• Facebook
  • E-mail

piątek, 13 maja 2016

#158 Kobiety wrogiem feminizmu.


Mężczyźni są wrogiem feminizmu. Ten fakt jest tak oczywisty, jak oczywiste jest to, że pies jest wrogiem kota; kto powie o tym pierwszy, nie zostanie okrzyknięty geniuszem, nie dostanie pokojowej nagrody nobla, ani literackiej nagrody. Niczego nie dostanie, bo stwierdzi fakt, że pies jest wrogiem kota, a kot jest wrogiem psa. 

Dlatego nie powiem ani słowem o mężczyznach, a powiem, że to kobiety są wrogiem feminizmu. I to największym wrogiem, ponieważ to my - kobiety - dzielimy się w szeregach, osłabiając swoją pozycję. Nie ma co się dziwić, większość z nas została wychowana w patriarchalnej rodzinie, gdzie ojciec jest głową rodziny, a kobieta tylko go w tym wspiera. Jesteśmy wychowane w sposób, który akceptuje wyższość mężczyzny - i nie mam nic do rodzin patriarchalnych, póki one nie mają nic do mnie.

pierwsza kobieta - niewiedza

Niewiedza jest wrogiem wszystkiego co żywe i nieżywe, nie szczędzi nikogo i niczego.  W kontekście tego artykułu nie szczędzi feminizmu i feministek, które stają się ofiarą kpin i drwin, a założenia ideologiczne są przekształcanie i interpretowane w sposób poniżający. Pod „równouprawnieniem” mężczyźni widzą „baby” w kopalniach. Śmieją się z tego, a kobiety boją. Nikt jednak nie zapyta co się pod tym kryje, tylko każdy interpretuje wedle swojego uznania. 

Stąd biorą się niedomówienia, poniżenia i kłótnie o ideę feminizmu. Większość z nas nie wie czym on jest naprawdę, bo wystarczy nam wiedza pozyskana poprzez inne źródła: media i internet. Sprawdzając pojęcie, najwięcej osób wejdzie na Wikipedię, tworzoną przez ludzi niewykształconych w danym temacie, edytowaną przez gimnazjalnych nastolatków i czytaną przez ludzi z uprzedzeniami. Jeśli ktoś powołuje się na Wikipedię, poddaję się. 

Większość z nas przyswaja wszelakie pojęcia i poglądy właśnie przez medialny szum i internetowe memy. Przyswajamy te, które nas śmieszą, które nam się podobają, bez weryfikacji - po prostu, wierzymy we wszystko co przeczytamy, w myśl: „Problem z cytatami w internecie jest taki, że ludzie natychmiast wierzą w ich prawdę”, A. Lincoln. 

Wszystkie dane statystyczne, wszystkie przedstawione sytuacje poparte jako takimi dowodami, dzięki którym wszystko układa się w całość - to wystarczy, by kupić bujdę jak młody pelikan. Nie jest tak? W poprzednim artykule, na samym początku mówiłam tak:
[...] szczypta medialnej propagandy, łyżeczka internetowych zdjęć otyłych kobiet, nutka sarkazmu z „kto wygra bitwę: wąski korytarz czy feministka”. Dorzucimy na sam koniec dla ozdoby zdjęcia manifestacji z transparentami promującymi nienawiść względem mężczyzn, i voila, przepis na feministkę gotowy.
Skąd wiemy jak wyglądają feministki? Z telewizji i internetu. Skąd wiemy, że feministki nienawidzą mężczyzn? Z telewizji i internetu. Skąd znamy założenia feminizmu? Z telewizji i internetu. Czy ktoś, z ręką na sercu, sięgnął do literatury specjalistycznej? Zerknął do artykułów akademickich, do książek naukowych? Nie. Wystarczą nam media i internet, a one żerują na naszej niewiedzy, wpychając nam w głowy to, co ktoś chce nam wcisnąć w pusty kadubek.

druga kobieta - kreacja medialna

Ilekroć zaprosi się feministkę do telewizji, wybiera się tę, która przedstawia skrajny światopogląd. Na łamach programu, ku uciesze tłumu, próbuje się ją upokorzyć, obalić jej argumenty i wyśmiać to, co z sobą reprezentuje. Nie raz, nie dwa, jest sobie winna. 

Jak pisałam już kiedyś, idiotą jest się niezależnie od płci i przynależności. Nie wszystkie feministki zaproszone do programów robią z siebie pośmiewisko, ale kiedy już to zrobią, trąbią o tym wszystkie media, od społecznościowych po informacyjne. Kreacja medialna rusza, gdzie jedna kobieta robiąca awanturę, zachowująca się chamsko i bezczelnie staje się typową feministką. Mimo woli staje się przedstawicielem wszystkich feministek. Wszystkich feministek. Nawet tych pro-kobiecych. Jest to sprawiedliwe? Niestety, nie. 

Pomijając telewizję, istnieje potężniejsze źródło informacji, czyli internet. Wystarczy przeglądać sieć a znajdzie się setki, o ile nie tysiące żartobliwych lub prześmiewczych wpisów, kpiących sobie z feministek. Mówię o żartach, mówię o zdjęciach, mówię o podważaniu założeń nurtu feministycznego. Mówię o tym, jak mężczyźni pokazują swoją wyższość przez wyśmiewania założeń równości.

Kreacja medialna jest nam wpychana w przełyk, a wykorzystuje przy tym wcześniej wspomnianą niewiedzę. Dziennikarze wiedzą, że większość ludzi tkwiących przed telewizorem czerpie z niego prawdę o życiu, o prawdzie, o ważnych sprawach politycznych. Artykuły i to co mówią „specjaliści” ukierunkowują nasze myślenie, programują nas jak roboty. Nikt z nas nie siądzie nad książką, tylko uwierzy „na słowo”.

Uwierzy na słowo artykułowi anonimowego twórcy, który nie podpisze się pod swoim dziełem, tylko wrzuci w Wikipedię. Uwierzy na słowo dziennikarzowi czy znawcy udzielającemu wywiad na jakieś zagadnienie. Wszyscy wierzymy na słowo tym, co nam się poda na tacy.

Anna Zawadzka, najpopularniejsza feministka ostatnich czasów, skompromitowała się na antenie. Media jednak krzyczały do mnie „feministka”. Przede wszystkim feministka. Nie Anna Zawadzka, nie kobieta, tylko feministka.
Przepraszam, mówiłam, że idiotą jest się niezależnie od płci? Tak samo idiotą jest się niezależnie od przynależności kulturowej. Są katolicy i katole, są kibice i kibole, są feministki i feminazistki. Krzywdzące jest wrzucanie do jednego wora wszystkich, ale tak robimy, bo tak mówią nam media, bo my nie myślimy.

poglądy kobiet o kobietach

Mówiłam wielokrotnie pewną frazę i nie powtórzę jej po raz trzeci, powiem natomiast, że największą ofiarą poprzednich dwóch „kobiet” są po prostu kobiety. Kobiety, które wierzą w to, co mówią mężczyźni; wierzą w te wszystkie złośliwe żarty, niedoinformowane powtarzają popularne kłamstwa. Dla nich feministki to kobiety, które nienawidzą kobiet, bo chcą dla nich złego losu. 

Bo chcą je zagonić do pracy w biurze, bo powtarzają, że uwłaczająca jest rola kobiety-matki, bo chcą dla nich pracy w kopalniach. Wierzą w to wszystko, bo to wszystko wmówiły media, wykorzystując niewiedzę. Nie zdają sobie sprawy, że śmiejący się mężczyźni, klepiący ich po plecach, wcale ich nie chwalą za ich poglądy. Chwalą je za to, że dają się tak upokorzyć. Że dobrowolnie pozwalają sterować nie tylko swoim myśleniem, ale i życiem. 

I takie kobiety, oszukane, stają się wrogiem feminizmu; stają się zatwardziałymi przeciwnikami. Bo im jest dobrze w roli jaką mają, bo feministki chcą dla nich gorszego losu. Bo to, bo tamto. Wiem o nich więcej niż chciałabym przyznać, bo jeszcze rok czy dwa lata temu byłam jedną z nich. Uważałam feminizm za durny wymysł współczesności, że feministki zrobiły wszystko to, co miały osiągnąć i teraz szukają dziury w całym. 

Wierzyłam w całą propagandę, że feministki chcą być lepsze od mężczyzn, że roszczą sobie większych praw, że są sprzeczne w tym, że chcą równości i specjalnego traktowania. Wierzyłam w te wszystkie medialne kłamstwa, ale powoli zmieniały się moje spostrzeżenia. Zaczęłam dostrzegać nierówność społeczną: to, że jako kobieta zarabiam mniej; że jako kobieta jestem oskarżana o gwałt; że jako kobieta nie mogę decydować o mojej kobiecości, bo mężczyźni będą wiedzieć lepiej o tym co mam nosić i jak wyglądać. Dostrzegłam to, że nie jestem kobietą-człowiekiem, ale jestem kobietą-ozdobą. 

Jak słusznie powiedziała bardzo serdeczna mi feministka, do feminizmu trzeba dorosnąć. Ja już dorosłam, a Ty?


Photo credit: ErbenEsra via Foter.com / CC BY-ND

Współpraca


Adres e-mail

kontakt@narzecze.pl