• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 27 czerwca 2016

#174 Brexit-srexit, Janusze biznesu oraz kraj kwitnącej cebuli i buraków.

Artykuł nie wyśmiewa Polaków, a Januszy Polskości, Januszy Cebulactwa

Artykuł nie mówi o uczciwie pracujących Polakach, a o pasożytach na socjalu



Przyszło mi żyć w bardzo ciekawym kraju; kraju, który jest mocno zakorzeniony w przeszłości; to jest naród czczący zwycięskie bitwy i pielęgnujący rany po porażkach. O Polakach można powiedzieć wiele dobrego: pamiętamy o przeszłości, wielbimy naszą tradycję; ale poza tym, że mamy swoje zalety, jesteśmy również hipokrytami i egoistami. O ile w egoizmie nie ma niczego złego - bo każdy dba o własne dobro - o tyle egoizm w połączeniu z hipokryzją daje niezwykle nieprzyjemny odór: odór cebulactwa.
Właśnie tak mówimy sami o sobie: kraj kwitnącej cebuli, cebulandia; Janusze biznesu, Janusze homoseksualności; Janusze, czyli specjaliści we wszystkim, o czym tylko się rozmawia. My, Janusze i Halinki; my, potomkowie szlachty sarmackiej, husarii; potomkowie królów trzęsących Europą, jesteśmy silni - ale w gębie
I to nas odróżnia od pozostałych krajów: nasza siła odeszła w zapomnienie - nasi rycerze mają brzuchy piwne i nie ruszą się sprzed telewizora, bo jakim prawem oni mają walczyć, kiedy inni siedzą przed telewizorami i nic nie robią? Tym sposobem nie robimy nic; a kiedy zaczynamy coś robić, Janusze Telewizora wszystko krytykują i wiedzą lepiej. Są silni, ale w gębie, bo żeby coś zrobić, nie zrobią nic.
Piszę o tym wszystkim, ponieważ w ostatnich dniach cała Unia Europejska zadrżała; a najmocniej zadrżeli Polacy mieszkający w Zjednoczonym Królestwie. Dlaczego? Ponieważ „nam się oberwie”; i oczywiście, od chwili ogłoszenia wyników referendum odnośnie wyjścia z Unii, internet zalały memy. „Polska dla Polaków, Anglia dla Anglików i Polaków”; albo obrazki przedstawiające wielce zapracowanych Polaków, kiedy to Brytyjski Gentelmen jeździ sobie wózkiem dla spasłych Amerykanów. Jakikolwiek post na niebieskim portalu społecznościowym „chwalący” Anglików albo „śmieszkujący” z pasożytów wywołuje istne gównoburze.

No bo to tylko podtrzymuje stereotyp, że Polacy to pasożyty


Jesteśmy świętym narodem; jesteśmy narodem wybranym, pod patronatem Matki Boskiej; w końcu to my powstrzymaliśmy najazd wojsk tureckich, w końcu to my pokonaliśmy Krzyżaków, w końcu to my byliśmy imperium. Byliśmy, powstrzymaliśmy, pokonaliśmy. Czas przeszły. Teraz jedyne co potrafimy robić, to tworzyć memy bez „pomyślunku”.
Potomkowie sarmatów nie żyją, a my nadal jesteśmy tępym pospólstwem, który wierzy we wszystko, co usłyszy lub przeczyta w telewizji lub internecie.

No ale, pora przestać kpić sobie z naszej narodowej mentalności, a przejść do faktów. Niecałe dwa lata temu Unia Europejska zaczęła przyjmować uchodźców z Syrii, a półtorej roku temu Polska otrzymała odgórny nakaz o przyjęciu od dwóch tysięcy do jedenastu tysięcy uchodźców. W porównaniu z zachodnimi krajami, te liczby są naprawdę niewielkie; jednakże, polski naród przeciwstawił się „fali uchodźców”; internet zalały memy, głosy oburzenia i... właściwie tyle. Żadnych manifestacji, nic. Coś w stylu: „nie chcemy, ale nie pokażemy tego inaczej jak wpisami na facebooku, wpisami na twitterze czy memami na kwejku” - a co, takie z nas kozaki!
W czasie trwania tego politycznego kryzysu pojawiały się głosy oburzenia, że „ciapaci” będą tylko na socjalu siedzieć, że to uchodźcy ekonomiczni, a nie „prawdziwi potrzebujący”. Pokazywano mnóstwo relacji z granic, stawianie murów; wzrost liczby gwałtów i aktów przemocy. My, Polacy, głośno krzyczeliśmy o tym, że ograniczana jest nasza demokracja; że Merkel nie ma prawa nam niczego narzucić.
Cóż, pomijając fakt, że wchodząc do Unii Europejskiej, nasz kraj musiał podpisać jakieś zobowiązania, to jeszcze na dodatek wpompowano w nas miliardy euro. No cóż, to było pewne, że zostanie zażądany zwrot, nawet jeśli nie w formie finansowej, to chociażby wsparcia w tak trudnych kwestiach jak uchodźcy. I w tym miejscu pragnę podkreślić, że nie jestem za propagandą „pro uchodźcą”, o czym pisałam już dawno temu.
Co ma piernik do wiatraka, spytasz się? Otóż, już tłumaczę.


„BĘDĄ GWAŁCIĆ

i napastować

i kraść


Tak brzmiały pierwsze „sprzeciwy”; w końcu, wszyscy jesteśmy specami od kultury bliskiego wschodu i wiemy, że to muzułmanie, więc terroryści; wiemy, że gwałcą kobiety nałogowo i że oblewają je kwasem. Krótko mówiąc: wiemy, że to dupki. I polemizować z „wiedzą” o tamtej kulturze nie będę, bo sama mam podobne poglądy, tylko mniej radykalne. 
Niemniej, kto wie, że wśród najczęściej łapanych w Anglii na zbrodni, karanych za kradzieże i między innymi za gwałty są Polacy? Problemem w tym przypadku jest, jak na ironię, różnica kulturowa. Choć zarówno Polska, jak i Wielka Brytania są w Unii Europejskiej, to poziom kulturowy jest mocno zróżnicowany: u nas seksistowskie żarty są na porządku dziennym; chamskie zaczepki i odzywki też. „Kobieta do garów”, a mężczyzna ma iść do pracy i utrzymywać dom. Tak jest u nas, a w Anglii? Wątpię, by którykolwiek Anglik przetrwał konfrontację z kobietą po rzuceniu takim „tekścikiem”. Co więcej, żeby się dorobić, brylujemy nie raz na granicy prawa. W końcu, „kto kombinuje, ten ma”.
Oczywiście, prawdopodobnie to tylko niekorzystna propaganda, mająca popsuć nasz wizerunek za granicą. A „brytole się nie znają na dobrych żartach” oraz nie wiedzą nic o prawdziwym życiu. Prawda?


„BĘDĄ SIEDZIEĆ NA ZASIŁKU

i brać kasę na spłodzone dzieci


Ten argument w obronie polskości też padł: w końcu, uchodźcy będą tylko na zasiłku siedzieć, i dzieci płodzić, by mieć jak najwięcej kasy z socjalu. A jak to wygląda w Anglii? Wedle statystyk, najliczniejszą grupą siedzącą na zasiłku nie są „ciapaci”, a właśnie Polacy. Prawie 130 tysięcy Polaków siedzi na socjalu, ciągnąć kasę z Anglii. Wielką Brytanię na to stać, bo to bogaty naród? Przepraszam bardzo, dlaczego kraj A ma łożyć na nieswoich obywateli grubą kasę? Przez co mniej otrzymają właściwi obywatele. 
Kolejne dane statystyczne mówią, że na jedną Polkę w Wielkiej Brytanii przypada 2,5 dziecka (uwielbiam pojęcie statystycznej „połowy” dziecka). Na każdego potomka polskiego urodzonego w Anglii rodzic otrzymuje 80 funtów; przy czym, w przypadku wysłania dziecka do Polski, rodzic nadal otrzymuje dofinansowanie na to dziecko. Czy tylko ja uważam to za: 
a) nielogiczne;
b) niesprawiedliwe?
Ale przepraszam, Polce się należy za urodzenie „brytola”, zaś „ciapatemu” się nie należy, prawda? Oczywiście, mam świadomość, że nie wszyscy Polacy siedzący za granicą to nieroby i lesery; wiem, że większość z nich pracuje legalnie i to w zawodach, w których obywatel Wielkiej Brytanii nie widziałby siebie za takie wynagrodzenie, jakie otrzymuje nasz rodak. Jesteśmy Murzynami Europy; no bywa. Legalnie tam pracujemy? Chwila, inaczej: pracujemy grzecznie? Pracujemy, więc wypłata się należy. 

„TO NIE SĄ UCHODŹCY, TO IMIGRANCI EKONOMICZNI
„będą pracować za tak niskie stawki, że dla nas pracy zabraknie”


Nie brzmi to znajomo? 
My, Polacy, żyjemy w kraju o w miarę stabilnej gospodarce; w kraju, w którym jest praca, ale i tak część rodaków decyduje się opuścić nasz piękny kraj kwitnącej cebuli. Ludzie opuszczają to miejsce w poszukiwaniu lepszego życia; w poszukiwaniu pracy, za którą będą godnie wynagradzani. Przy czym, „godnie” jest pojęciem względnym. Dla Polaka parę funtów na godzinę to naprawdę niezłe wynagrodzenie, podczas gdy sześć złoty na godzinę to jawna kpina; zaś dla uchodźcy z Ukrainy te pięć złoty to naprawdę niezłe pieniądze. Specjalnie powiedziałam o Ukraińcach, ponieważ to oni w miarę możliwości uciekają do naszego kraju, łapią się pracy za psie grosze, „zabierając” Kowalskiemu pracę. 
Bo Kowalski nie będzie za pięć złoty za godzinę kopać rowów w pełnym słońcu; ale Sasha już z uśmiechem na ustach i pocałowaniem ręki wykona tę robotę; natomiast zaś Jan Nowak z pocałowaniem ręki będzie siedzieć na zmywaku za sześć funtów za godzinę, podczas gdy John Smith wzgardzi taką ofertą pracy. 
Każdy kraj ma swoich „tanich” pracowników, którzy obniżają wynagrodzenie. Tak jak nie dziwię się Polakom pieklącym się na Ukraińców, tak nie dziwię się Anglikom pieklących się na Polaków. Dlaczego? Ponieważ liczy na lepsze wynagrodzenie, zaś gdy imigrant za te „psie pieniądze” będzie całować rączki.  

Cały spór o Brexit zaczął się właśnie od tego, że w 2014 roku rząd Jamesa Camerona zaproponował nową ustawę antyimigracyjną, którą polskie brukowce nazwały, cytując: 

Londyn sięga po zasiłki na polskie dzieci.
Cameron kładzie łapę na zasiłkach dla Polaków

Rozumiałabym to ogólne oburzenie rodaków, gdyby rząd planował ograniczyć dochody Polaków; gdyby sięgał po ciężko zarobione pieniądze. Ale zasiłki? Przeszkadza nam, że wśród nas są pasożytnicze jednostki, żerujące na naszych podatkach; ale nie przeszkadza nam, że te same jednostki są w Wielkiej Brytanii. Przeszkadza nam zaś to, że brytyjski rząd powinien zrobić z tym porządek.
Chwila, moment. Czy ja mówiłam coś o hipokryzji i egoizmie? 

Kiedy nasi rodacy siedzą na socjalu w Polsce, burzymy się, że są pasożytami i powinni wziąć się do roboty.
Kiedy zaś nasi rodacy siedzą na socjalu w Anglii, wszystko jest w jak najlepszym porządku. 
Kiedy zaś Anglia postanawia zrobić z tym porządek, burzymy się, że sięga po NASZ SOCJAL. 
Naprawdę? Jesteśmy aż takimi hipokrytami? Tym bardziej, że wcześniej pokazałam tę samą hipokryzję w kontekście „przestępstw” i „socjalu”, w tym dotacji na dziecko. Ale, mam świadomość, że liczby częściowo kłamią: Polaków jest najwięcej za granicą (850 tysięcy, plus minus), z czego 130 tysięcy płaszczy dupy na socjalu; z czego w skali roku nasi obywatele dokonali około 10 tysięcy przestępstw. Liczby nas bronią, ponieważ obywateli Rumunii jest 175 tysięcy, i dokonali oni 6 tysięcy przestępstw
Proporcjonalnie, jesteśmy „lepsi”, ale statystyka nadal nas nie lubi. Jesteśmy najliczniejszą grupą w Anglii, więc jednocześnie pobieramy największy socjal i jesteśmy winni największej liczbie przestępstw. Logiczne? Logiczne, przynajmniej dla mnie. 

brexit, czyli jak to się zaczęło?


A zaczęło się bardzo podobnie jak u nas, tylko w przeciwieństwie do nas, Brytyjczycy mieli za tyle jaj, by coś z tym zrobić. Mianowicie, obywatelom Zjednoczonego Królestwa zaczął przeszkadzać status socjalny imigrantów (nie tylko Polaków, zechcę zauważyć). W końcu, imigranci nie musieli długo pracować by móc utrzymywać się z podatków przeciętnego Jamesa czy Johna i pieniądze były „wywożone” za granicę, co zagrażało gospodarce. Dlatego też postanowiono zrobić „porządek” z imigrantami i rząd postanowił wprowadzić nową ustawę antyimigracyjną. 
Oto, co zawierała ta ustawa:

1. Ograniczenie prawa imigrantów do pobierania zasiłków i ubiegania się o mieszkania socjalne przez cztery lata od przyjazdu do UK.
Ej, to jest sensowne! Dlaczego cudzoziemiec, który ledwie przyjechał do kraju i mówi łamaną angielszczyzną ma mieć takie same prawa do socjalu, jak obywatele? Przecież podobne argumenty w walce z uchodźcami z Syrii wytaczali obrońcy polskości, prawda? 

2. Odebranie prawa imigrantów do pobierania zasiłków na dzieci, które nie mieszkają poza UK.
No, to dla mnie również ma niemały sens. Dlaczego rząd Wielkiej Brytanii ma płacić na dziecko, które mieszka w Polsce, i jest wychowywane na Polaka? 

3. Wydalanie imigrantów spoza UE z terenu Wielkiej Brytanii, jeśli nie znajdą oni pracy w ciągu sześciu miesięcy od przyjazdu.
Pół roku to wystarczająco dużo czasu by znaleźć „psią” robotę na krótki moment; przynajmniej na czas, by znaleźć coś nowego. A jeśli przez pół roku nie można złapać czegokolwiek, dlaczego ten ktoś miałby tam nadal siedzieć? Lepiej niech szuka pracy wśród swoich. 

4. Ograniczenie możliwości sprowadzania rodzin imigrantów do UK.
Tu akurat uważam, że jest to wycelowane nie w Polaków, a w pozostałych imigrantów. Przypominam: przytaczam punkty ustawy ANTYIMIGACYJNEJ, a nie ANTYPOLSKIEJ. To, że nas - Polaków - jest tam najwięcej, to zupełnie inna sprawa. 

5. Usprawnienie procedur deportacji w przypadku osób, na których ciążą prawomocne wyroki.
No hej! Też bym nie chciała, by seryjny morderca był utrzymywany z moich podatków, tym bardziej, kiedy JEST ON CUDZOZIEMCEM. Logiczne, prawda? 

6. Utrzymanie zakazu zatrudnienia dla obywateli nowych krajów członkowskich UE do momentu, aż poziom rozwoju gospodarek tych krajów „nie zbliży się” do poziomów reprezentowanych przez inne kraje członkowskie.
I tu jest jedyna nieścisłość, z którą jestem w stanie polemizować. Cóż znaczy „poziom rozwoju gospodarek tych krajów „nie zbliży się” do poziomów reprezentowanych przez inne kraje członkowskie”. I to jest jedyna rzecz, z którą polemizowałabym jako obywatel kraju; bo gdyby Polska chciała wprowadzić całą taką ustawę (z wyjątkiem punktu szóstego), poparłabym ją całym sercem. 
No ale, co ma wspólnego sytuacja Polski z sytuacją Wielkiej Brytanii? 

Kiedy Polska sprzeciwiła się przyjęciu uchodźców, Unia Europejska pogroziła nam paluszkiem i powiedziała, że nie możemy. Podobnie było z Anglią: kiedy dwa lata temu zaproponowano nową ustawę, trafiła ona na biurko Komisji Parlamentarnej, a zacna komisja stwierdziła, że to jest niezgodne z założeniami Unii, i że Anglia dalej ma być krową dojną. Tak, tak, krową dojną dla imigrantów. 
Tak jak nie dziwiłam się obywatelom Wielkiej Brytanii wcześniej, tak teraz nie dziwię się, że zdecydowali się na Brexit. I w przeciwieństwie do nas, Polaczków-Cebulaczków, Brytyjczycy są nie tylko mocni w gębie, ale też w czynach. Co zrobili? Poszli na referendum, gdzie głosów oddało 72% procent wyborców. Powtórzę jeszcze raz: 72%. Mówiłam, że Polacy są mocni w gębie? Cóż, na wybory parlamentarne 2015 roku przyszło raptem 38,97%.
Wniosek nasuwa się jeden: Brytyjczycy mają jaja.



brexit, srexit

czyli dlaczego do niego nie dojdzie

Brytyjczycy tłumnie udali się na referendum, tłumnie oddali głosy chcąc pozbyć się imigrantów; tłumnie wygrali i tłumnie zwątpili. O ile perspektywa pozbycia się „pasożytów” była niezwykle nęcąca, o tyle konsekwencje wyjścia z Unii nie zostały do końca przemyślane: „Hop, siup, idziemy z Unii, bo każe nam sponsorować darmozjadów”, bez przemyślenia kar finansowych i politycznych. Jak chociażby sprzeciw Szkocji; jako że Szkoci chcą pozostać w Unii, wdrożyli plan „odłączenia” się od Zjednoczonego Królestwa. A Szkocja dla Londynu jest tym, czym jest Śląsk dla Warszawy. 
Kto nie wie, już tłumaczę: Śląsk w czasach świetności, czyli na początku XX wieku, był mocno eksploatowany ze złóż, a większość dorobku śląskiego wysyłano do Warszawy, z czego wracał stosunkowo niewielki procent. Teraz kopalnie są zadłużone i są zamykane, ale to już najmniej ważne w tym temacie. 
Szkocja jest jak Śląsk w XX wieku; pełna wartościowego surowca, jakim jest ropa. Dlatego, jeśli Szkocja odzyska niepodległość i odłączy się od Wielkiej Brytanii, ci stracą znaczną część swojego dochodu. Większą, niż wyciągają „pasożyty”. To, w połączeniu z konsekwencjami zerwania traktatów i karami finansowymi, zmusi Brytyjczyków do ponownego głosowania (a docierają do mnie głosy, że ma być powtórne referendum) za wyjściem z Unii Europejskiej. Więc to całe trzęsienie dupą jest trochę bez sensu, jak dla mnie; zwłaszcza, że referendum nie jest wiążące.
Kolejnym punktem jest to, że główny polityk dążący do „odłączenia” się od Unii w swej kampanii obiecywał, że pieniądze dotychczas wpompowane w Unię, będą wpompowane w publiczną służbę zdrowia. 300 milionów funtów. No hej, mnie się ten pomysł podoba, a nawet nie jestem Brytyjką. Sęk w tym, że to tak nie działa i po referendum główny polityk „przyznał się do błędu”; czyli, „obiecał obietnice”.
Dotarły do mnie, na krótko przed publikacją, głosy o tym, że najczęściej wpisywaną frazą w Google po referendum było „co to jest Unia”. Nie wiem na ile to fakt, a na ile bajanie. 

Niemniej, od momentu ogłoszenia wyników tego całego referendum, nam - Cebulaczkom - totalnie odbiło. Od ubiegłego czwartku w ogóle nie wchodzę na portale typu kwejk, ponieważ wiem, że będzie tam jeden, wielki ból dupy o to, że „Anglia wyjebała Polaków”, że teraz ludzie stracą pracę (nie stracą),  i tak dalej, i tak dalej. 
Przede wszystkim, Anglia nie musiałaby wychodzić, gdyby pozwolono jej się zająć pasożytami na własną rękę; i skoro tak bardzo nie lubimy takich pijawek u siebie, to dlaczego nie możemy zrozumieć, że inni też ich nie chcą? A no tak, zapomniałam. Bo my możemy ich nie lubić, my możemy ich gnoić, ale kiedy ktoś robi to samo z pijawkami, którzy są naszymi „rodakami”, wówczas rozlega się wielki ból dupy i obrona polskości. Naprawdę? Moi mili, naprawdę?
I na sam koniec powiem szczerze, że czasami nie dziwię się, że Anglicy nie chcą mieć z nami nic wspólnego, skoro my sami nie potrafimy ze sobą wytrzymać. Tyle hejtu i nienawiści, jaką mamy względem siebie, wystarcza całemu światu. Skąd o tym wiem? Ponieważ nim ty doczytasz do końca, ja otrzymam wiadomości typu: „pierdol się lewacka kurwo”. I tym miłym akcentem pozostawię całość bez większego komentarza. 

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl