• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

#147 To nie karma. To Ty.




Utarło się takie dziwne przekonanie, że kiedy spotyka nas jakieś nieszczęście, to jest to wina karmy. „Karma to suka”, jak to mówią ofiary. O ile wierzę w istniejącą karmę, i to, że w jakiś sposób do nas wraca, o tyle nie obarczam jej winą za każde niepowodzenie czy potknięcie. Bardzo często to albo pech, albo konsekwencje moich działań. Niestety, nie wszyscy potrafią spojrzeć na własne decyzje z dystansem i zrozumieć ciąg przyczynowo-skutkowy. 

Stracił pracę? 
Mogą być różne przyczyny takiego wydarzenia, ale czasami jest tak, że firma źle prosperuje i musi ciąć koszty. Wówczas zaczyna się losowanie: kto zostanie, kto odpadnie. Taka finansowa ciuciubabka. Jednocześnie, nie jest to takie zwykłe losowanie, bo tu nie chodzi tylko o cięcia. Tu też jest efektywność pracy, a jeśli pracownik nie pracował należycie, sprawdzając kwejki, fejsa, albo rozmawiając przez telefon, to jest pierwszy do odstrzału, prawda? Jeśli wychodził na przerwę na papieroska częściej niż było to koniecznie, albo nie potrafił rozmawiać z klientem.

Od tego, czy zatrzyma daną pracę, zależy cały ciąg wcześniejszych decyzji: od tego, jak potraktuje klienta, od przerwy na kawkę, rozmów z pracownikami, a nawet ich wewnętrznych relacji. Czasami nie chodzi tylko o wyniki, ale też o atmosferę w pracy. Wbrew pozorom, nie tylko pracownicy lubią mieć serdeczne relacje; wręcz przeciwnie.

Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, że nasze tablice facebooka to nasze wizytówki, i nim dostaniemy pracę (lub też ją stracimy) jesteśmy dokładnie sprawdzeni. Nasze zdjęcia, nasze poglądy - wszystko. I to często waży na decyzji, w końcu, pracodawca woli zatrzymać przy sobie odpowiedzialnego pracownika.

A może kolega pamięta projekt, który robił na ostatni moment, ale nie ma odwagi się przyznać? Albo to, że podpadł prezesowi niesmacznym żartem? A może notorycznie się spóźniał? Powodów jest sporo, od początku do końca. Nie jeden, nie dwa, ale czasami to chmara małych potknięć. Czasami to pech, ale częściej to efekt końcowy.

Rzuciła go dziewczyna?
Głupia pipa pewnie go zdradzała z tym kolesiem, co się ostatnio widywała. Ale dlaczego zaczęła się z nim widywać, hm? Przecież szczęśliwa kobieta raczej skacze wokół tego, kto daje jej szczęście, więc jeśli skakała wokół kogoś innego, to...

Prawda jest taka, że dziewczyny nie odchodzą z dnia na dzień, i nie robią tego bez powodu. Często powód jest gdzieś w środku, mocno zakorzeniony i jątrzy się, jak jakaś stara rana. Nie ma co ukrywać, to często jest stara rana, niedokładnie wyczyszczona i nieuleczona. Co może być przyczyną? Kłamstwo, oszustwo, zdrada, zaniedbanie, wystawienie do wiatru. Byle pierdoła, która zabolała, za którą się nie przeprosiło.

Nie zawsze jest to stara rana, czasami jest to coś aktualnego. Może zamiast poświęcić jej swoją uwagę, woli iść z kumplami na piwo? Spędza wieczór z najlepszym przyjacielem grając w gry na konsoli. Poświęca na to każdy wolny czas. Wychodzi z założenia, że jak kocha to poczeka. Otóż: nie, nie poczeka. Znajdzie kogoś, kto doceni, pokocha, uszczęśliwi. I jeśli powie, że nigdy nie kochała, bo odeszła, to go ustaw go do pionu. Na szczęście nikt nie chce czekać więcej, niż wydaje się konieczne.

Może nie szanował należycie? Może umawiał się z innymi do kina, kiedy z nią nie chciał się pokazać publicznie? Bo bał się, co powiedzą koledzy? Niestety, takim zachowaniem stracił kobietę, która była w stanie zrobić dla niego wszystko. Zasłużył? Tego nie wiem, ale niech nie zwala winę na karmę. To tylko efekt jego decyzji.

Wyrzucili go z mieszkania?
Uwielbiał słuchać muzyki do późna, do tego na pełen regulator. Może był opryskliwy do sąsiadów? Albo nie płacił w terminie? A może wynajemca miał dość irytującego, pyskatego współlokatora? Powodów może być wiele; podobnie jak i może być jedna: ktoś po prostu zachował się jak dupek. Nic nie dzieje się tak po prostu, bez powodu.

Nawet pies się od niego odwrócił.
Trudno się dziwić, że nawet pies siedzi tyłem i jest odwrócony. Skoro został kopnięty bez powodu raz i drugi, jako worek do odstresowania i na zły humorek. Zwierzę wbrew pozorom też ma uczucia, i można je łatwo zranić.

Niemniej, skończę już te farmazony i powiem wprost: to nie jest karma. To ty. Każde nieszczęście w życiu ma dwa czynniki - niewłaściwe miejsce, niewłaściwy czas i niewłaściwa decyzja. Najczęściej zauważamy tylko niewłaściwe miejsce i niewłaściwy czas, zrzucając całą winę na nieszczęsną karmę, albo na innych. Tak czy siak, nie potrafimy spojrzeć prawdzie w oczy - to nasza wina.

Podam przykład z życia wzięty - miałam jechać na uczelnię autobusem, ale w ostatnim momencie zdecydowałam się usiąść za kierownicą i pognać sobie samochodem. Zastanawiałam się czy wybrać szybką trasę-autostradę, czy przez centra miast (czasami zakorkowane) by zatankować tanio. Zdecydowałam drugą opcję z myślą, że bardziej będzie mi na czasie zależało w drodze powrotnej. Trasa przebiegała bez zbędnych komplikacji; zajechałam na stację, podpinam się pod dystrybutor, a na koniec idę płacić. Przywitałam się z pracownikami serdecznie, z uśmiechem. Kiedy przyszła moja kolej do płacenia, Pani zza lady zapytała się, czy może chcę kawki.

Nie chciałam, bo droga, ale szybko doszłam do wniosku „czemu nie? Lubię kawę, dobrą kawę, to sobie wezmę jakąś mokkę”; jak pomyślałam, tak zrobiłam. Pracownica pomogła mi przyrządzić napój, i kiedy widziała, że wyciągam cukier trzcinowy by ją jeszcze dosłodzić, była w szoku. Wywiązała się między nami krótka rozmowa o tym, jaka powinna być kawa. Poopowiadałam o moim guście kulinarnym i pożartowałam o pogodzie. Całej rozmowie przysłuchiwał się Pan w garniturze, który dołączył do rozmowy (przy czym opuścił pomieszczenie pierwszy, bo ja męczyłam się z papierowym kubkiem).

Niby nic, zwykła sytuacja od początku do końca. Jednakże Pan w garniturze czekał na mnie przy moim samochodzie, trzymając paczkę kawy. Zapytał czy lubię i odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że cała moja rodzina to kawosze. Dostałam paczkę kawy ziarnistej i mielonej - okazało się, że ten elegancki Pan posiada własną palarnię kawy, i ot tak dał mi dwie paczki. A w między czasie wręczył mi wizytówkę i zaproponował pracę.

Nie stałoby się to wszystko, gdyby nie cała seria wcześniej podjętych decyzji. Mniej lub bardziej poprawnych, ale jednak - gdybym nie zamówiła kawy, gdybym nie zdecydowała się zatankować, gdybym pojechała autostradą. Fakt, czas i miejsce znalazł się idealnie, ale wystarczyło pominąć jedną rzecz w całej liście by koniec był całkowicie inny.

Tak samo jest ze „złymi” efektami, od stracenia pracy po obrażonego psa. To złe miejsce, zły czas, ale przede wszystkim, decyzje. Nie powiem „złe decyzje”, bo czasami mamy dobre chęci i wiarę, ale „wyszło jak zawsze”, jak to mówią. Czasami to pech, czasami to konsekwencje naszego zaślepienia i egoizmu.

Możesz to nazywać jak chcesz, prawdę powiedziawszy; możesz nazwać to karmą i zastanawiać się dlaczego tak się stało. Szukać błędów w przeszłości, rozważać inne możliwości, inne opcje podjętej decyzji - prawda jest taka, że czasu już nie zmienisz, a rozlanego mleka nie wsadzisz z powrotem do butelki. Możesz oczywiście to przeanalizować, ale tylko po to, by nie popełniać tego samego błędu w przyszłości.

Nazywaj to losem, karmą, przeznaczeniem, fatum - wiedz jednak, że w dużej mierze za aktualną sytuację życiową odpowiada człowiek i jego decyzje. Nie inni ludzie, ale on sam. Zrzucanie winny na kogoś innego, bo - załóżmy - naskarżył do szefa o nie wykonywaniu obowiązków. Jeśli nie zostały wykonane, wówczas nie jest winą tego, kto o tym powiedział głośno. Zdradziłeś i zostałeś na tym przyłapany, a zrzucasz winę na dziewczynę, bo po co grzebała w telefonie? Przykładów mogę znaleźć na pęczki, ale nie będę wszystkich możliwości wymieniała.

Prawda jest taka, że za aktualną sytuację życiową odpowiada karma, fatum, los, przeznaczenie odpowiadasz Ty sam. Jedna decyzja, jeden błędny krok, niewłaściwe miejsce i niewłaściwy czas. To wszystko, nic więcej.


Photo credit: mjsmith01 via Foter.com / CC BY-ND

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl