• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 9 maja 2016

#156 Ładna dziewczyna ze statusem „wolna” jest jak suka w rui.


Nie powiem, że ten problem dotyka każdej dziewczyny, bo nie dotyka. Dotyka tylko pewne grono, które nazwałabym „ładnym gronem”. Nie piszę tego by ubliżyć komukolwiek, ale chciałabym zakreślić pewien problem społeczny, a raczej uciążliwy problem relacji międzyludzkich, o którym się nie mówi.; a raczej mówi się w nieco innym świetle.

Powszechnie utarło się, że ładne dziewczyny mają „wysokie progi”, i że większość mężczyzn do nich nie startuje, bo wiedzą, że zostaną spławieni. I tak się dzieje, nie ma co ukrywać. Kobiety ładne to kobiety niedostępne, ot cała śpiewka (powtórzę: utarło się!). Ostatnio poruszył mnie kobiecy problem tych „ładnych”; problem, o którym się nie mówi w kontekście spławiania. Istnieje powszechne przekonanie, że odrzucanie zalotów adoratorów to symbol oczekiwania na księcia. A może to po prostu odrzucanie psów startujących do suki w okresie rui?

Mówię o tym, ponieważ nie ma tematu tabu między mną a moimi bliskimi koleżankami, i otwarcie opowiadamy sobie o doświadczeniach wszelakiego typu. Jakiś czas temu poruszony został temat związany właśnie z odrzuceniem. Jedna z nich, opowiadała o zachowaniu mężczyzn, kiedy rozstała się ze swoim partnerem. Opowiadała o tym, że tłumnie dobijali się do jej drzwi.
Jeden przez drugiego zapraszał na kawę, na randkę, na spotkanie, oferował swoją pomoc i nie wiadomo co. A w tym wszystkim, adoratorzy byli niesamowicie natrętni. Dlaczego? Ponieważ kiedy była w związku, nie istniały koleżeńskie wyjścia na kawę czy najzwyklejsze pogaduchy. Nie było pisania od czasu do czasu z pytaniem „co słychać”, jakby mieli zostać oskarżeni o zdradę stanu. Kawka i rozmowa pojawiła się dopiero wtedy, kiedy została sama.
Kobieta nie jest głupia, wie co się za takim zachowaniem kryje, prawda?
Koleżanka, kiedy wyszła z jednym na kawę, drugi miał pretensje; kiedy wyskoczyła do kina z drugim, trzeci miał ból dupy. Ktoś powie, że leciała na kilka frontów, szukając największego frajera. Prawda jest taka, że chciała odreagować ciężki okres w związku (w końcu, związki nie rozpadają się w jeden dzień i nie bez powodu) i nie myślała o żadnym z panu poważnie. Byli po prostu kumplami, którzy oferowali zwykłe wyjście w miasto. Kumplami, z którymi nie miała kontaktu kiedy była w związku, bo utarło się dziwne przekonanie, że kobieta w związku nie może spotykać się z innymi ludźmi.

Jednakże, oni liczyli na coś więcej, bo jest wolna. Będąc wolną, jest jak suka w rui - trzeba szybko podbiec i zamerdać ogonkiem zalotnie, bo zaraz pojawi się konkurencja. Trzeba przeszczekiwać konkurencję tak, by nie usłyszała innych zalotników. Jeden przez drugiego przeskakuje, domagając się uwagi. W końcu, ten z którym ładna dziewczyna wyjdzie na kawkę, wygrał, prawda?

Pisałam już tyle artykułów na podobne tematy, na dodatek skrajnie różne. W końcu, poruszałam temat męskich oczekiwań względem kobiety, jak i tego, że ładne dziewczyny to suki; o tym, że grube nie mogą być kochane. Pisałam i pisałam, a teraz znów piszę o tym, że ładne dziewczyny to po prostu takie suki w rui, a kręcący się wokół nich mężczyźni to zwykłe psy.
Drogie kobiety, nie unoście się tylko dlatego, że ostałyście przyrównane do suk; sama przyrównuję się do suki, bo pisząc ten temat, mam między innymi siebie na myśli. Minęły nieliczne miesiące od momentu jak zmieniłam status na „wolna” i przez ten czas przewinęło mi się tylu adoratorów na czacie, że nie wiem kto był pierwszy. Pokusiłam się nawet o kilka wyjść na różne kawy lub piwo.
Dużej mierze od razu określałam swoje stanowisko: nie chcę się wiązać, chcę po prostu poznać nowych ludzi. Nikomu niczego nie obiecywałam (i od razu nakreślę, nie wszyscy z którymi wyszłam są tematem mojego artykułu. Mam kilka konkretnych osób na myśli). Niemniej, dla pozostałych nie określałam swojego stanowiska wystarczająco, niestety. Nie wiem co prawda mam zrobić by mocniej takie stanowisko zarysować.
Rozmówców, którzy chcieli ze mną po prostu porozmawiać, i nadal rozmawiają, bez parcia i ciśnienia jest tak niewielu, że mogę ich na palcach jednej ręki policzyć. Konkretniej, dwóch, i jestem z nimi umówiona już na kawę.

Wiecie, po czym poznać zwykłego kumpla do wyjścia na kawę od psa lecącego na sukę? Kumpel odzywał się wcześniej, częściej i nim zaproponował kawę, poprowadził kilka rozmów. Jeśli świeżo co odnowi kontakt i już proponuje kawę to wiedz, że coś się dzieje. 
Pewnie zaraz otrzymam zarzut, że obrażam mężczyzn. Osobiście uważam, że ich nie obrażam, a co najwyżej opisuję przez ich zachowanie. No bo jak inaczej nazwać osoby zachowujące się w takich sposób? Tylko proszę, bez pytań „to kiedy jest dobry moment”, bo nigdy nie ma dobrego momentu. Każda kobieta reaguje różnie na rozstania - niektóre mają nowych partnerów po tygodniu, inne po miesiącu, a jeszcze inne po roku. Nie wiesz jaka jest druga osoba, więc nie odpowiedniej chwili. Bo w tym wszystkim nie chodzi o moment, ale o sposób.
Kiedy zapraszasz na kawę, zapraszasz na kawę. Kiedy pieprzysz o polityce, pieprzysz o polityce. Jak już, za przeproszeniem, dupczysz o pogodzie, to dupczysz o pogodzie. Jeśli chcesz się umówić na randkę, to powiedz to wprost, nazwij sprawy po imieniu. I nie rób tak, że zmienia się status i już biegniesz jak hart na wyścigach, by umówić się jako pierwszy - tu nie działa zasada „kto pierwszy, ten lepszy”.

Napisz wprost, że od dawna chciałeś się umówić, bo się podoba, bo inteligentna, bo pierdylion innych powodów, włącznie z tym, że ma fajne cycki. Należy nazywać sprawy po imieniu, inaczej czeka ten nieszczęsny friendzone.



Photo credit: Яick Harris via Foter.com / CC BY-SA

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl