• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

#144 Ja, feministka.


Potrzebowałam wielu lat by zrozumieć, czym pewne rzeczy tak naprawdę są; potrzebowałam sporo czasu by zrozumieć zarówno to, kim jestem oraz to, czego tak naprawdę chcę w życiu. Dojrzałam do tego, by zadać sobie kilka ważnych pytań i teraz udzielam na nie odpowiedzi. Czy za późno? Nigdy nie jest za późno, ani nigdy nie jest za wcześnie by zrozumieć kim się jest w hierarchii świata. 

Wiem, że jako kobieta, chciałabym decydować o swoim ciele. Chciałabym być dumna z moich piersi, niezależnie czy będą malutkie, czy duże. Chciałabym, by pozostały moją własnością, schowaną za zbroją jaką jest stanik; by pozostały schowane za koszulką i by nikt nie rościł sobie praw do decydowania o nich. Nie chcę słuchać, że są za małe, za duże, że niekształtne albo obwisłe. Chcę, by moje pierwsi pozostały moimi piersiami - nie twoimi, nie mojego chłopaka, nie mężczyzny w autobusie, nie przypadkowych przechodniów, nie znawców w internecie - moje, po prostu moje. 

Wiem, że jako kobieta chciałabym decydować o tym, co ubiorę. Chciałabym decydować o tym, czy mam być ubrana ładnie czy wygodnie, seksownie czy wulgarnie. Mogę wszystkiego po trochu, ale nadal chciałabym, by było to w mojej mocy, a nie innych. Nie chcę słuchać, że prawdziwe kobiety noszą szpilki, a tylko lumpiary trampki. Mam dość sugestii, że mam się zacząć ubierać jak kobieta. To moje ciało i chcę je ubierać tak, jak chcę; tak, jak mi wygodnie. Nie jestem twoją laleczką, jestem swoją laleczką. 

Wiem, że jako kobieta chciałabym decydować o moich atrybutach kobiecości. O tym, że sama wybieram długość i kolor włosów; o tym, czy mam je spiąć czy rozpuścić. Nie chcę słuchać, że przez krótkie włosy nie jestem już kobietą. Nie chcę słuchać komentarzy, nie chcę słuchać złośliwości. Chcę sama zadecydować o tym, co czyni ze mnie kobietę; co sprawia, że jestem kobietą. Wiem to lepiej od ciebie, prawda? Prawda?!

Wiem, że jako kobieta chciałabym decydować o moim makijażu. O tym, czy chcę być naturalna albo z mocnym make'upem. Nie chcę słuchać wyzwisk jak pomaluję usta czerwoną szminką, nie chcę słuchać komentarzy gdy mam mocne cienie. Mam dość tekstów „na randkę na basen, bo nie wiadomo co się kryje pod tynkiem”; mam dość tekstów „jesteś chora?” gdy nie pomaluję się z samego rana. Mam dość twojej hipokryzji, że pragniesz kobiety naturalnej, lecz tak naprawdę to nie o nią ci chodzi. Nigdy nie chodziło. Wiesz w ogóle czego chcesz?

Wiem, że jako kobieta chciałabym móc decydować o swoim ciele. O tatuażach, które mogą mnie zarówno oszpecić, jak i dodać pazura. O posiadaniu potomka wtedy, kiedy sama będę na niego gotowa a nie wtedy, kiedy uznasz, że powinnam go mieć. Bo takie jest moje zadanie, bo taka moja rola w przyrodzie. Nie jestem zwierzęciem, nie jestem krową rozpłodową. Jestem człowiekiem, jestem kobietą i chcę decydować o tym czy, urodzę czy nie. Chcę móc decydować o swoim życiu, mam do tego prawo.

Wiem, że jako kobieta nie chcę być przedmiotem. Skończ proszę mnie molestować w autobusie, na ulicy czy w pracy. Przestań wlepiać we mnie spojrzenia, przestań rzucać tymi okropnymi żartami. Nie jestem twoją ozdobą, nie jestem twoim breloczkiem. Też mam uczucia - nie jestem przedmiotem. Czuję - kocham i cierpię. Nie narzucaj się, kiedy nie chcę z tobą flirtować; nie wyzywaj, kiedy stawiam granicę. Mogę chyba, prawda? Mogę odmówić pocałunku, mogę odmówić randki? Nie jestem automatem na komplementy, nie oferuję seksu za kilka monet. Mogę odmawiać, prawda? Mogę czy nie mogę? Jestem twoją czy swoją własnością? 

Przestań, przestań, proszę! Nie jestem winna gwałtu. Nie prosiłam się o to, nie prowokowałam. Dlaczego mi to zrobiono? Bo ktoś poczuł, że mogę być jego własnością. To nie wina mojej spódniczki, to nie wina mojej fryzury, to nie wina mojej szminki. Nie prowokowałam, nie zrobiłam nic. Po prostu ktoś uznał, że może wziąć to, co jego. W końcu moje ciało nie należy do mnie, należy do ciebie - pozwalasz sobie na decydowanie o nim. 

Proszę, przestań to robić. Przestań mnie krytykować na każdym kroku, jakbym była głupiutką, nieświadomą rzeczywistości istotą. Myślę, Ja potrafię myśleć, na dodatek myślę samodzielnie. I wiem, co mi się nie podoba i dlaczego mi się nie podoba. 

Proszę, przestań mówić mi co mam robić. Milcz! Nie mów, że miejsce kobiety jest kuchni. Nie mów, że kobieta kończy się na pięćdziesięciu kilogramach. Nie mów, że nie dam rady; dam, nie jestem gorsza. Mogę sama decydować o swoich studiach, mogę sama decydować o swojej przyszłości. Nie mów mi co mam zrobić, nie mów mi „idź zrobić kanapki” by pochwalić się przed kumplami, jaki to jesteś maczo. Nie mów mi tego by pokazać, jaką przykładną żoną jestem. Poprosić, wystarczy poprosić. Jesteśmy równi, prawda? Prawda?!

Wiem, że jako kobieta chciałabym być traktowana na równi. Nie jestem lepsza, ale nie jestem też gorsza. Jestem tym samym człowiekiem, mam swoje mocne i słabe strony. Tam, gdzie ty nie dajesz rady, ja poradzę sobie doskonale; ale tam gdzie ja nie dam sobie rady, potrzebuję ciebie. Proszę, nie mów tego, nie mów, że „feminizm kończy się gdy trzeba otworzyć słoik”.  

Może i nie dam sobie rady ze słoikiem, ale radzę sobie z obowiązkami domowymi; radzę sobie z wychowaniem dziecka. Żaden wyczyn? Spróbuj wytrzymać z krzyczącym dzieckiem przez kilka godzin dziennie. Nadążaj za nim, pilnuj go, wychowuj i zadbaj o dom. Taka moja rola? Takie moje obowiązki? Nie, to nasza wspólna rola, bo to nasze dziecko. Nie moje, nie twoje - NASZE. Żyjemy razem, mieszkamy razem, więc nie ma moich i twoich obowiązków, nie ma mojego i twojego dziecka - są nasze obowiązki i nasze dziecko. 

Nie chcę być od ciebie lepsza, wierz mi. Czuję się dobrze z tym, kim jestem i co robię; nie czuję potrzeby zastępowania twojego miejsca w pracy. Jesteś tam tak samo potrzebny jak ja. Chciałabym jednak, jako kobieta, otrzymywać takie samo wynagrodzenie jak ty. Wypełniamy te same obowiązki, wypełniamy je tak samo dobrze - dlaczego otrzymujesz więcej? Bo ja mogę zajść w ciążę, urodzić dziecko i narazić firmę na straty? Nawet jak nie planuję dziecka, jak nie planuję zakładać rodziny? Ponoszę karę za to, że mogę mieć dziecko. Nie za to, że je mam albo planuję, ale za to, że mam macicę, że miesiączkuję i za to, że możesz mnie zapłodnić. Nie prosiłam się o to, więc dlaczego mnie za to każesz? Dlaczego zarabiam mniej tylko dlatego, że Matka Natura uczyniła mnie kobietą? 

Wiem, że jako kobieta chciałabym być doceniona za wykonaną pracę, a nie głęboki dekolt i to, co skrywa. Wierz mi lub nie, ale też tego nienawidzę. Nienawidzę tej niesprawiedliwości, kiedy to jestem nagradzana, bo mam cycki, a ty nie, bo ich nie masz. Mam dość tego, że nasz wspólny szef patrzy na mnie jak na obiekt seksualny; na cycki, które zdobędzie oferując awans lub podwyżkę. Na ciało, które zdobędzie szantażem - albo to, albo szukanie nowej pracy. Wierz mi, nie tylko ty masz dość tej niesprawiedliwości, i błagam, nie mów mi, że mam lepiej. 

Wiem, że jako kobieta chciałabym dostać pracę właśnie przez wiedzę i intelekt, jaki posiadam, a nie przez to, że jestem ładna. Mam dość bycia wizytówką firmy, ganianą na spotkania z inwestorami; mam dość bycia twarzą witającą gości w restauracji; mam dość bycia tą, która jest wypychana na przód tylko dlatego, że jest ładna. Chcę, byś widział więcej niż moją twarz. Byś posłuchał co mówię i docenił mnie za to, co wiem; albo nie doceniał mnie, bo może jestem głupia. Może, kto wie? 

Wiem, że jako kobieta chciałabym mieć wybór i byś pogodził się z moją decyzją. Może będę chciała robić karierę, zostać rekinem korporacyjnym, zarabiać wystarczająco dużo by pić drogie wino i zajadać się kawiorem. Może będę chciała zostać w domu i wychować nasze dzieci, pomóc im odnaleźć właściwą drogę by stali się porządnymi ludźmi. Kto wie, jaką decyzję podejmę i jedyne o co proszę, to byś ją uszanował. To moje życie i mogę zadecydować o nim tak, jak chcę. Możemy rozmawiać, możemy negocjować, ale nie możesz mnie do niczego zmuszać. Nie krzycz na mnie, nie wytykaj palcami, nie mów, że nie jestem kobietą. Dziecko sprawia, że zaczynam być kobietą? 

Wiesz co bym jeszcze chciała? Móc robić to, co ty; albo byś za to samo był traktowany jak ja. Na równi. Albo wszyscy winni, albo niewinni. Sypiasz z wieloma kobietami i kumple klepią cię po plecach, bo jesteś ten Don Juan? Kiedy ja spotkam się z wieloma mężczyznami, zwyzywają mnie. „Zbiornik na spermę”, zawołają. Powiedzą, że szmata, że puszczalska.
Wodzisz za nos wiele nieświadomych kobiet i wszystko jest w porządku, ale kiedy twoja ofiara upomni się o swoje, powie o tym, co jej zrobiłeś, to szmata, bo się puściła, bo dała. Dlaczego? Dlaczego ja zostanę skopana, podczas gdy ciebie klepią po plecach? Dlaczego topie gratulują, kiedy mi plują pod nogi? Jesteśmy sobie równi, prawda? Moje ciało należy do mnie, moje życie należy do mnie - nie musi ci się to podobać, ale dlaczego rościsz sobie prawo do tego, by mnie piętnować? I nie pierdol metaforą o zamkach. Chuj pozostanie chujem, dziwka pozostanie dziwką. 
Albo razem jesteśmy klepani po plecach i chwaleni za podboje, albo razem jesteśmy deptani za niemoralne zachowanie. Razem, albo wcale.

Nie chcę być od ciebie lepsza. Chcę być ci równa - chcę, byś stał naprzeciwko mnie i uścisnął moją prawicę, jak równy równemu. Jesteśmy z różnych światów, inaczej patrzymy na świat. Ty jesteś silny fizycznie, ja psychicznie; ty jesteś twardy, ja uczuciowa. Krążymy po przeciwległych orbitach, ale to nie sprawia, że ja jestem lepsza albo ty jesteś gorszy. Jesteśmy sobie równi - jesteśmy ludźmi o tych samych prawach. Może dzielić nas wszystko, ale nadal jesteśmy równi. 

Nie, nie chcę mieć więcej praw, nie chcę stać na ulicy z tabliczką „zrób mi kanapkę”. Chcę przestać rościć sobie prawa i chcę, byś ty przestał rościć swoje prawa. Wywieśmy białą flagę, usiądźmy przy okrągłym stole i porozmawiajmy. Porozmawiajmy. Bez uprzedzeń, bez złośliwości, bez kpiny i tego... wszystkiego. Popatrzę na ciebie jak na równego, ty popatrzysz na mnie jak na równą, i porozmawiamy. 

Wiesz czego tak naprawdę chcę? Chcę być wolna. Dasz mi wolność, której pragnę? Uwolnisz mnie? 


Photo credit: vindpuss via Foter.com / CC BY

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl