• Facebook
  • E-mail

piątek, 22 kwietnia 2016

#149 Wszyscy krzyczą: „cud narodzin!”. Ja krzyczę: „patologia!”





Uprzedzam, artykuł o patologiach rozwojowych dziecka - 

czytasz na własną odpowiedzialność.

W ostatnich dniach po mediach przebiegła informacja o cudzie; o przewadze technologii nad materią i naturą. Jaki to cud? Wrocławscy lekarze podtrzymywali funkcje życiowe martwej kobiety, pozwalając w ten sposób na „urodzenie” dziecka. „Urodzenie” w cudzysłowie, bo raczej był to zabieg wyciągania płodu z inkubatora. W moim subiektywnym przekonaniu, właśnie do tej roli została sprowadzona kobieta. 

Przemilczmy na pięć minut wolę tej nieszczęsnej kobiety; przemilczmy na rzecz artykułu to, że być może jej wolą było to, że dziecko miało się urodzić, nawet kosztem godności czy życia. 

Kiedy przysiadłam do tematu, chciałam krzyczeń o braku poszanowania godności człowieka; o braku szacunku dla ciała. Chciałam się powoływać na konstytucję, na przepisy prawne; wpierw myślałam by krzyczeć o prawach kobiety, o robieniu z niej inkubatora, o nieludzkim i niezgodnym z religią traktowaniu. Dlaczego przytaczam teraz argument religijny? Skoro przy aborcji prawo kościoła mówi, że to morderstwo, wypadałoby i w tej sytuacji posłużyć się argumentacją kościoła. Cytowany fragment pochodzi z Kongregacji Nauki Wiary, a konkretniej z dokumentu Dignitas personae:
Każdej istocie ludzkiej, od poczęcia aż po naturalną śmierć, należy się godność osoby. Ta podstawowa zasada, wyrażająca wielkie „tak” dla ludzkiego życia, powinna znaleźć się w centrum refleksji etycznej nad badaniami naukowymi w dziedzinie biomedycyny, które w dzisiejszym świecie nabierają coraz większego znaczenia. 
Ciała istoty ludzkiej, od pierwszych stadiów jej istnienia, nie można traktować tylko jako zespołu komórek. 
Argument jak znalazł do walki z aborcją; argument za tym, że lekarze dokonali właściwego wyboru. Dlaczego więc się czepiam szczegółów? Z prostego względu: godność to obusieczna broń. Zarówno matka, jak i dziecko żyje (jeśli mówimy o aborcji). W tej sytuacji, kobieta zmarła, a konkretniej umarł jej mózg. Za tym idzie fakt, że wszystkie funkcje życiowe musiała podtrzymywać aparatura. Nie pozwolono odejść jej z godnością, bo uczyniono z niej ludzki inkubator.

Jestem oburzona zaistniałą sytuacją, i dziwię się, że kościół w tej sprawie milczy; dziwię się, że wszyscy przyklaskują na „cud narodzin”. Oczywiście, można zarzucić mi hipokryzję, w końcu teraz przytaczam argumenty kościoła, a w temacie aborcji milczałam. Prawdę mówiąc, jestem spójna w swoich poglądach: godność człowieka, ale nie tylko poczętego. Godność ma też ten dorosły człowiek - ten, który umrze przy porodzie, straci zdrowie, jak i tego, który donosił ciążę będąc martwym. Bronię godności dorosłych ludzi, bronię godności kobiet. 

Jednakże wiem, że te argumenty to za mało i nawet nie będę tego rozwijała; nie będę wchodziła w polemikę na tle religijnym, bo tutaj nie ma Boga, a są tylko ludzie bawiący się w niego. Pozwól, że przejdę do argumentu, który pojawił się w mojej głowie przypadkiem, podczas czytania dyskusji na temat tego „cudu”. Jedna z uczestniczek zadała bardzo dobre pytanie: „jakie będą konsekwencje dla zdrowia dziecka?”. By znaleźć odpowiedź na to pytanie, wróciłam do podstaw; do dokumentów ze starej uczelni. Udało mi się odnaleźć zalążek tego, potwierdzający moje obawy. Dlatego też ruszyłam na poszukiwanie innych dzieł i odnalazłam kilka ciekawych fragmentów, o których większość kobiet nie wie. 

prezentacji wykładowej Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie:
Wirus grypy do 12 tygodnia ciąży: śmierć wewnątrzmaciczna i poronienie samoistne, zwiększenie śmiertelności noworodków, różne wady wrodzone. Wady częściej u ♀, ♂ częściej obumiera.
Wirus opryszczki (Herpes simplex) – szczególnie niebezpieczna dla zarodka postać genitalna. Do zakażenia najczęściej dochodzi pod koniec ciąży: microcephalopatia, niedorozwój siatkówki, upośledzenie w rozwoju umysłowym, hepatosplenomegalia.
Krętek kiły (Treponema pallidum) może wywoływać wady: v głuchota, v nieprawidłowości w budowie zębów i kości, v wodogłowie, upośledzenie rozwoju umysłowego. Zakażenie w czasie ciąży prawie zawsze prowadzi do zakażenia płodu i wad wrodzonych. W przypadku żywych urodzeń - kiła wrodzona wczesna i późna
Syntetyczny estrogen – (DES; syntetyczne progestyny; androgeny): zmiany nowotworowe pochwy, nadżerka szyjki macicy, maskulinizacja płodu żeńskiego.
Insulina i leki hipoglikemiczne (embriopatia cukrzycowa): małomózgowie, brak przodomózgowia, rozszczep kręgosłupa, rozszczep wargi i/lub podniebienia, wady serca, układu pokarmowego, układu moczowo-płciowego.
Antybiotyki Tetracyklina: przebarwienie zębów, niedorozwój szkliwa oraz upośledzenie wzrostu kości długich. Streptomycyna i jej pochodne: uszkodzenie słuchu (nerw słuchowy) Penicylamina: nadmierna elastyczność skóry
Witaminy – wit. A (kwas retinolowy-retinol) od 1983 r. uznany za teratogen (Isoretinol): wady układu nerwowego (wodogłowie, wadliwy rozwój mózgowia) oraz zaburzenia w części twarzowej czaszki (mikrocja, mała szczęka lub żuchwa, wady oczu, rozszczep podniebienia).
Leki uspokajające - Diazepam: rozszczep wargi
Kwas acetylosalicylowy – Aspirin, Polopiryna: w dużych dawkach we wczesnej ciąży może być szkodliwy dla zarodka/płodu. Hamuje proces implantacji poprzez hamowanie rozwoju reakcji doczesnowej endometrium 
Przeglądając w cholerę materiałów o wadach rozwojowych, widząc zdjęcia dzieci upośledzonych i chorych, przypomniało mi się dlaczego znienawidziłam ten kierunek i dlaczego rzuciłam go w cholerę. Niemniej, powyższe przykłady pokazują najczęściej spotykane substancje i choroby; oraz efekt końcowy. Efekt uzyskany przez zdrową matkęmatkę, która donosiła dziecko do samego końca

Kwestia ma się zupełnie inaczej, kiedy dziecko jest wcześniakiem:
Noworodek urodzony przedwcześnie, który często opuszcza oddział neonatologiczny po kilkumiesięcznym pobycie, obarczony wieloma problemami zdrowotnymi, staje się dla wielu pediatrów prawdziwym wyzwaniem. Lekarz staje zarówno przed problemami natury zdrowotnej jak: przewlekła choroba płuc, zaburzenia rozwoju motorycznego i psychicznego, zaburzenia w odżywianiu, niedowidzenie, zaburzenia słuchu itd., jak i psychologicznymi, kiedy z ust rodziców pada pytanie „czy moje dziecko będzie chodzić?” lub „kiedy moje dziecko pójdzie do szkoły?”. 
To wszystko spekulacje na temat stanu zdrowia. W końcu media podają, że dziecko urodziło się zdrowe, że Wojtek - gdyż tak ma na imię wcześniak - właśnie wyszedł ze szpitala ze swoim tatą. Cieszę się szczęściem ojca, który odnalazł pocieszenie w stracie żony - pocieszenie w postaci ich syna. Jak mówiłam na początku, to mogła być decyzja matki, taka mogła być jej wola. Niech będzie. Jednakże, niech nikt mi nie wmawia, że dziecko jest zdrowe, bo nie jest. 

Przeglądając artykuły medyczne różnych uczelni natrafiłam na taki fragment wykładu:
Objawami ciężkiej infekcji u noworodka mogą być zapalenie naczyniówki, siatkówki oka, wodogłowie lub małogłowie, zwapnienia śródczaszkowe oraz upośledzenie umysłowe.
Podczas gdy Gazeta Wrocławska pisze następująco: 
Był skrajnie niewydolny oddechowo, poza niedojrzałością wynikającą z wcześniactwa, dziecko miało cechy zakażenia, niewydolności krążenia i zaburzenia metaboliczne

Przyznaję się otwarcie, jestem zmęczona i przerażona myślą o powtórnym przeczesywania środowisk akademickich i medycznych w poszukiwaniu odpowiedzi na to, co znaczą powyższe wyrażenia. Wystarczy mi wrażeń jak na jeden dzień - widziałam mnóstwo dzieci z wadami rozwojowymi; widziałam dzieci upośledzone pod każdym możliwym względem. Przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo nienawidziłam starych studiów.  Musiałam znać na pamięć te wszystkie schorzenia, związki chemiczne i choroby matki, które powodują upośledzenia. 

Przytaczam te wszystkie artykuły; cytuję tyle różnych źródeł nie bez powodu. Po pierwsze, chciałabym zwrócić uwagę na problem wcześniactwa, i fakt, że jeśli dziecko przeżyje, nie ma łatwego życia. Ciągnie to za sobą cały szereg upośledzeń i chorób, a nie ma co ukrywać, państwo nie jest w stanie pomóc takim rodzicom. 
Każde uratowanie wcześniactwa traktowane jest jak cud, ale dla mnie to nie koniecznie jest cud. Dla mnie to pewnego rodzaju bestialstwo, bo uratowanie go zaraz po porodzie nie gwarantuje przetrwania wieku niemowlęcego. Nie mówię ani o niepełnosprawności, upośledzeniach i chorobach. Wspomnę natomiast o tym, jak społeczeństwo taktuje takie osoby - osoby niepełnosprawne i na wózkach. 

Ile osób spogląda z ciekawości na matkę z synem, co ma zespół downa? Jak osoba na wózku jest traktowana w tłocznym autobusie? Jakie kłody pod nogi rzuca współczesna architektura? A znalezienie pracy w wieku dorosłym czasami graniczy z cudem, w zależności od choroby czy niepełnosprawności. Największą przeszkodzą są ludzie i ich myślenie: ich ograniczona natura. To ona martwi mnie najbardziej. Dlaczego?

Pamiętam jak lata temu w pewnym serialu grał chłopak z zespołem downa. Tylu żartów, memów i nienawiści nie budziła żadna inna osoba. Internauci bez litości śmiali się z tego chłopaka, z jego roli, z jego gry aktorskiej, tańca. Osoba, którą powinno się podziwiać za wytrwałość, była szykanowana i wytykana palcami. I ilu jest takich szarych ludzi, zwykłych obywateli pracujących na zmywaku czy, wystawianiu towaru? Społeczeństwo już ich skreśliło. Ale „cud narodzin” dla wcześniaka!

Czy ktoś przez pięć minut zastanowił się nad psychiką Wojtka? Załóżmy, że jego rozwój przebiegnie bez żadnych komplikacji i za kilkanaście lat będzie zdrowym, nastoletnim chłopcem nie sprawiającym problemów wychowawczych. Nie będzie dysleksji, dysgrafii, będzie normalnie chodzić, mówić i słyszeć. Załóżmy. 
Wyobraź sobie, że w internecie nic nie ginie; że za kilkanaście lat serdeczni koledzy dowiedzą się o tym, że ich kolega Wojtek dojrzewał w brzuchu martwej mamusi. Powiedzą o tym albo rodzice, albo dowiedzą się z internetu; albo wścibska sąsiadka uprzejmie doniesie o prawdzie. Co wtedy? Co poczuje nastoletni chłopak kiedy dowie się o tym, że przez 55 dni jego mama była trupem, a on dojrzewał w jej wnętrzu. 

Zrozumieć ten punkt widzenia mogą tylko matki, których dzieci są szykanowane z racji, że mama jest: sprzątaczką, niepełnosprawną, blogerką; rozumieją ten ból matki, które muszą pocieszać własne dziecko i podtrzymywać na duchu tylko dlatego, że społeczeństwo jest okrutne. Bo tak będzie. Za naście lat to się nie zmieni; dzieci będą wytykać palcami i odnajdywać pretekst, by wyśmiać, upokorzyć a nawet skrzywdzić. Nie wiadomo jaką sobie teorię przy tym dorobią - może będą głosić prawdę o tym, że „zabił własną matkę”; będą mówić, że „jest mordercą”. Nie jest to prawdą w najmniejszym stopniu, ale komu potrzebna jest prawda, kiedy mówimy o sensacji? 


Co więcej, to nietypowe zjawisko medyczne podtrzymywania życia by dziecko mogło się rozwinąć martwi mnie z nieco innego powodu. W katolickiej Polsce krzyczy się, że aborcja to morderstwo; że kobieta nie powinna decydować o życiu swojego potomka lekką ręką. Nie ma miejsca na godność, życie i zdrowie kobiety - jest w ciąży, ma urodzić, nawet wtedy, gdy będzie musiała umrzeć; gdy zostanie niepełnosprawną do końca życia; nawet wtedy, gdy dziecko jest wynikiem gwałtu. 

To się dzieje teraz, w XXI wieku, w świecie technologii, tolerancji i praw człowieka. Boję się, że takie eksperymenty będą się powtarzały; że któregoś dnia lekarze znajdą sposób, by dziecko poczęte mogło przetrwać w ciele martwej kobiety do samego końca. Boję się, że kiedyś obrońcy życia powiedzą, że kobiety powinny rodzić wbrew sobie; że kobiety z martwym mózgiem będą leżały masowo na porodówkach i produkowały dzieci dla par, które potomstwa mieć nie mogą. Boję się, że któregoś dnia moje ciało będzie niczym więcej jak inkubatorem. 

To tylko spekulacja, do tego złowróżbna. Ludzkość jednak ukazała, że lubimy ciemne kolory. I Wojna Światowa zaserwowała nam pierwszą broń masowego rażenia, broń chemiczną; po raz pierwszy ludzie mordowali się na taką skalę i to gazem, który był na łasce wiatru. II Wojna Światowa zaserwowała nam bomby nuklearne, promieniowanie i choroby popromienne. Czy ktoś myślał o konsekwencjach? O tym, że to może być szkodliwe nawet kilkanaście lat po wydarzeniach? 

Czy teraz ktoś myśli jakie konsekwencje będą mieć osiągnięcia medycyny, pozwalająca ratować życie, które wedle praw natury, nie miało szans przeżyć? Może to tylko moja czarna wizja przyszłości, ale historia nauczyła mnie, że wszystko może zostać użyte przeciwko nam. Wystarczy, że odpowiednia osoba dojdzie do władzy. W końcu, podczas holokaustu żydzi nie byli ludźmi, więc kto wie czy za naście lat kobiety będą tylko samicami rozpłodowymi?





Photo credit: SheilaTostes via Foter.com / CC BY

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl