• Facebook
  • E-mail

piątek, 18 marca 2016

#134 Krytyk krytykiem, a ocena oceną - nie oczekujmy obiektywizmu, ale wymagajmy faktów.


Wracałam wieczorem do domu samochodem, umilałam sobie czas słuchając ulubionej audycji i nagle zdarzyło się to, czyli szlag mnie trafił. Na co dzień nie pozwalam sobie na psucie humoru czymś, na co nie mam wpływu. Staram się wzruszyć ramionami i iść dalej, trudno, stało się. Niestety, to tak bardzo mnie zbulwersowało, że miałam ochotę wyjść z siebie, usiąść na miejscu pasażera i przywalić mi, prowadzącej, bym zmieniła stację (sprostowując, nie mogłam jej zmienić, bo mam awarię wyświetlacza i tkwię na jednej, dotychczas niezawodnej fali).

Co się stało? Mianowicie, słuchałam audycji radiowej o kulturze. W radiu siedziała Pani Krytyk, która wypowiadała się na temat filmu, który niedawno (artykuł pisany krótko po premierze) miał premierę, mówiła o filmie Zjawa. Pisałam o tamtym wydarzeniu niemalże od razu po powrocie do domu i cały opis znajdował się na moim fanpage przez kilka minut. Powtórzę wszystko jeszcze raz, w nieco innej kolejności.

Pani Krytyk wyraziła swoją opinię na temat filmu, brzmiącą: „byłam znudzona”. Ogólnie, tej Pani nie podobał się film i niech będzie, każdy lubi co innego. Niestety, jej opinia wzbudziła we mnie niewiarygodnie silne uczucia, o których wspomniałam już wcześniej.
Krytyk filmowy i literacki, ogólnie krytyk, to bardzo niewdzięczny zawód. Ludzie oczekują obiektywizmu, kiedy ten praktycznie nie istnieje, więc krytycy nawet się z tym nie ukrywają. Są subiektywni i bardzo dobrze, nie róbmy wodę z mózgu ludziom, udając wielkich znawców. Jednakże, jest pewien błąd, który tamta Pani Krytyk popełniła. 

Rozwinę myśl, bo jak wspominałam nie raz, nie potrafię pisać krótko.
Na świecie mamy mnóstwo gatunków filmowych: komedie, dramaty, horrory, fantasy, sci-fi, i tak dalej, i tak dalej. Codziennie telewizja oferuje nam szeroki wachlarz, a każda stacja walczy o uwagę. I każdy z nas wybiera co innego, bo taki mamy gust. Mój gust opiera się na tym, że nienawidzę romansów i komedii romantycznych. Co więc zrobię z tymi gatunkami? Na zdrowy rozsądek, nie oglądam ich. 

Pomijając podział na gatunki filmowe, mamy również pewien niepisany podział na kino kobiece i kino męskie. Brutalne napierdalanki i filmy wojenne, to typowi prekursorzy męskiego widowiska. Dużo krwi, dużo przemocy, minimalne dialogi. Ktoś powiedziałby, że to kiepskie kino, bo nie zawiera w sobie głębi. 
Kino kobiece to w dużej mierze komedie romantyczne i romanse, filmy kierowane do kobiet. Subtelne, pełne skrajnych emocji, i tak dalej, i tak dalej. Nigdy nie powiedziałabym, że są lepsze od męskich mordobić. Lubię Terminatora, lubię Szklaną pułapkę, Pacifik Rim, Battleship: Bitwa o ziemię. Dla mnie tego typu produkcje są w stanie zaoferować więcej niż komedie romantyczne - tak, jestem przeciwniczką kobiecego kina i dlatego go nie oglądam. Dodatkowo, staram unikać się wyrażania własnych opinii, bo wiem, że będą skrajnie subiektywne. 

Nie ukrywam - nie lubię kina kobiecego, a od komedii romantycznej gorszy jeden tylko jeden gatunek: polska komedia romantyczna. Ale, wiem, że nigdy nie wypowiem się pozytywnie o filmografii kobiecej, więc jej:
a) nie oglądam, 
b) nie recenzuję,
c) odmawiam dzielenia się opinią.
Teraz mówię jaki jest mój stosunek do tego typu produkcji, ale nie przypadkowo. Pani Krytyk wypowiadała się negatywnie na temat „Zjawy”, co było jej pełnym prawem. Ale, jest pewne ale, do którego nadal nie dotarłam. 
Dramat (gdyż w tę ramę jest wpisana „Zjawa”) dramatowi nie równy. Dwa filmy o tym samym gatunku mogą należeć do dwóch rożnych światów. Przykład? 50 twarzy Greya kontra Duma i uprzedzenie. Pierwsze, co przyszło mi na myśl. Gwiezdne wojny a Władca pierścieni. Oba przynależą do fantastyki, co prawda jeden do fantastyki naukowej, a drugi do fantasy, ale teoretycznie krążą po tej samej orbicie. Star Trek a Gwiezdne Wojny. Predator a Alien.

Nie chodzi mi tylko o gatunek, ale również o odbiorców. Każdy z nas lubi co innego i na co innego zwraca uwagę. Każdy z nas woli jeden film od drugiego, nawet jeśli są w tych samych kategoriach gatunkowych. To nasza indywidualna sprawa, end of story. 

I właśnie taki stosunek ma do siebie kobiece i męskie kino; taki stosunek ma żeński odbiorca do „Zjawy”. Spora część kobiet wynudzi się na tym filmie, nie ma co ukrywać. Skierowany on jest nader wszystko do męskiej części widowni. Pani Krytyk mógł się nie spodobać i mogła o tym powiedzieć, ale pominęła właśnie ten jeden, drobniutki fakt. TO MĘSKIE KINO.  

Zjawa to film męski, bo nie opowiada o kobietach, nie ma tam bijącej po oczach emocjonalności na zasadzie „ja go kocham”. Zjawa to film pełen uczuć na poziomie, którego kobiety w pewnym sensie nie są w stanie zrozumieć - miłość ojcowska, miłość męża, miłość do ojczyzny, honor. Nie chcę nikomu ubliżyć, ale to działa w obie strony: mężczyźni nie rozumieją komedii romantycznych i jakoś z tym faktem żyją. Po prostu ich nie oglądają. 

Zjawa to film historyczny, przedstawiający nie tylko brutalną rzeczywistość czasów, kiedy to Anglicy i Francuzi kolonizowali Amerykę. To film historyczny, który pokazuje piękne początki Ameryki. Dodatkowo, zawiera w sobie mnóstwo brutalnych scen, rzekomo „przedłużonych”, jak walka bohatera z niedźwiedzicą. Może jest za długa, niech będzie, ale czy ktoś spojrzał na to, jak jest nakręcona? Nie ma cięć, nie ma łączenia skrawków - to jedna, długa scena, kręcona ciągiem. UWIELBIAM JĄ.
Film jest w pełni realistyczny. Realistyczny, do tego nakręcony w bardzo ciekawy sposób, niektóre sceny nie są „klejone”, a kręcone ciągiem. Kto tego nie pokochał, nie wie jaka to sztuka! 

Pisząc to wszystko, nie mam zamiaru kogokolwiek urazić albo zniechęcić. W pewnym sensie każdy z nas ma prawo do posiadania opinii i wygłaszaniu jej w internecie (w pewnym sensie, podkreślam). Każdy może pobawić się w krytyka i nie musi się bawić w obiektywność, ale robiąc to, należy być świadomym swoich wad. Jeśli czegoś się nie lubi, to się tego nie ogląda i nie wyraża opinii o tym, ponieważ to będzie opinia zakłamana. Gdybym miała pisać recenzję każdej komedii i romansu, 90% z nich brzmiałaby następująco: „ten film to dno”. Oczywiście, ubrałabym to w ładne słowa i poparła mnóstwem argumentów, ale cała moja recenzja ograniczyłaby się właśnie do znalezienia dowodów, że ten film jest do dupy.

Krytyk nie musi być obiektywny, ale powinien mówić o faktach. Zjawa opowiada o czymś, co jest skierowane do męskiej widowni; przedstawia rzeczy, których kobiety nie są w stanie zrozumieć; przedstawia wydarzenia, które kobietę znudzą. I to nie znaczy, że ona jest gorszym widzem - co to, to nie. Ona woli co innego, rozumie inne uczucia.

Podobnie jest z krytykami literatury i recenzjami, jakie od czasu do czasu czytam w internecie. Internet sam w sobie pokazuje, że ludzie nie powinni dzielić się swoimi opiniami, dla własnego bezpieczeństwa między innymi. Dlaczego? Ponieważ łatwo zrobić z siebie idiotę. Choć w sumie, w tych czasach to nie jest wielka obraza. Mógłbyś oczekiwać artykułu głównie o krytykach literackich, w końcu obracam się w kręgach literackich. Jednakże, rzadko sięgam po recenzje blogerek, bo w większości przypadków to nie są recenzje, a bełkot omawiający fabułę i streszczający najciekawsze motywy.

Jest to krzywdząca z mojej strony, po której z pewnością dostanę po dupie, ale nie będę kłamać tylko dlatego, że amatorki literatury są przekonane o wspaniałości swoich tekstów. W pierwszej kolejności, mogłabym zarzucić im to, co napisałam pod kątem Pani Krytyk - brak rzeczowego podejścia do tematu. Czytając coś, co im się nie podoba, skupią się tylko na tym, co im się nie podoba. Czy mogę znaleźć u nich kontrę? Nie. Znajdą setki argumentów za tym, że książka jest do bani i niech tak pozostanie. Kolejnym argumentem z pewnością byłby zarzut, że omawiają fabułę i streszczają, a nie skupiają się na tym, co odróżnia każdą książkę - język, narracja i niepowtarzalność.
Ale, ale, o krytykach literackich napiszę kiedy indziej, w innym artykule.

Wracając do tematu męskiego i kobiecego kina, jak i literatury, bo również w tym temacie możemy się zmieścić. Mężczyźni widzą świat inaczej, a kobiety inaczej. Każda strona patrzy na świat z innej perspektywy, zwracając uwagę na szczegóły. Recenzując coś, co nie było skierowane w naszą stronę, bardzo łatwo zapomnieć o prostej zasadzie.
To, że ktoś myśli inaczej, nie znaczy, że nie myśli. To, że ktoś czuje inaczej, nie znaczy, że nie czuje. Krytyk musi mieć tego pełną świadomość, dlatego to niesamowicie niewdzięczny zawód.


Photo credit: Slimdandy via Foter.com / CC BY-SA

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl