam sobie, że nigdy więcej nie poruszę kwestii politycznych. Za każdym razem gdy ktoś do mnie pisze właśnie z propozycją tematu powiązanego z aktualnymi wydarzeniami, odpowiadam „nie piszę o polityce”. Ostatnie wydarzenia, które nazywam kiła i mogiła sprawiają, że łamię własną zasadę tematów tabu. Przy czym, powinnam dopisać kolejną zasadę blogowania: „nie pisz po alkoholu lub na kacu”. 

W skrócie: pojawił się projekt obywatelskiej ustawy, a raczej poprawki ustawy z 1993 roku o planowanej ciąży i ochronie płodu. Wedle nowych zapisów, wprowadzony ma zostać całkowity zakaz aborcji. Na ten moment ciąża może zostać przerwana w trzech przypadkach: dziecko jest ofiarą gwałtu, dziecko może urodzić się chore/niepełnosprawne lub też dziecko zagraża życiu lub zdrowi umatki. Wedle nowej ustawy, tak nie będzie. 

I w sumie na tym powinnam zakończyć, ale nie potrafię. Przez takie sytuacje powoli przeobrażam się w feministkę. Wszystko przez to, że ludzie o konserwatywnych poglądach nie tylko mówią mi jak mam żyć, ale narzucają mi swoją wolę. Nie mogę decydować o tym co chcę robić ze swoim życiem i ze swoim ciałem. Nie mogę chodzić do pracy, nie mogę mieć swojej pasji, ponieważ moim bożym obowiązkiem, jako kobiety, jest siedzieć w domu i rodzić dzieci. Jak słusznie zasugerowała Pani Miniaturowa w naszej prywatnej rozmowie, niedługo kobiety będą wyglądać jak inkubatory z Matrixa. 

dziecko jest ofiarą gwałtu

Drogi mężczyzno, wyobraź sobie, że Twoja ukochana wychodzi na imprezę i wraca nad ranem, zakrwawiona. Z płaczem mówi, że została zgwałcona. Poczuj ten gniew. Poczuj rosnącą nienawiść do człowieka, który skrzywdził Twój skarb, Twoje oczko w głowie. Przytulasz ją, gładzisz po głowie i mówisz, że wszystko będzie dobrze. Jedziesz na policję z nią, słuchasz jak składa zeznania. Jest Ci niedobrze, z nerwów i wściekłości. Chcesz zatłuc bydlaka, który to zrobił. Nie możesz tego zrobić, bo zabijesz potwora, a pójdziesz siedzieć za człowieka. Mimo to, nic nie jest w stanie Cię powstrzymać. 

W końcu kończy się rozmowa z policją. Po kilku dniach dziewczyna źle się czuje, jedziecie do lekarza i dowiadujesz się, że jest w ciąży. Nosi w sobie coś, co zaszczepił w niej ten potwór. Dotychczas lekarz powiedziałby Ci, że „można usunąć”, bo dziecko jest wynikiem gwałtu. Teraz nie możesz tego zrobić, bo ona trafi do więzienia za morderstwo, Ty i lekarz za współudział. Jak się teraz czujesz? 

Jak się czujesz mając świadomość, że Twoje oczko w głowie, Twoja miłość, nie dość, że została skrzywdzona i zgwałcona, to teraz przez dziewięć miesięcy musi nosić dziecko zbrodniarza pod sercem? Jak urodzi, odda do adopcji, ale i tak przez dziewięć miesięcy musi je mieć pod serduchem, musi je nosić, dbać o siebie a na samym końcu w potwornych mękach wydać na świat. Powiedz mi, jak się czujesz jak myślisz o takim scenariuszu? No jak? 

Właśnie takie sceny będziemy mogli oglądać każdego jednego dnia w szpitalu lub na policji. 

dziecko zagraża życiu lub zdrowiu matki

Skoro już jestem w temacie ciąży z gwałtu, wyobraź sobie, że nagle dziecko okaże się pasożytem, przez którego żywiciel - czyli Twoja najukochańsza kobieta - straci wzrok, nie będzie mogła więcej 
zajść w ciążę, a w najgorszym przypadku po prostu ją zabije. Wyobraź sobie ten dramat. 

Odwiedzasz ukochaną w szpitalu, przynosisz jej kwiaty i widzisz w jej oczach strach. Nie może usunąć dziecka, które zaszczepił w nią siłą inny mężczyzna. Musi je nosić i urodzić, nawet jeśli będzie musiała zapłacić największą cenę. Poczuj to, co czuje ona w chwili gdy powie Ci, że po porodzie nie da Ci dziecka. Tak bardzo chcieliście mieć własne, ale teraz, kiedy zmuszona jest do donoszenia ciąży, nie będzie takiej możliwości. 

Potwór, który ją skrzywdził, krzywdzi ją dalej i będzie krzywdził do końca jej życia - zarówno w jej głowie, bo będzie wracał w myślach, podczas wieczornych powrotów do domu z pracy, jak i w chwilach, gdy będzie myślała o dzieciach. Będziecie mieć jedno, nie-swoje, dane siłą i siłą zachowane, ale już nigdy własnego. A nie daj Boże Twoja ukochana umrze na stole podczas porodu. Co później? Będziesz wracać do pustego mieszkania, będziesz słuchać wiadomości i żyć ze świadomością,  że kobieta Twojego życia została Ci odebrana siłą. A co powie ksiądz? Co powie lekarz? 
„Trudno, tak się zdarza.”
Zdarza się, że kobieta umiera podczas porodu, prawda? 

dziecko może urodzić się chore/niepełnosprawne

Zapomnijmy na chwilę o poprzednim scenariuszu: masz dziewczynę, mieszkacie sobie w małej kamienicy gdzieś na przedmieściach. Czekacie na swojego dzidziusia - przygotowujecie pokoik, kupujecie łóżeczko i mnóstwo zabawek. Przekomarzacie się o płci dziecka, dyskutujecie o imieniu, rozmawiacie ze znajomymi o tym, jak bardzo nie możecie się doczekać. W końcu idziecie na badanie mające określić płeć - z niecierpliwością wpatrujecie się w ekran i w pewnym momencie dostrzegacie minę lekarza. Coś jest nie tak. 

Dowiadujecie się, że dziecko jest chore i prawdopodobnie umrze w kilka minut po porodzie. Prawdopodobnie będzie to bolesna i długotrwała agonia, której nikt nie będzie w stanie zapobiec. Wszyscy będą patrzeć jak wije się na rękach, próbując złapać oddech - bo załóżmy, nie ma płuc. Umiera powoli. Patrzysz, jak umiera Twój syn i wiesz, że nie możesz nic zrobić. Jak się czujesz? Jak się, kurwa, czujesz? 

brak rozsądku i jego konsekwencje

Twórcy nowej ustawy czy tam poprawki starej ustawy mówią o aborcji tak, jakby była czymś powszechnym. Jakby kobiety dały się gwałcić tylko po to, by ciążę usunąć; jakby uprawiały seks bez zabezpieczeń by łykać tabletki wczesnoporonne albo zapobiegające ciąży jak witaminę C. Twórcy tej ustawy mówią o nas - kobietach - jako o niezrównoważonych psychicznie istotach, które czerpią przyjemność z masowego mordowania płodów. 

Wielce krzyczy się o ochronie życia dzieci, o zapobieganiu aborcji, o odpowiedzialności. Powiedz mi, co się dzieje z dzieckiem urodzonym wbrew woli matki? Co się stanie z dzieckiem gwałciciela? Zostanie oddany do domu dziecka i raczej niewielu dorosłych zdecyduje się adoptować niemowlę, którego ojciec był potworem. To „ochronione” życie dorośnie w domu dziecka, czyli po staremu - w sierocińcu. Będzie sierotą odrzuconą przez matkę i ojca, odrzuconą przez społeczeństwo. Nie zazna matczynej miłości, nie dowie się jak to jest tworzyć sprawnie funkcjonującą rodzinę. 

Kobiety z dziećmi niepełnosprawnymi nie mogą liczyć na wsparcie państwa, a jeśli takowe otrzymają, to jest nieporównywalnie małe do kosztów, jakie musi ponieść. Dlaczego chronimy życie od poczęcia do jego urodzenia, a następnie klepiemy po plecach i mówimy „teraz sobie radź”. Teraz sobie radź, kobieto i żyj na granicy ubóstwa, ponieważ Ci, którzy zmusili Cię do rodzenia odwrócili się w momencie, w którym wydaliłaś z siebie łożysko. Spełnili się w swojej roli, teraz Twoja kolej, prawda?

Ludzie tworzący nową ustawę popadli w jakąś niezrozumiałą dla mnie paranoję. Dlaczego? Nie tylko za aborcję pójdzie się do więzienia, ale i za zwykłe poronienie. Dziecko ma wrodzone wady, albo ciąża źle się osadziła w macicy? Może nie wie o ciąży i sobie pali, bo jest palaczką? Albo popije na imprezie, bo od tego są imprezy? A może ciężko pracuje by utrzymać siebie i mieszkanie, nie ma czasu się wyspać i jest przemęczona? Nieważne jakie są przyczyny takowego poronienia, celowego czy też nie - kobiecie grozi więzienie za morderstwo. 

*So much nope*


Po prostu, kurwa mać
Nowa ustawa nie sprawi, że problem zniknie jak za pstryknięciem palcami. Problem nadal będzie, tylko zejdzie do podziemia i zmieni się jego wydźwięk. 

Mimo ostrego zakazu aborcji, ta nadal będzie miała miejsce. Część kobiet, ta bardziej zamożna, wykupi sobie urlop w Słowacji na tydzień, gdzie główną atrakcją będzie dwudniowy pobyt w klinice aborcyjnej. Oczywiście, po powrocie będzie musiała zdać sprawozdanie, posiadać rachunki za odwiedzone muzea i teatry, albo że korzystała z wyciągów narciarskich. 

Każdy wyjazd za granicę, gdzie aborcja jest legalna będzie podejrzany i każdego będą prześwietlać. Wszystko w imię obrony życia, tak? Totalna inwigilacja (która już ma miejsce, bo przecież nasze prywatne rozmowy telefoniczne/facebookowe nie są prywatne) uniemożliwi nam na zachowanie takiej informacji w tajemnicy. 

Co prawda, nie przeraża mnie perspektywa wyjazdów za granicę w celu ratowania swojego życia. Przeraża mnie świadomość, że nie każdego stać na pobyt w zagranicznej klinice, i te bardziej zdesperowane kobiety znajdą inny sposób na pozbycie się problemu. Mówiąc o innym sposobie, myślę o metalowym wieszaku. 

Pierwszy raz z tym motywem spotkałam się podczas oglądania serialu American Horror Story. W sezonie drugim jedna z bohaterek próbowała dokonać aborcji za pomocą takowego wieszaka. Rozwinęła go, tworząc prosty drut, wyparzyła we wrzątku i w niesterylnych warunkach zaczęła wkładać go w pochwę, by dotrzeć do macicy i ją przebić. Scena trwała ze dwie minuty, i była tak... Tak... Argh, gdy sobie to przypominam, mam ochotę wymiotować. Jednakże, właśnie do tego jest zdolna zdesperowana kobieta, a wraz z wprowadzeniem tej ustawy w życie, takich kobiet będzie więcej. 

Ktoś może się odezwać, że mam nie opisywać takiego sposobu, bo kogoś pokusi. Oczywiście, że pokusi i to nie będzie moja wina. Jeśli ktoś zdecyduje się na taki krok, znajdzie setki stron opisujących tę nielegalną i niebezpieczną aborcję. Bo taka jest - niebezpieczna. Nawet nie  chcę sobie myśleć jakie konsekwencje dla zdrowia może mieć taki zabieg, przeprowadzony samodzielnie w niesterylnej podłodze łazienkowej. NIE CHCĘ MYŚLEĆ. I nie tylko ja, bo twórcy ustawy też nie myślą o takim scenariuszu. Oni myślą, że jak zabronią wykonywania takich zabiegów, to ludzie się przestraszą. 

rzygać mi się chce

Temat aborcji sprawia, że zrywam swoją  zmowę milczenia i powiem, co myślę na temat całkowitego zakazu aborcji. Jestem katoliczką, chodzę co niedzielę do kościoła i kiedy ksiądz z ambony zaczyna mi mówić, że aborcja to zabijanie dziecka - tak, zgadzam się z nim. Aborcja to zabójstwo. Jednakże, kiedy ten sam ksiądz mówi mi, że mamy chronić poczęte życie nie bacząc na zdrowy rozsądek, wychodzę. 

Dla mnie istnieje idea „mniejszego zła”, a właśnie nim jest dla mnie aborcja w trzech przypadkach. Przypadkach, jakie zapewniała dotychczas nam konstytucja; przypadkach, które wymieniłam wcześniej. Teraz chcą nam odebrać i tak zminimalizowane prawo do decydowania o swoim życiu - nam, kobietom. Co więcej, w dużej mierze chcą nam to prawo odebrać księża - ludzie, którzy nie mają żon i córek; którzy nie widzą kobiety w ciąży dzień po dniu i nie widzą jej przywiązania. Nie widzą cierpienia, jakie wywołuje śmierć dziecka i nie rozumieją go. Wydaje im się, że wiedzą o cierpieniu i miłości, ale tak naprawdę gówno wiedzą. 

Jak człowiek, który nie ma styczności z kobiecością w żadnej dziecinie swojego życia może decydować o tym, co jest lepsze dla kobiety? Jak, pytam się, JAK?! Czy taki człowiek towarzyszył kobiecie od pierwszej wiadomości o tym, że będzie mamą a później jak ta sama kobieta dowiaduje się, że dziecko urodzi się chore, a najprawdopodobniej martwe? Czy taki człowiek kocha bezgranicznie kobietę i staje przed trudną decyzją, jaką jest decyzja o aborcji, bo w innym przypadku straci kobietę, którą kocha? Czy taki człowiek trzyma na rękach dziecko, chore albo martwe, i ma świadomość, że dla życia tej istoty kobieta poświęciła własne zdrowie lub życie? Wydaje im się, że wiedzą, ale tak naprawdę, gówno wiedzą. 

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić widoku dziecka, które rodzi się tylko po to by umrzeć, w niewyobrażalnym cierpieniu spowodowanym defektami czy brakiem płuc. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co czuje matka widząca swoje martwe potomstwo na stole operacyjnym, z wiszącym okiem i mózgiem na wierzchu. Nie jestem w stanie i nie będę udawała, że wiem jak to jest, bo tak jak oni, gówno wiem. 

Nie będę zasłaniała się dekalogiem i przykazaniem „nie zabijaj”, bo zakrawa o hipokryzję kiedy człowiek zmusza kobietę do rodzenia z pełną świadomością, że będzie to kosztować jej życie. Nie jego życie, acz jej. Ci, którzy mówią o tym, że nie możemy decydować o życiu innego człowieka, decydują o życiu kobiety. Ci, którzy grzmią „nie zabijaj”, sami przyczyniają się do śmierci - w sposób pośredni. To nie jest boska wola, to nawet nie jest kościół - to bestialstwo. 

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl