• Facebook
  • E-mail

poniedziałek, 16 maja 2016

#159 Czy jak mnie obrazisz, poczujesz się lepiej?


O mowie nienawiści i hejterstwie pisałam nie raz i nie dwa; o tym jak z tym walczyć też. Dzisiaj po raz kolejny wracam do tego tematu, ale z trochę innej strony. Tym razem nie piszę do osób krytykowanych, wyśmiewanych; tym razem nie piszę w stronę ofiar próbując wesprzeć je na duchu. Dzisiaj piszę do ciebie, hejterze, kimkolwiek jesteś i czymkolwiek się zajmujesz. Muszę zadać to pytanie: czy jak mnie obrazisz, poczujesz się lepiej? A może lepszy?

Za moje poglądy byłam krytykowana nie raz, nie dwa - w sposób mniej lub bardziej kulturalny. Zdarzało się jednak, że stawałam się obiektem drwin. Mówiono o mnie „Typowa Polka patrząca z wyższością, bo jej cipka jest taka cenna”; wytykano mnie palcami, moje poglądy też. Działo się to dlatego, że jestem kobietą, a jako kobieta powinnam siedzieć w kuchni i zająć się domem, a nie mądrzeniem w internecie. Znoszę różnego typu dogryzania choć nie zawsze jest to łatwe.
Dzisiaj, jak już powiedziałam, nie piszę dla ofiar hejtu, ale do ciebie, hejterze. Nurtuje mnie jedno pytanie: dlaczego to robisz? Dlaczego nie możesz napisać w sposób kulturalny, że się ze mną nie zgadzasz? Dlaczego wolisz mnie zwyzywać, zaatakować argumentacją ad persona, zamiast porozmawiać w sposób kulturalny? 

Wydaje mi się, że robisz to, bo czujesz się wtedy lepszy. Ludzie lajkują twoje wypowiedzi, pokazując ci w ten sposób, że masz rację. Przyjemne uczucie, prawda? Wiedzieć, że ktoś się z tobą zgadza? Może o tym nie wiesz, ale ja też czerpię z tego przyjemność i nie muszę  obrażać ludzi w internecie; nie muszę wyzywać innych autorów, inne blogi czy opinie by ktoś się ze mną zgodził i bym czuła się doceniona. Cała ta strona jest takim moim małym projektem; projektem, który zbiera kilkaset wejść dziennie, kilka komentarzy, mnóstwo lajków, i być może udostępnienia. Przyjemność ze świadomości, że ktoś się z tobą zgadza jest wielka, ale jeśli zdobywasz swoje zaspokojenie przez obrażanie mnie, kolegi obok czy koleżanki z klasy, zaspokojenie jest krótkotrwałe, bo twoich obelg nikt nie będzie pamiętać za kilka dni. A moje artykuły? Nieprędko znikną z sieci, a ludzie będą do nich wracać dzień do po dniu. Już wracają. 
Chwalę się? Być może, bo mam ku temu powody; mam powody, by być dumną ze swoich działań. 


Trochę mnie zastanowiła cała ta kwestia z obrażaniem innych, z czerpania przyjemności z zachowań niekulturalnych, nietaktownych i w jakimś stopniu, nieludzkich. Choć nie mnie dyskutować o ludzkiej naturze, o tym co ludzkie albo nieludzkie. Niemniej, sięgnęłam po raz kolejny po źródła akademickie, przekonana, że niczego nie znajdę. Wyobraź sobie moje zdziwienie, drogi hejterze, kiedy przeczytałam, że możesz mieć zaburzenia osobowości z pogranicza, zwane border.

To zaburzenie jest stosunkowo nowym zjawiskiem w psychologii, i nie ukrywam, spotykam się z nim pierwszy raz. Niemniej, o tego typu zaburzeniu mówi się, jakby był pomiędzy nerwicą a psychozą, czyli dwiema dość znanymi chorobami psychicznymi. Osoby cierpiące na takie zaburzenia posiadają bardzo silne wahania - z łatwością popadają w skrajności. Mówiąc o skrajnościach, artykuły podają przykłady: od samouwielbienia do samonienawiści; od euforii do beznadziejności; od szczęścia po gniew. Można powiedzieć, że osoby cierpiące na tę przypadłość popadają w skrajności i są wybuchowymi charakterami.  

Osoba cierpiąca na BPD (borderline personality disorder) - mówiąc najprostszym językiem, jest nieszczęśliwa. Ma problem z kontrolowaniem zachowań, a sama wypełniona jest negatywnymi emocjami, z którymi nie potrafi sobie poradzić w inny sposób jak wybuchem. W tym zaburzeniu zaintrygował mnie fakt, że osoby cierpiące na BPD mają problem z agresją, zarówno fizyczną jak i słowną, a przez słowną mam na myśli obrażanie i poniżanie. Nie jest to zachowanie w pełni świadome, jest raczej próbą radzenia sobie z frustracją. Frustracja jest całkowicie zrozumiała kiedy człowiek ma niskie poczucie własnej wartości oraz miewa wahania nastrojów. 

Nie będę więcej rozpisywać się o zaburzeniu BPD, bo to nie jest artykuł o zaburzeniu psychicznym, ale o tym, czy jak mnie obrazisz, poczujesz się lepiej? Jeśli dobrze zrozumiałam artykuły, osoba cierpiąca na zaburzenie osobowości z pogranicza może przejawiać zachowania agresywne, w tym może być to agresja słowna. Agresja słowna to prawie każdy hejt w internecie, z jakim można się spotkać. Gdyby jednak świat był taki prosty... 

Niestety, istnieje druga przyczyna (jak i wiele innych) agresji międzyludzkiej; ta, którą przytoczę teraz, nie raz budzi kontrowersje i ogólne oburzenie u niektórych czytelników. Kilkukrotnie podzieliłam się moją prywatną opinią odnośnie ludzi - ludzi jako rozwiniętego gatunku zwierząt. Dla niektórych to nie do pomyślenia, ale wedle ewolucji Darwina, pochodzimy od małpy, a ta - może dla niektórych to nowość - jest zwierzęciem. Z tego też względu posiadamy prymitywne instynkty, a jednym z nich jest agresja. 

Twórca psychoanalizy, Zygmunt Freud, mówił właśnie o agresji jako instynkcie, instynkcie walki, instynkcie silnym, którego nie należy tłumić, ale nie należy też go przesadnie okazywać. Tłumienie prowadzi do autoagresji; zaś okazywanie jej może skrzywdzić drugą osobę - mam na myśli okaleczenie psychiczne, bo to nim się dzisiaj zajmuję. 
Agresja w internecie to w niektórych zakątkach instynkt terytorialny (ale lecę po bandzie, nie ma co). Jednakże, jak inaczej nazwać moderatorów i administratorów grup czy for, którzy za wszelką cenę pragną utrzymać swoją pozycję? Każdy głos sprzeciwu lub poddający wątpliwość rolę samca alfa owocuje banem; każda próba prowadzenia poważnej dyskusji schodzi do argumentacji ad persona, czyli dyskusji atakującej rozmówcę. Oczywiście, pozwalam sobie na luźną interpretację słów Freuda z zachowaniami w internecie i ma to funkcję, przede wszystkim, prześmiewczą. 

Wracając do tematu: inna teoria mówi o tym, że agresja jest wynikiem długotrwałej frustracji, co miałoby pokrycie z rzeczywistością w kontekście mężczyzn, którzy odreagowują na kobietach swoją... frustrację właśnie. Mężczyźni, którzy dostali wiele razy kosza i, mówiąc brzydko, nie zamoczyli, posiadają wewnętrzne napięcie seksualne prowadzące do frustracji, a ta z kolei prowadzi do innego rozładowania napięcia. W jaki sposób? Cóż, widać to doskonale pod artykułem o Badoo; artykułem, który zaczyna się wielkim napisem informującym, że artykuł jest satyryczny oraz prześmiewczy. To jednak za mało, ponieważ znajdują się osobniki biorące cały ten tekst na poważnie i odreagowujący na mnie, na kobiecie, swoje frustracje. Podkreślę to po raz kolejny: agresja to też obrażanie słowne w internecie.

Bardziej martwi mnie kolejny punkt w artykule medycznym, mówiący o agresji jako naśladowaniu zachowań. My - ludzie - uczymy się życia właśnie poprzez naśladowanie dorosłych. Małe dziewczynki porywają maminą szminkę, ubierają za duże szpilki i ładną sukienką, i udają, że są mamą. Bawiąc się w piaskownicy, bawią się w dom; młodzi chłopcy naśladują zaś dużych chłopców - to na boisku, to na rowerach. Próbując dorównać starszym kolegom, chcąc wzbudzić ich podziw albo zwykłe zainteresowanie. 

Możliwe, że połowa agresji w internecie, w tym agresji stosowanej przez młode pokolenia, jest właśnie naśladowaniem zachowań innych użytkowników internetu. Ma to dwie twarze: albo chcą się przypodobać i naśladują coś, co uważają za cool; albo uważają, że tak można. Skoro inni mogą, to dlaczego on nie może, prawda? 
Ta perspektywa wydaje mi się najniebezpieczniejsza z wszystkich wymienionych, bo pokazuje bezmyślność naśladującego. Taki człowiek myśli, że tak można, ale nie myśli nad konsekwencjami, nie myśli o uczuciach drugiej osoby. Skoro starszy kolega może, to ja też: cała śpiewka. Jeśli grupa chłopaków śmieje się z grubaska, to on też będzie, nawet jeśli to jego najlepszy kolega. Uczymy się przez naśladowanie i problem jest taki, że przykład idzie z góry - idzie od nas, dorosłych. 
„Trzeba pokazać młodym, od których zależy przyszłość, jak żyją dorośli, od których zależy teraźniejszość.”
O. M. Armstrong, FullMetal Alchemist Brotherhood
Nie będę buszowała dłużej po artykułach medycznych w poszukiwaniu źródeł agresji, bo choć mogą być różne przyczyny, efekt zawsze jest ten sam - ból, cierpienie, nieszczęście, niezadowolenie, destrukcja lub autodestrukcja. I choć nie znalazłam jednoznacznego dowodu potwierdzającego moją tezę, to z niej nie zrezygnuję. Nadal będę twierdziła, że spora część ludzi obraża i wyzywa ludzi, czyli stosuję właśnie agresję słowną w jednym celu: by poczuć się lepiej. 

Wszyscy lubimy, gdy inni się z nami zgadzają; lubimy zbierać „lajki” na facebooku za każdy beszt, każdą złośliwą uwagę. Lubimy, gdy ktoś nas poklepie po plecach. Obrażanie ludzi w sieci zbiera sporo uwagi i pozytywnych reakcji społecznych, widać to przez ilość lajków pod zdjęciami czy artykułami. Chłopak wrzuca spodnie w rurkach - „wyglądasz jak ciota” i zaraz xxx lajków pod wulgarną wypowiedzią. Dziewczyna ma nieudane brwi - „co to kurwa jest” i zaraz lecą łapki w górę, zaraz wybija się na pierwsze strony. Ostatnio gdy przewijałam tablicę, pojawiło się zdjęcie chłopaka z napisem: „Nazywa się tak i tak, aby dostać się go grupy xxx wysłał swoje zdjęcie od pasa w dół. Czekał dwa tygodnie na odpowiedź, ale został przyjęty”. Naprawdę, ludzie? NAPRAWDĘ? Nie macie co udostępniać tylko dane i twarz osoby w celu ośmieszenia jej? Co to, ogólnopolski lincz? 

Hejt sprzedaje się najlepiej, wszystkie kąśliwe i obraźliwe uwagi również. Kiedy mamy za swoimi plecami stado ludzi myślących podobnie, pozwalamy sobie na wiele w stosunku do drugiego człowieka. Dlatego moje artykuły tak chętnie krążą po forach internetowych jako te, które napisała niedoruchana kobieta. Nie raz argumenty krytykujących są z totalnej dupy, co więcej - wyssane z palca. Chociażby w związku z ostatnim artykułem o wcześniactwie „powołuję się na prawa natury”, i w tym kontekście zostałam wyśmiana, że pewnie „zapierdalam po lesie z dzidą”. Co prawda, nie wiem gdzie w tamtym artykule powołuję się na prawa natury, ale wiem natomiast, że pan który to pisał, musi posiadać sporą frustrację (z ważywszy na „zagadnienie” forum, wydaje mi się to jeszcze śmieszniejsze). 

By obrażać ludzi nie potrzeba argumentów, co prezentuję na powyższym przykładzie. Wystarczy uroić sobie coś w głowie; znaleźć coś, co można przerobić na swoje kopyto, albo też wystarczy nie zrozumieć co ktoś chciał przekazać. Wówczas dochodzi do czepiania się słówek albo atakowania ad persona. W jaki sposób? Podam to na częściowo wymyślonym argumencie, nie związanym w żaden sposób ze mną.

Miała miejsce dyskusja o aborcji - aborcji, która powinna być dozwolona dla kobiet, które zaszły w ciążę przez gwałt. Jedna z uczestniczek broni swoich racji, że aborcja to morderstwo i nie powinno się zabijać dziecka. Co słyszy? „To niech cię zgwałcą i zobaczysz jakie to fajnie”.
Podobnie jest w argumencie z imigrantami; podobnie jest we wszystkich miejscach, w których temat jest kontrowersyjny. Ataki personalne są na porządku dziennym w internecie - ludzie obrażają się i wyzywają bo mogą, bo jest to społecznie akceptowane (a nawet chwalone przez lajki). 

Dlatego, jeśli choć raz kogoś obraziłeś, odpowiedz mi na pytanie: dlaczego to zrobiłeś? I nie chodzi mi o pobudki - by poczuć się lepiej, by odreagować. Obrażasz innych ludzi bo jesteś chory na zaburzenie osobowości z pogranicza? Posiadasz nieograniczone dawki frustracji? Walczysz o swoją pozycję w internecie? A może jesteś zwykłym dupkiem?
Przemyśl to sobie. 


Photo credit: Georgie Pauwels via Foter.com / CC BY

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl